Stefan Centomirski, Gułag
Stefan Centomirski, Gułag
Krzysztof Hoffmann Krzysztof Hoffmann
1584
BLOG

Wielki Głód

Krzysztof Hoffmann Krzysztof Hoffmann Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 76
Każdego roku w czwartą sobotę i niedzielę listopada Ukraina podnosi pamięć ofiar zbrodni sprzed 90 lat. Zwłaszcza w tym ponurym roku wybrzmiewa to wyjatkowo donośnie. Warto jednak pamiętać zawsze. Tak samo, jak pamiętamy o łagrach, represjach lat czterdziestych i pięćdziesiątych czy zagładzie Kresów. Z góry proszę o podarowanie sobie komentarzy o banderowcach i temu podobne bzdury - ani to czas ani miejsce.

Jutro więc Ukraina ponuro świętować będzie 90 rocznicę poprzedniego ludobójstwa. Bo właśnie tym - ludobójstwem - był Hołodomor, Wielki Głód - zaplanowana i na zimno przeprowadzona operacja przymusowej kolektywizacji i drakońskich kontyngentów zbożowych, ogałacających wsie ukraińskiej SRR praktycznie ze wszystkiego, co na tych wsiach dało się znaleźć do jedzenia, przede wszystkim zaś ze zboża. Kiedy piszę "praktycznie ze wszystkiego" mam na myśli dosłowne tego znaczenie. Kradzież kłosa oznaczała wyrok dla wroga narodu. Prawo "pięciu kłosów" regulowało głód od strony aparatu represji: za kradzież takiej ilości zboża otrzymywało się wyrok śmierci bez względu na jej okoliczności. Do całkowitej ilości ofiar Głodu podawanej przez władze ukraińskie należy więc doliczyć jeszcze ok 125.000 ludzi straconych z mocy prawa pięciu kłosów.

Sama klęska głodu z lat 1932-33 przyniosła ok 6 mln ofiar. Jeśli doliczyć głód z początku lat 20-tych i z roku 1948, zagłodzonych zostało wówczas na terenach Ukrainy ok 10 milionów ludzi. To tak, jakby zamordować np całą Białoruś i jeszcze kawałek województwa podlaskiego albo Litwę, Łotwę, Estonię i Mołdawię razem wziete. Wszystko to przyniósł russkij mir, którego kolejną, wynaturzoną inkarnację oglądać możemy dzisiaj w 4K np w Irpieniu albo w Buczy.

I nie, nie był to żaden wysiłek wsi na rzecz głodujących miast jak chciała (i chce nadal) rosyjska propaganda. Mimo drakońskich kontyngentów nakładanych na wsie aby wykarmić głodujące miasta, ludzie umierali też na ulicach chociażby Charkowa czy Białej Cerkwi. Po części był to efekt katastrofalnych zbiorów w Kazachstanie, który traktowano jako spichlerz bez dna, a który wskutek średniowiecznych metod upraw stosowanych przez kierownictwo ZSRR zwyczajnie przestał przynosić plony bo go zajeżdżono. Ale po części, i to większej, był to po prostu efekt łupieżczej polityki Stalina, który desperacko potrzebował zarówno twardej gotówki jak i nowoczesnej technologii - w czasie więc gdy głodowała Ukraina, na drugą półkulę, do podnoszącej się po kryzysie 1929 roku Ameryki płynęły konwoje pełne zboża, w drugą zaś stronę upragnione dolary i nowoczesna technologia. Nieprzypadkowo w czasie, gdy umierała z głodu Ukraina, powstawały piece Magnitogorska, Biełomor czy pierwsze, przynoszące fortunę odkrywki na Kołymie. Kraj zbroił się i uprzemysławiał - po części za amerykańskie dolary i wydarte Ukrainie zboże. I jeszcze za życie milionów zagłodzonych na śmierć Ukraińców.

I nie tylko Ukraińców. po Po Traktacie Ryskim z roku 1921 poza granicami odrodzonej Rzeczypospolitej pozostały setki tysięcy Polaków. Ot choćby w Żytomierzu, Berdyczowie czy dalej na południe - za linią Zbrucza, w Kamieńcu Podolskim czy północnej części historycznej Mołdawii. Oni także, teraz już jako obywatele ZSRR a ściślej - ukraińskiej SRR, doświadczyli Hołodomoru. I tak samo jak Ukraińcy umierali z głodu. Ci zaś, którzy jednak przetrwali Głód, stanęli już w 1937 roku w obliczu kolejnej represji - tzw "Akcji Polskiej" NKWD. Przypomnę: strzałem w tył głowy zamordowano wówczas ponad 100.000 osób, do łagrów zesłano blisko 30.000, kolejne zaś 100.000 zostało, niejednokrotnie na zawsze, deportowane.

A świat, podobnie jak wielokrotnie w takich przypadkach, patrzył w drugą stronę.

Piszę to ku przestrodze. Wojna w Ukrainie wielu już się "oklepała". Dla wielu jest też niewygodna i kłopotliwa. Świat coraz częściej patrzy w drugą stronę, tęskniąc do "buisiness as usual".

I właśnie dlatego należy pamiętać o takich rzeczach.


Na ilustracji obraz Stefana Centomirskiego, artysty malarza urodzonego w 1928 r na Podolu, na terenach sowieckiej Ukrainy. Po przetrwaniu Hołodomoru matka Centomirskiego została jako wróg ludu zesłana do Gułagu, ośmioletni Stefan znalazł się razem z nią na Syberii.

Interesuje mnie Wschód. Od Mińska aż po Władywostok, od Lwowa po Jangi - Jul i Dżalalabad. Lubię być tam, gdzie niewygodnie, gdzie nic nie jest oczywiste i gdzie czasami da się jeszcze spotkać białą plamę ...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura