Chateauneuf-du Pape
Chateauneuf-du Pape
niktt niktt
750
BLOG

Francuskie miasteczko o niedozwolonej nazwie i Ventoux, czyli olbrzym Prowansji

niktt niktt Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

    Siedzimy teraz w kawiarni w miasteczku o nazwie Carpentras. W jej ogródku i pijemy sobie wyśmienite espresso. Jest południe. Kilka godzin spędziliśmy w pięknej miejscowości Chateauneuf – du – Pape. Znajdują się tam ruiny spalonego przez hugenotów w XVI wieku papieskiego zamku wybudowanego w 1331 r. – a więc w okresie niewoli awiniońskiej. Wtedy to papież Pius któryś tam – numeru już nie pamiętam, nauczył miejscowych wieśniaków uprawiać winorośl, darując jej dla tego celu odpowiedni szczep. Na obecną sławę zaś wino z tej winorośli czekało aż 400 lat.

    Jest tutaj teraz 35 caves – a więc wytwórni różnych szczepów, z których Cotes-du-Rhone należy do najsławniejszych. Samo miasteczko jest piękne – jak większość miasteczek we Francji. Pełne średniowiecznych zakamarków, jakichś schodków, uliczek, zaułków, drzwiczek i okienek w miejscach najbardziej niezwykłych. Weszliśmy oczywiście na zamkowe wzgórze i obejrzeliśmy ruiny papieskiego zamku. Zachowały się wielkie sale z kamienną posadzką, fragmenty sklepień i powieki okien.

    Usiedliśmy przy jednym z nich i wpatrywaliśmy się w rozległą dolinę, gdzie na horyzoncie majaczył Rodan, a dachy domów, jak kolorowe kamyki rozrzucone w pełnym słońcu eksplodowały gorącem. Sina zieleń równych rzędów winorośli legła zaś jak geometria i delikatnie nas chłodziła.

    Weszliśmy do jednej z piwnic. Przy wejściu nie dostrzegliśmy spisanych cen. Jak się później okazało jedna butelka najtańszego wina z tej piwnicy z roku 2009 kosztowała tu minimum 100 E. Nieco starsze – oczywiście znacznie drożej. Butelka zaś wina z 1993 r. - 170 E. Posmakowaliśmy kilka i chociaż sprzedawca zachwalał je pięknie po francusku to jednak niczego nie kupiliśmy. Teraz siedzimy w zalanej słońcem kawiarni w Carpentras.

    Przerwałem na chwilę pisanie, bo właśnie podeszła do nas kelnerka, która zwróciła uwagę na nasz polski przewodnik po Francji leżący na stoliku. Okazało się, że to Polka mieszkająca tutaj od 22 lat. Mówiła o Polsce z sentymentem używając już języka typowego dla emigracji, czyli robiąc drobne, acz już zauważalne błędy. Namówiła nas na podróż na masyw Ventoux.

    To olbrzym Prowansji - góra o wysokości prawie 2000 m n. p. m. o szczycie łagodnym i wyglądającym tak, jakby wciąż leżał na nim śnieg. A to nie śnieg wcale, lecz wapienne skały. Śnieg zalega tu tylko do końca kwietnia. Można na tę górę wjechać samochodem, co też uczyniliśmy!

    W czasie jazdy największe wrażenie robią kolarze, którzy te 22 km pod górę, wciąż pod górę, stawiają sobie za najważniejszy cel w całym swym kolarskim żywocie. Wielu z nich w trakcie próby pokonania tej drogi zmarło na zawał serca i mają teraz małe pomniczki na poboczu. Mijamy wielu, dziesiątki kolarzy, w tym także kobiety. Wszyscy są potwornie zmęczeni, zlani potem. Jadą wolno, jakby w transie. Niektórzy zeszli z rowerów i stają obok opierając dłonie o kolana. Wpatrują się tępo w ziemię.

    Jest coś w każdym człowieku konstruktywnego i destrukcyjnego jednocześnie. Długim, mozolnym i wielomiesięcznym treningiem wzmacnia on organizm, aby zaraz potem go niszczyć. Bokser to robi w morderczej walce, podczas kiedy wcześniej miesiącami utrwalał wytrzymałość, szybkość i siłę. Kolarz, poprzez godziny treningu tworzył siłę swych mięśni, potem zmaga się z dwudziestoma kilometrami prowansalskiego olbrzyma zwanego Ventoux, a jego serce niczym serce dzwonu, uderza niemiłosiernie w ściany klatki piersiowej niszcząc wszystko to co z takim trudem zdobył.

    Dziwna jest natura człowieka. Dwoista. Pełna sprzeczności. Zła i dobra. Konstruktywności i destrukcji. Miłości i nienawiści. Może jest tak dlatego, że jako jedni z niewielu jesteśmy mięsożerni i roślinożerni jednocześnie? Może dzięki temu w jakiś poznany dotąd sposób w duszy człowieka powstał dziwny konglomerat drapieżnika i spokojnej, trawożernej antylopy jednocześnie?

Na górze jest o 10º C mniej niż na dole. To znaczy jest tam 23º C. Lecz jest przyjemnie, bo nie jest chłodno! Jest ciepło! Robimy zdjęcia, przeciskamy się między wielu turystami. Większość z nich przyjechała samochodami. Jakże to inne od tych co dostali się tutaj za pomocą siły swych mięśni i swej woli. Świat się zmienia. Raczej na niekorzyść, niestety!

Wracamy! Lecz wracamy teraz inną drogą. Ta jest, choć łagodniejsza, to bardziej stroma. Jedziemy wolno, a po drodze zatrzymujemy się na kilka minut aby coś przekąsić. Hamulce toyoty śmierdzą spalenizną.

Ale za to widok jest stąd wspaniały.


PS. W tytule zamieściłem nazwę miasteczka Chateauneuf – du – Pape. Przy próbie publikacji pojawiła się oto czerwona informacja o takiej treści: "Tytuł zawiera niedozwolone słowa"!

Ciekawe;)))


Zobacz galerię zdjęć:

Chateauneuf-du Pape
Chateauneuf-du Pape Chateauneuf-du Pape Chateauneuf-du Pape Chateauneuf-du Pape Ventox - olbrzym Prowansji Ventox - olbrzym Prowansji
niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości