Basia Szwed Basia Szwed
447
BLOG

Świadectwo wiary | Moja córka na progu śmierci: modliłam się do Boga i byłam świadkiem cud

Basia Szwed Basia Szwed Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Moja córka na progu śmierci: modliłam się do Boga i byłam świadkiem cudu

Autorstwa Wang Yue, Chiny

Słowa Boga przynoszą mi pocieszenie po tym, jak moja córka uczestniczy w wypadku samochodowym

Było po 11 przed południem 8 października 2011 roku i właśnie przygotowywałam obiad, gdy nagle zadzwonił telefon. Kiedy tylko podniosłam słuchawkę, osoba, która dzwoniła, powiedziała nerwowo: „Twoja Lanlan uczestniczyła w wypadku samochodowym. Jest w szpitalu powiatowym, gdzie usiłują uratować jej życie. Lepiej przyjedź tu najszybciej, jak możesz!” Kiedy to usłyszałam, poczułam głośne dzwonienie w głowie i zanim zdążyłam coś powiedzieć, tamta osoba się rozłączyła. Kiedy odłożyłam telefon, stałam przez chwilę jak wryta, myśląc: „Moja córka pojechała rano rowerem pozałatwiać jakieś sprawy. Jak to możliwe, że uczestniczyła w wypadku samochodowym? To musi być jakiś dowcip. Ale głos w słuchawce nie brzmiał tak, jak ktoś, kto chciałby mnie oszukać…” Nie miałam czasu, by dłużej o tym myśleć, więc rzuciłam wszystko, co robiłam i wybiegłam z domu. Szybko zatrzymałam taksówkę i pojechałam do szpitala powiatowego. W taksówce byłam tak zdenerwowana, że mocno zaciskałam pięści i po prostu wpatrywałam się w szybę. Miałam zupełny mętlik w głowie i byłam roztrzęsiona. Nie mogłam przestać myśleć: „Jak ciężko ranna jest moja córka? Jakie ma obrażenia? Czy istnieje zagrożenie życia? Ma tylko 17 lat. Jest sama w szpitalu i musi się naprawdę bać...” Im dłużej myślałam, w tym większą wpadałam panikę i nie potrafiłam się uspokoić. Chciałam natychmiast być przy mojej córce, żeby dowiedzieć się, jaka dokładnie jest sytuacja. Czułam się bezradna i pomyślałam o Bogu, a potem od razu zwróciłam się do Niego w swoim sercu: „Boże! Dowiedziałam się, że moja córka uczestniczyła w wypadku samochodowym. W sercu odczuwam niepokój. Naprawdę się martwię i nie wiem, w jakim stanie jest moja córka ani jak poważne są jej obrażenia. Boże! Proszę Cię, byś chronił moje serce, abym mogła zachować przed Tobą spokój. Jakkolwiek poważne są obrażenia mojej córki, daj mi odwagę, bym mogła się z tym zmierzyć”. Kiedy skończyłam się modlić, pomyślałam o tych słowach Boga: „Bo jestem waszym Ojcem, waszą wieżą niezachwianą, waszą ucieczką, waszym oparciem, a co więcej jestem waszym Wszechmogącym i jestem dla was wszystkim!” (Rozdział 109 „Wypowiedzi Chrystusa na początku”). Tak, Bóg jest wszechmogący, dzierży władzę nad wszystkim i zarządza wszystkimi rzeczami. Daje nam mocne wsparcie i jest naszą największą opoką. Doświadczając tej sytuacji, powinnam powierzyć swoją córkę Bogu i polegać na Nim. Gdy o tym myślałam, panika w moim sercu zaczęła ustępować.


Cudowna opieka Boga w chwili wypadku samochodowego

Kiedy dotarłam do szpitala powiatowego, popędziłam na oddział ratunkowy i na szpitalnym łóżku zobaczyłam moją córkę, całą we krwi. Miała siną twarz i oddychała z wielkim trudem. Kiedy zobaczyłam, jak poważne są jej obrażenia, serce ścisnęło mi gardło i kompletnie nie wiedziałam, co mam zrobić, żeby pomóc. Po chwili córka powiedziała do mnie słabym głosem: „Mamusiu”. Złapałam ją za rękę i delikatnie pogładziłam po twarzy. Moje usta się trzęsły, serce przepełniał tak niewyrażalny ból, a do oczu napłynęły mi łzy. Stojąca obok mnie kobieta, która potrąciła samochodem moją córkę, ciągle mnie przepraszała i to właśnie od niej dowiedziałam się wtedy, jak doszło do wypadku. Okazało się, że moja córka najpierw została potrącona przez samochód, który potem przejechał po niej i przygniótł ją. Ponieważ samochód tej kobiety miał bardzo niskie zawieszenie, córka utknęła pod podwoziem i zgromadzeni tam ludzie nie byli w stanie jej wyciągnąć. Sytuacja była krytyczna i gdy ludzie myśleli, że już nic nie da się zrobić, córka niespodziewanie wyczołgała się spod samochodu. Kiedy to usłyszałam, ciągle w myślach dziękowałam Bogu za to, że miał moją córkę w opiece. Właśnie wtedy wszedł lekarz i powiedział zdenerwowany: „Widzę, że jest pani członkiem rodziny. Kiedy samochód przygniótł pani córkę, poważnie ucierpiały jej płuca. Teraz ma duże problemy z oddychaniem i nie możemy powstrzymać krwawienia z podbrzusza. Zalecam przewiezienie pani córki do szpitala wojewódzkiego, w przeciwnym razie może umrzeć!” Serce prawie mi pękło, kiedy usłyszałam, co powiedział lekarz. Żeby nie było za późno na podjęcie leczenia córki, zdecydowałam o natychmiastowym przewiezieniu jej do szpitala wojewódzkiego i zadzwoniłam do męża i rodziny, żeby powiedzieć im, co się stało.


Kiedy karetka pędziła autostradą, powietrze w samochodzie było bardzo ciężkie i byłam tak zdenerwowana, że moje serce było ściśnięte jak pięść. Nawet na chwilę nie spuszczałam wzorku ze swojej córki. Właśnie wtedy otworzyła oczy i powiedziała słabym głosem: „Mamusiu. Nie mogę oddychać…” Widząc jej ból i cierpienie zdenerwowałam się jeszcze bardziej i bałam się, że nie będzie w stanie przetrwać tego, co się z nią dzieje. Mocno ścisnęłam jej rękę, położyłam się obok niej i wyszeptałam jej do ucha słowa pocieszenia: „Nie bój się, Lanlan. Pomódlmy się, polegajmy na Bogu i wierzmy, że jest naszą opoką. Wytrzymaj jeszcze trochę. Wkrótce będziemy w szpitalu wojewódzkim”. Moja córka mrugnęła powiekami, żeby dać mi znać, że zrozumiała. Widząc wtedy skalę jej obrażeń i to, że znajduje się na progu śmierci, odczuwałam wielki ból i mimowolnie ogarnęła mnie pewna słabość. Pomyślałam: „Co zrobię, jeśli moja córka z tego nie wyjdzie?” Nie mogłam już więcej o tym myśleć. Po prostu wołałam do Boga, by dał mi wiarę i siłę, oraz prosiłam Go, by prowadził mnie i cokolwiek się nie stanie, pomógł stawić temu czoła.


Bóg przychodzi z ratunkiem w obliczu ludzkiej obojętności

Dwie i pół godziny później dotarliśmy na oddział ratunkowy Wojewódzkiego Szpitala Ludowego. Czekaliśmy na przyjście lekarza, który by się nią zajął, ale kiedy w końcu się pojawił, spojrzał tylko na obrażenia mojej córki i powiedział obojętnym głosem: „Ta pacjentka jest w poważnym stanie. Nie mamy miejsc w części szpitalnej, a na oddziale ratunkowym brak jest wolnych łóżek. Lepiej szybko skontaktujcie się z innym szpitalem”. Potem odwrócił się i odszedł. Mój mąż i krewni, którzy z nami przyjechali, od razu zaczęli dzwonić do dużych szpitali w okolicy, ale okazało się, że wszystkie są przepełnione i po prostu nie ma w nich miejsca dla mojej córki. Co więcej, gdybyśmy pojechali do innego szpitala, jej leczenie znowu by się opóźniło, a bałam się, że nie będzie w stanie wytrzymać tak długo. Kiedy zobaczyłam, że oddech mojej córki jest bardzo słaby, a ból sprawia, iż prawie w ogóle nie może nie oddychać, ogarnął mnie wielki niepokój: „Czyż lekarze nie powinni pomagać ludziom? Jak to możliwe, że widzą, w jakim jest stanie i nie próbują jej uratować? Jeśli moja córka na czas nie rozpocznie leczenia, to w każdej chwili może umrzeć! Byłam strasznie zmartwiona i tak bardzo pragnęłam, by pojawił się jakiś życzliwy lekarz i uratował moją córkę, ale nikt nie chciał przyjść i pomóc. Martwiłam się tak bardzo, że odchodziłam od zmysłów, a w moje serce wkradły się lęk i rozpacz. Czułam się bezradna i ponownie w potrzebie zwróciłam się do Boga: „Boże! Stan mojej córki jest tak poważny, a nie chcą jej przyjąć do szpitala. Po prostu nie wiem, co robić. Boże! Wszystko jest w Twoich rękach. Proszę Cię, daj nam szansę!” Kiedy skończyłam się modlić, wyraźnie zobaczyłam w myślach słowa Boga: „Bóg trzyma w swoich rękach serce i ducha człowieka, a przed Jego oczami rozpościera się całe ludzkie życie. Bez względu na to, czy w to wierzysz, czy nie, wszystkie rzeczy, żywe lub martwe, będą się wymieniać, zmieniać, odnawiać i znikać zgodnie z Bożą myślą. W ten sposób Bóg rządzi wszystkimi rzeczami” („Bóg jest źródłem ludzkiego życia”). Tak! Bóg jest władcą wszystkich rzeczy i to od Niego zależą myśli i idee każdego człowieka. To, czy lekarze zajmą się moją córką, czy też nie, to, kiedy się nią zajmą oraz to, czy moja córka znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, czy też nie – wszystko to zależy od Boga. Powinnam wierzyć w Boga i być posłuszna Jego władzy i Jego planom, a także zwrócić się do Boga i powierzyć Mu swoją córkę. Dzięki oświeceniu i przewodnictwu słów Boga mój niepokój nieco zelżał i byłam gotowa polegać na Bogu i Jego planach.


Pół godziny później znowu podszedł do nas ten sam lekarz i widząc, że wciąż tu jesteśmy, spytał, co się dzieje. Kiedy usłyszał, że wszystkie szpitale w okolicy są przepełnione, stał tak przez chwilę, a potem nagle powiedział: „Chodźcie, szybko przewieźcie córkę na korytarz. Przeprowadzę podstawowe badania”. Natychmiast napłynęły mi do oczu łzy wzruszenia. Wiedziałam, że ów lekarz nie uczynił tego z racji swojej etyki medycznej, lecz że to Bóg wysłuchał mojej modlitwy i sprawił, iż lekarz zajął się moją córką. Było to dzieło Boga! W myślach dziękowałam Bogu i zaczęłam rzeczywiście rozumieć, że jest On zawsze przy nas i służy nam nieustannym wsparciem.


Słowa Boga dają mi wiarę, gdy życie mojej córki wisi na włosku

Kiedy lekarz przeprowadził podstawowe badania, zauważył, że moja córka krwawi z podbrzusza i kazał nam natychmiast przewieźć ją na oddział ginekologiczny. Lekarz na tamtym oddziale zbadał ją i od razu zarządził operację. Po operacji zadzwonili na ortopedię i kazali im przygotować łózko dla mojej córki najszybciej jak to możliwe. Było już po 11 wieczorem, gdy moja córka dotarła na ortopedię. Lekarz prowadzący ten oddział skonsultował się ze specjalistami w zakresie chorób klatki piersiowej i medycyny wewnętrznej, a potem zaprosił mnie i mojego męża do swojego gabinetu. Powiedział, że nasza córka jest w stanie krytycznym. Jej kości nie ucierpiały tak bardzo, ale przygniecione przez samochód płuca były w fatalnym stanie. Pojawił się obrzęk i stan zapalny, wskutek czego moja córka miała takie problemy z oddychaniem. Lekarz powiedział, że ponieważ potrzeba czasu, żeby obrzęk i stan zapalny ustąpiły, wszystko rozstrzygnie się w przeciągu najbliższych trzech dni. Mogła umrzeć w każdej chwili i lekarz kazał nam przygotować się na najgorsze. Kiedy usłyszałam, jak lekarz mówi, że córka może umrzeć w każdej chwili, moje serce ścisnął ból i nie mogłam już dłużej tego słuchać. Z oczami pełnymi łez odwróciłam się i pobiegłam z powrotem na salę. Bałam się, że córka w każdej chwili może mnie opuścić, więc bardzo mocno ścisnęłam jej rękę. Widząc, jak leży na szpitalnym łóżku nieprzytomna i ledwo oddycha, przypomniał mi się każdy błysk w jej oczach i każdy jej uśmiech od kiedy była malutka – było to nie do zniesienia. Mocno trzymałam ją za rękę i szlochałam, a lęk wypełniał każdą komórkę mojego ciała. Pomyślałam: „Czy naprawdę nie ma żadnej nadziei? Czy naprawdę mam patrzeć, jak moje dziecko umiera przede mną?” Przepełniona rozpaczą, raz za razem w myślach zwracałam się do Boga: „Boże! Lekarz powiedział, że moja córka może umrzeć w każdej chwili i tak bardzo się boję! Boże! Proszę Cię, prowadź mnie, bym mogła zmierzyć się z tą sytuacją…”


Kiedy skończyłam się modlić, wyraźnie przyszedł mi na myśl ten fragment z hymnu słów Boga: „Wiara jest niczym most z belki; ci, którzy żałośnie czepiają się życia, będą mieć trudności z przejściem na drugą stronę, jednak ci, którzy gotowi są się poświęcić, mogą przejść po nim bez obaw. Jeśli człowiek jest onieśmielony i ma pełne lęku myśli, jest oszukiwany przez szatana. Szatan boi się, że przejdziemy przez most wiary, by wkroczyć do Boga” („Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). Oświecenie i przewodnictwo słów Boga pozwoliły mi zrozumieć, że odczuwałam cały ten lęk i ból dlatego, że nie mam wiary w Boga i tak naprawdę nie wierzę, iż Bóg zarządza wszystkim, co jest związane z człowiekiem, w tym jego życiem i śmiercią. Bezwiednie żyłam więc w strachu i lęku oraz dałam się oszukać szatanowi, który wystrychnął mnie na dudka. Chociaż wiedziałam, że Bóg sprawuje władzę nad wszystkimi rzeczami, rozumiałam i uznawałam ten fakt czysto teoretycznie, natomiast nie potrafiłam zrozumieć zwierzchnictwa Boga poprzez rzeczywiste doświadczenie. Gdy więc usłyszałam, jak lekarz mówi, że moja córka może w każdej chwili umrzeć, ogarnął mnie straszny lęk i sądziłam, że to od lekarza zależy, czy moja córka przeżyje, czy też nie. Myślałam, że jeśli lekarz powiedział, iż moja córka może stracić życie, to nie było możliwe, by udało się jej uniknąć tego nieszczęścia. Ale kiedy dokładnie to rozważyłam, zrozumiałam, że gdy samochód potrącił moją córkę i utknęła ona pod podwoziem, i gdy zgromadzeni tam ludzie nie wiedzieli, co począć, to Boża opieka sprawiła, że moja córka cudem wyczołgała się spod samochodu; kiedy lekarz nie chciał przyjąć jej do szpitala, modliłam się i zwracałam do Boga, dzięki czemu Bóg zmienił zdanie lekarza i sprawił, że podjął się on leczenia mojej córki. Poprzez te czyny Bóg objawił mi swój autorytet i swoją moc, pozwalając mi zobaczyć Jego wszechmoc, zwierzchnictwo i cudowne uczynki. Wszystkie rzeczy są zaaranżowane i zaplanowane przez Boga, który dzierży w swoich rękach przeznaczenie człowieka oraz jego życie i śmierć. To Bóg, a nie lekarze, ma we wszystkim ostatnie słowo. Jak to możliwe, że moja wiara była tak słaba, iż uwierzyłam w słowa lekarza i zostałam oszukana przez szatana? Byłam taka głupia! Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że Bóg dopuścił do tego wszystkiego, abym udoskonaliła swoją wiarę w Niego; abym uwierzyła, że Bóg panuje nad wszystkim niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajduję; oraz abym stała się prawdziwie posłuszna Bogu. Tylko w ten sposób byłam w stanie przejrzeć i odeprzeć podstępy szatana, nie pozwolić, bym przez jego oszustwa żyła w bólu i strachu. Kiedy zrozumiałam wolę Boga, odmówiłam modlitwę posłuszeństwa Bogu: niezależnie od tego, co stanie się z moją córką, pragnęłam być posłuszna zwierzchnictwu i planom Boga oraz podchodzić do nich we właściwy sposób. Moje serce stopniowo ogarniał coraz większy spokój.


Stan mojej córki się pogarsza, a ja pogrążam się w rozpaczy

Około czwartej po południu moja córka nagle zaczęła z trudem łapać powietrze i wyglądała coraz gorzej. Mój mąż szybko powiadomił lekarza. Kiedy przybiegli lekarz wraz ze specjalistą, powiedzieli, że moja córka niebawem przestanie oddychać. Dodali, że muszą natychmiast zrobić nacięcie i otworzyć drogi oddechowe, a potem podłączyć ją do respiratora, żeby mogła oddychać, bo w przeciwnym razie umrze. Kiedy to usłyszałam, byłam strasznie zdenerwowana i martwiłam się, że jeśli moja córka nie wróci do zdrowia po otworzeniu jej dróg oddechowych, to do końca życia będzie musiała oddychać przez rurkę. Zgodziliśmy się jednak z mężem na zabieg, bo była to jedyna szansa, żeby córka przeżyła. Zabieg trwał pół godziny. Lekarz powiedział: „To nasza ostatnia szansa. Jeśli nie będzie mogła oddychać przez respirator, to nie możemy nic więcej dla niej zrobić”. Kiedy lekarz to powiedział, mój niepokój powrócił i bałam się, że stan córki znowu się pogorszy. Tamtego dnia razem z mężem czuwaliśmy przy jej łóżku, cały czas wsłuchiwaliśmy się w jej oddech i nawet na chwilę nie straciliśmy czujności.


Około 11 wieczorem oddech córki zaczął stawać się coraz szybszy. Otworzyła oczy i wyciągnęła rękę, żebym podała jej długopis i kartkę papieru. Napisała na niej: „Mamusiu, nie mogę oddychać. Chyba umrę”. Kiedy to napisała, jej ręka bezwładnie się osunęła i córka straciła przytomność. Próbowaliśmy ją obudzić, ale nie mogliśmy. Mąż pobiegł po lekarza. Zalana łzami, cały czas mówiłam do córki. Po chwili na salę weszli lekarze specjaliści z oddziałów ortopedii, otolaryngologii i chorób klatki piersiowej. Otoczyli moją córkę i zbadali ją, a potem poszli do gabinetu, żeby się skonsultować. Mój mąż poszedł z nimi. Położyłam głowę przy twarzy córki i rozpaczałam. W tamtej chwili pragnęłam, żebym to ja leżała na szpitalnym łóżku, bylebym tylko nie musiała patrzeć na jej potworne cierpienie...

Pełny tekst: Moja córka na progu śmierci: modliłam się do Boga i byłam świadkiem cudu


Źródło: Kościół Boga Wszechmogącego

Zalecenie: Świadectwo wiary

Basia Szwed
O mnie Basia Szwed

https://pl.kingdomsalvation.org/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo