zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta
2485
BLOG

Czy to musiał być Żyd?

zwyczajna kobieta zwyczajna kobieta Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 165

We wsi na „Świętej Warmii”, kilkanaście kilometrów od miasta wojewódzkiego, pewna żona postanowiła się wyzwolić z okowów małżeństwa. Mąż był nierokujący. Lubił wypić, choć nie to mu chyba miała za złe, bo też i ona, i reszta rodziny lubiła. Zdrowie mu nie służyło. Rak krtani, rurka w gardle i świszczący oddech nie dość, że był irytujący, to szans ani na pracę, ani na inny sposób zdobywania środków do życia nie dawał. W sezonie zbierał jagody, potem grzyby, i tyle tego było. Marzył się kobiecie chłop bardziej zdatny, ale który weźmie sobie babę z takim garbem.

Szczęściem zięć był zdatniejszy. Gardła nie suszył, a i innym zajęciem się nie brzydził. Miał też kolegę, nie mniej zdatnego od siebie. Upodobania mieli podobne, a że też pieniądz się ich nie trzymał, pili, gdzie i z kim się trafiło. Często gęsto u tej teściowej, co od świszczącego małżonka chciała się uwolnić. Kobieta flaszkę stawiała, pragnienie ich zaspokajając, więc wdzięczność jej się w zamian należała, taka żeby i jej pragnienie zaspokoić. Szczególnie że gotowa była do flaszki dołożyć całe pięćset złotych na dwóch do podziału.

Czy bardziej chodziło o wdzięczność, czy raczej pięćset złotych przeważyło, trudno powiedzieć. W każdym razie podjęli się oni rzecz załatwić bez zbędnej zwłoki. I tak wdzięczny zięć z kolegą poderżnęli teściowi to świszczące gardło ku pociesze żony (i teściowej).

Chyba nie zdążyli ich przehulać, bo na ogół nierychliwa miejscowa policja tym razem spisała się gracko i bezpośredni sprawcy zostali zamknięci w odosobnieniu prawie natychmiast. Co do szczęśliwej wdowy (trudno nazwać ją niepocieszoną) to tak jakoś pamiętam, że łagodnie i wyrozumiale została potraktowana. Zresztą i zięć z kolegą już cieszą się wolnością. Ale mniejsza o to, bo zgoła inna refleksja przywiodła mi tę historię na pamięć.

Działo się to wszystko jakieś 10 lat temu, może piętnaście (czas szybko leci). Nie było wojny, a z tego co wiem, teść nie był Żydem ani żadną inną mniejszością. Nie stała za tym żadna ideologia, żadne zgoła -izmy. To marne pięćset złotych okazało się wystarczająco godziwą zapłatą. Po dwieście pięćdziesiąt na głowę. Czy, gdyby rzecz się działa w innym czas – kiedy za głupi i nie wymagający żadnych zachodów donos można było dostać – a choćby i tylko flaszkę, ostałby się w tej wsi choć jeden taki, za jakiego należała się ta flaszka? Czy to musiał być Żyd? Czy to mogło mieć jakiekolwiek znaczenie, kto miałby to być? To mógł być przecież i mąż, i teść, i pewnie też ojciec. Ktokolwiek.

Dorabianie (bo tak, to jest w ogromnej większości, jeśli nie wręcz w całości, dorabianie) ideologii antysemityzmu do najniższych instynktów kreatur zdolnych do dosłownie wszystkiego za parę groszy, jest moim zdaniem ogromnym nadużyciem. Ludzie pozbawieni moralności, wynaturzeni, są w każdym miejscu i w każdym czasie. Różnica jest taka, że w sytuacji uporządkowanej, kiedy obowiązują normy egzekwowane przez prawo, tacy ludzie mają ograniczone pole działania. Muszą się liczyć z karą. Kiedy za czyny najbardziej ohydne i niemoralne czeka na nich nagroda, nie muszą się krępować. Pozwalają grać swoim prymitywnym instynktom z całą swobodą.

To nie oni jednak są reprezentacją ogółu i ten ogół ma prawo w zdrowym odruchu bronić się przed nimi, piętnować ich i karać. To dlatego były wykonywane wyroki konspiracyjnych sądów na zdrajcach, agentach i szmalcownikach. Próby odwrócenia sytuacji, ukazania nie tylko przez liczne żydowskie środowiska, ale wręcz przez oficjalną reprezentację żydowskiego narodu takich wyrzutków jako reprezentacji narodu polskiego, jest nadużyciem, i to nadużyciem haniebnym.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo