Xylomena Xylomena
48
BLOG

Jak uwierzyć we własną głupotę, głuchotę, ślepotę, a nade wszstko w brak miłości?

Xylomena Xylomena Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Znam takich ludzi, którzy na sam widok, czy słuch, że ktoś im chce przytoczyć słowa Jezusa i o nich mówić, albo gdy tylko napotykają imię Jezus, odwracają się i oddalają. Zamykają książkę, zmieniają filmik, temat rozmowy, otoczenie, ludzi itd. I ja ich rozumiem w tych emocjach, niezgody, „pojmowania” odrębnego (dokładnie – niepojmowania jeszcze inaczej) i wrażenia wbijania tym mówieniem o Jezusie przez kogoś w poczucie winy, a przynajmniej w konieczność rozsądzania.
A kto nie rozumie sercem takich ludzi, bo nie zna takich reakcji u siebie, mógł o tym dowiedzieć się z samej Ewangelii Jezusa, gdy uprzedzał o wprowadzaniu przez siebie nieprzyjaźni między ludźmi i generalnie zapowiadał podarowanie ludziom całkiem nie takiego pokoju, jak świat daje.
Robię krygujący się wstęp zamiast zacząć od walnięcia cytatu z cyferkami, ponieważ chciałoby mi się zawołać: Nie uciekajcie, nie rozbiegajcie się jeszcze chwilę, bo mnie rozsadza, żeby powiedzieć coś o pewnych Jego słowach, nad którymi zostałam zatrzymana wczoraj. Tylko jakoś nie umiem w dwóch zdaniach, jakbym potrzebowała ostrożnie do nich zbliżać, bo są aż tak delikatne. Tak łatwo o nich powiedzieć źle i zasłonić je większą ilością kurzu w ludzkich sercach, niż go rozdmuchać (myślę o tych, którzy już je znają), a cóż dopiero zaszczepić, gdy ktoś z zasady odrzuca Ewangelię (jak Żydzi, czy muzułmanie, o których sporo myślałam w związku z ich wojną, co mogło mieć wpływ na to naprowadzenie, które zaczęło się od omówienia różnych fragmentów w rozmowie z przyjaciółką, która miała dzień czytania Pisma w innym miejscu, niż ja...).
Wybrałam tu cytat nie od razu o Izajaszu, który przekazał naukę rozpoznawania grzechu po znakach, tylko przypomnę takie słowa Jezusa: „Wierzcie w światłość, póki światłość macie, abyście się stali synami światła”. Nie powiedział im/nam: „Bo nimi jesteście”, tylko wskazał warunek usynowienia, co wystarczyło, by pomimo cudów, jakich byli świadkami lub nawet  uczestnikami, nie wierzyli, że na światłość patrzą i światłości słuchają. Doświadczali tylko obrazy i zgorszenia, bo pragnęli to usłyszeć o sobie, a nie o Nim. Takiemu by wierzyli – który by głosił, że są mądrzy, że są święci, że są doskonali, a przynajmniej, że wiedzą jak zadośćuczynić za grzech, że jest na to sposób.
O takim  niedowiarstwu ludzi św. Jan wypowiada bardzo dziwne słowa i oby pochopnie nikt nie mniemał, że określają jakichś „onych”: „Dlatego nie mogli uwierzyć, że znowu rzekł Izajasz”...
Po czym przypomina, o czym ów prorok mówił. Jak straszne były to słowa. Klątwa? Tylko o ile tak patrzeć na prawo Boże, ponieważ w innym miejscu Jezus spowiada apostołów z tych właśnie słów Izajasza. W okolicznościach, kiedy pomyśleli o Nim coś w rodzaju – oto głupiec, który nie wie, co mówi... Nauka z tego wyszła taka, że ilekroć nie rozumiesz, co do ciebie mówią, rób sobie rachunek sumienia. Sobie, a nie słowom, które słyszysz.
Wyobrażam sobie, że Jezus mógł się nawet zatrwożyć, gdy ujrzał stan umysłu własnych apostołów i ich zmysłów, po cudownym rozmnożeniu pokarmów, dlatego zasypał ich całą serią pytań, by i oni mogli na to spojrzeć; na swoją wielką odległość do Boga, choć stali obok. Chwilę wcześniej udzielił im rady, na którą zupełnie ogłuchli, chociaż mieli pełne brzuchy, czy też może właśnie przez to. Przestrzegł ich by nie pysznili się tym, że umieją dobrze mówić, gdy nie umieją dobrze czynić, nazywając to kwasem faryzeuszów i Heroda, żeby widać było od razu w czym problem, dlaczego demagogia i władza jest złem. Że nie przestrzega ich po próżnicy, dla dawania rozkazów, tylko z serdecznej troski o nich.
Dlaczego w ogóle myśli apostołów pobiegły od tego do wyrabiania chleba na zakwasie, a nie np. do octu, który odbiera apetyt? Czy nie mieli najlepszego chleba ze sobą w osobie Jezusa Chrystusa i to tuż po tym, gdy się nim rozsypał w obfitości?
Ich rachunek sumienia przeszedł do samoobrony, że co On nam zarzuca, przecież my nawet nie mamy żadnego chleba ze sobą...
A dlaczego tak się stało? Przypuszczam, że mógł to być moment, kiedy zaczęli myśleć o sobie jako wybranej grupie i odezwała się w nich tożsamość „my”. Naprawdę chcecie być „my”, nieobłudnie? Droga wolna, bo jest taka. I tu padają pytania Jezusa do „nich”, czyli żadnego szczególnie: „O czym rozmawiacie, czy o tym, że chleba nie macie? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie? Czy serce wasze jest nieczułe? Macie oczy, a nie widzicie? Macie uszy, a nie słyszycie? I nie pamiętacie?”
Jeśli na każde z tych pytań  odpowiedź brzmi „tak”, to o czym to świadczy? Pierwsze - temat rozmów osób niewierzących. A pozostałe to podleganie słowom proroka Izajasza, które można znaleźć w Starym Testamencie.
Nikt nie potrafi tak dobrze spowiadać człowieka jak sam Jezus... Po dziś dzień.
Każdy z apostołów bardzo dobrze znał genezę tych pytań, które padły z ust Jezusa. Były jak wypytywanie lekarza o chorobę zwaną grzech.
Szybko streszczę, jak to z Izajaszem było, że przyniósł ludziom słowa (zaklęcie, zasłonę?): „Słuchajcie bacznie, lecz nie rozumiejcie, i patrzcie uważnie, lecz nie poznawajcie!”. Przyszedł taki czas, że miał on objawienie Pana Zastępów w chwale. Czego bardzo się przeląkł w świadomości o grzeszności swoich ust i nie tylko swoich, ponieważ z ludzi się wywodził, a nie z serafinów, którym nie sposób dorównać w oddawaniu czci Bogu. Czego można się wtedy spodziewać, jak nie zatracenia tych, którzy słów używają w swoim interesie? Do czego oni potrzebni? Nastał mocarz prawowity, to uzurpatorów czci już nie będzie.
Na taką skruchę Izajasza, który nie wątpił, że nie jest godzien żyć, a zarazem martwił o swój rodzaj, jeden z serafinów  zdjął z niego winę wypalając mu nieczystość ust rozżarzonym węglem z ołtarza. I doszedł Izajasza głos Pana, który wyraził swoją troskę o ludzi: „Kogo poślę? I kto tam pójdzie?”. Izajasz już był uratowany, ale co z resztą? Pragnienie ich ratowania popchnęło Izajasza, do szybkiej odpowiedzi, że to on prosi o posłanie.
Musiał się niepomiernie zdziwić, gdy usłyszał z jaką misją. Jakby przeznaczenia ludzi do błądzenia i nieznalezienia ścieżek do Boga. Wyjaśnienie mocy tych słów także musiało zatrważać: „Znieczul serce tego ludu i dotknij jego uszu głuchotą, a jego oczy ślepotą, aby nie widział swoimi oczyma i nie słyszał swoimi uszyma, i nie rozumiał swoim sercem, żeby się nie nawrócił i nie ozdrowiał!” Jakieś przeciwieństwo łaski, której sam doświadczył? Gniew Pana zesłany jego osobą?
Jak to u proroków, tak i Izajasz wierzył, że za tym musi się kryć jakieś dobro dla ludzi lub można je wyprosić, bo Bóg jest przecież miłością, więc zapytał wobec tego wyroku: „Dopókiż Panie?” Zapewne mając na myśli jakiś warunek odpuszczenia takiej kary, aby móc dołożyć ludziom na pociechę. A usłyszał w odpowiedzi tylko zagadkę, którą jeśli sam zrozumiał, bo przecież w Niebie łatwo, to zatrzymał dla siebie. O ile dotyczyła ona czasu, to do rozpoznania jedynie znakami. Ale wtedy jaka to pociecha, że ludzie dopiero jako „uprowadzeni daleko” mieliby wrócić do zdolności rozumienia i zapamiętywania oraz miłości wzajemnej? Prędzej należałoby zobaczyć w tym ich odchodzenie do innego świata bez czekania w nieskończoność na objawienie się pustych domów, bezludnego miasta i „świętego pędu”, który wyrasta dopiero, gdy już wyciąć wszystko do samego korzenia.
Ale na taki mętlik w głowie przychodzi Jezus, który tak objaśnia słowa przyniesione ludziom przez Izajasza o ich zawiązaniu umysłów, serc, uszu i oczu przez Boga: „Kto we mnie wierzy, nie we mnie wierzy, ale w tego, który mnie posłał. Kto mnie widzi, widzi tego, który mnie posłał. Ja jako światłość przyszedłem na świat, aby nie pozostał w ciemności nikt, kto wierzy we mnie. A jeśliby kto słuchał słów moich, a nie przestrzegał ich, Ja go nie sądzę; nie przyszedłem bowiem sądzić świata, ale świat zbawić. Kto mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ma swego sędziego: Słowo, które głosiłem, sądzić go będzie w dniu ostatecznym. Bo nie ja z siebie samego mówiłem, ale Ojciec, który mnie posłał, On mi rozkazał, co mam powiedzieć i co mam mówić. I wiem, że przykazanie Jego jest żywotem wiecznym. Przeto, co Ja wam mówię, mówię tak, jak mi powiedział Ojciec.”

Xylomena
O mnie Xylomena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo