
Z czysto biznesowego punktu widzenia odejście zespołu Urze to finał negocjacji, w którym straciły obie strony i nikt nie wygrał. Podręcznikowy przykład , często trenowany na szkoleniach biznesowych, braku samoograniczenia sie rywalizujacych ze soba uczestników gry , na przykład znany pod nazwą dylematu więżnia - ten kto chce wygrać wszystko, powoduję przegraną swoją oraz wszystkich uczestników gry .Lepiej było nie iśc na maxa, tylko się dogadać i zaryzykowac liczenie na wzajemną współpracę
Bo najlepszym wyjsciem bylo kupienie Urze przez zespół albo znalezienie dla swojej dziennikarskiej spółdzielni inwestora. Karnowski znalazł dla "W sieci " Biereckiego i Skoki . Lisicki i reszta nie mogli, czy nie chcieli ? Warto było, bo Urze to już marka i jakiś sukces biznesowy. Natomiast z punktu widzenia zarządzania pismem autorzy niepokorni po prostu szantazowali Hajdarowicza stawiając sprawe : "jeden za wszystkich - wszyscy za jednego". Wprost mówili: bez nas nie bedziesz mial tego pisma , bedziesz musiał robic je na nowo dla nowego juz rynku czytelniczego, bo jak nas wyrzucisz , stracisz tez czytelników- poniewaz narobimy ci potem koło tyłka, więc tylko my możemy obslugowac ten target czytelniczy . To była sytuacja nie do przyjecia dla własciciela, poniewaz taka spółdzielnia rządzi w pismie całkowicie, może także stawiac dowolne żądania finansowe . Wtedy dziennikarze mieliby juz własną i prywatną firme, ale na koszt Hajdarowicza ...Fajny układ dla autorów niepokornych, beznadziejny dla właściciela . Także dlatego , ze żaden inny inwestor nie zdecyduje sie kupić gazety, w ktorej nic nie ma do powiedzenia. Więc wydawalo sie, że zespół trzyma wlaściciela w szachu....
A trzeba sie było dogadać, takze Hajdarowicz powinien spuścić z ceny , ale po której stronie leży tu wina nie wiadomo teraz , może po obu. Tak czy owak wszyscy przegrali - autorzy niepokorni bo nie maja juz wyboru . Mogą tylko pokornie teraz pukać do Biereckiego i W sieci lub tworzyc jakieś pismo od zera tłocząc sie niemiłosiernie tu, czy tam na niższych siłą rzeczy pensjach, a Hajdarowicz może nie tyle tak samo, co podobnie - bo marka Urze zostala mocno nadszarpnięta u czytelników.
Wybór nowego reaktora naczelnego pokazuje, ze Hadarowicz nadal chce stawiac na prawicowego czytelnika, choć niekoniecznie tego kaczystowskiego . Oczywiście można dorabiac spiskowe teoerie - ze to krecia i antypisowska robota agenta Hajdarowicza , ale nie sądze. Bo tak samo Urze było tylko biznesem , celowym profilowaniem gazety na prawicowy target czytelniczy w strone Gapola, ale w lepszym stylu . W tym kontekscie mówil Hajdarowicz niedawno w wywiadzie dla Wprost : jesli zdecydujemy sie wydawać pismo Fantastyka X , wtedy bedziemy nawet pisali o kosmitach lądujacych pod Warszawą. Wiec właścielowi nie przeszkadzał ostro prawicowy i smolensko- zamachowy kurs Urze, choć sam nie podzielał linii swojego tygodnika. Więc Marek Pyza , Wildstein, Ziemkiewcz i inni to byli tylko pracownicy takiej propisowskiej Fantastyki X , takiego biznesu wydawniczego należącego do jakiegoś właściciela.
Trudno jest teraz Presspublice porzucać czytelnika i konkurować nagle z Wprostem ,Newsweekiem i Polityką. Ale łatwiej nieco przeprofilować tygodnik- tak, by jednak zostać w prawicowej niszy czytelniczej, czyli także pobzdurzyć jak w starym Urze o zamachu w Smoleńsku i o ukladach i spiskach III RP , konkurowac generalnie dalej z Gapolem - pytanie, czy nadal lepszym stylem ..... Czy to sie uda Hajdarowiczowi ? To duże wyzwanie , bo teraz zamiast współpracowac z autorami niepokornymi, trzeba bedzie z nimi ostro konkurowac na coraz bardziej przeciez ciasnym i coraz trudniejszym rynku prasy . Więc z punktu widzenia biznesu czytelniczego - przegrał właściciel, redakcja i pismo. Przegrali wszyscy.
poprzedni wpis o Urze: dlaczego Hajdarowicz nie wyrzucił Gmyza na zbity pysk do Urze?
Inne tematy w dziale Polityka