Od późnej wiosny b.r. jednymi z najbardziej gorących tematów energetycznych są działania dotyczące dalszego funkcjonowania elektrowni Turów.
Piszę: elektrownia, chociaż z punktu widzenia formalnego zarówno skarga Czech do TSUE , jak też odpowiednie decyzje zabezpieczające i dyscyplinujące tego organu dotyczą powiązanej z elektrownią kopalni węgla brunatnego.
Aktualnie minister Klimatu i Środowiska p. Moskwa w Pradze. Za kilka dni rozprawa w TSUE.
I co może być dalej?
Kilkanaście lat temu starałem się o pracę w najbardziej ówcześnie innowacyjnej firmie energetycznej świata- Enronie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że za rok ta amerykańska firma upadnie z wielkim hukiem, a jej losy staną się kanwą sensacyjnego filmu.
Zanim to nastąpiło , na rozmowie kwalifikacyjnej otrzymałem zadanie: Proszę przedstawić argumenty, które przekonałyby polski rząd do importu energii elektrycznej zamiast jej wytwarzania w kraju!
Miałem wtedy za sobą już kilkanaście lat pracy w polskich elektrowniach, w których staraliśmy się zapewnić zarówno dostępność urządzeń jak też energii z krajowego paliwa. To, że energia w Krajowym Systemie Energetycznym (KSE) musi być krajowa było oczywistością.
Jednak dzisiaj, wymóg krajowego zapewnienia bezpieczeństwa elektroenergetycznego już nie obowiązuje. Import jest obowiązkową opcją, które nie tylko może, ale wręcz musi być rozważana w ramach jednolitego, europejskiego rynku energii elektrycznej.
Jak wpływa to na decyzję o potrzebie zamknięcia elektrowni w Bogatyni ?
Przed początkiem oczątek transformacji 1989 roku polska elektroenergetyka, podobnie zresztą jak energetyki innych krajów europejskich ( nie tylko w Europie Wschodniej), funkcjonowała w formule silnie scentralizowanej.
Oznaczało to m.in. centralizację decyzji inwestycyjnych, ale także eksploatacyjnych dla jednostek wytwórczych.
Centralny planista podejmował decyzje o budowie nowych jednostek (ostatnia, ale zrealizowana już wiele lat później , w dobie gospodarki rynkowej to elektrownia Opole), jak też o poziomie produkcji z poszczególnych elektrowni.
Dodatkowo regulacje prawne umożliwiały w pełni krajowe bilansowanie popytu i dostaw energii. Wymiana międzynarodowa była możliwa, ale każdy kraj mógł się z niej wycofać jeśli uznał ją za niekorzystną.
W takim kontekście był tworzony krajowy miks wytwórczy.
W podstawie obciążenia (największy czas pracy w skali roku) najtańsze elektrownie opalane węglem brunatnym, a dalej elektrownie na droższy węgiel kamienny. Niestety w tamtych czasach nie były dla nas dostępne elektrownie atomowe i nie zdecydowaliśmy się na rozwój energetyki gazowej.
W tym kontekście elektrownia Turów w Polsce i jej więksi pobratymcy w Czechach i Niemczech stali się oczywistymi i podstawowymi elementami bezpieczeństwa swoich krajowych systemów energetycznych.
Ale przyszła reforma rynku energii elektrycznej z jej ostatnim jak na razie etapem w postaci regulacji zawartych w tzw Pakiecie Zimowym z roku 2018.
Z punktu widzenia losów Turowa najistotniejsze wdrożone regulacje dotyczą konieczności znacznie szerszego i obowiązkowego zwiększenia zdolności technicznych transgranicznej wymiany energii.
Nowe regulacje oznaczają w praktyce znacznie łatwiejsze zastąpienie produkcji elektrowni Turów importem energii z czeskich elektrowni w Czechach lub Niemczech.
W takich warunkach przyszedł wniosek rządu Czech ws zamknięcia kopalni węgla brunatnego Turów i faktycznego wyłączenia z ruch elektrowni.
O ile aktualnie prowadzone negocjacje polskiego rządu ze stroną czeską nie okażą się skuteczne prawdopodobnie już 9 listopada będziemy mogli usłyszeć pełne brzmienie zarzutów i listę argumentów z naszej strony.
Miejmy nadzieję, że potrafimy udowodnić, że nie łamiemy unijnego prawa co zarzucają na Czesi i kopalnia, a wraz z nią elektrownia będą mogły, zgodnie z prawem, nadal dostarczać energię do KSE.
Gdybyśmy mieli z tym jednak problemy to być może TSUE będzie gotowe rozważyć argumenty dotyczące konsekwencji technicznych jakie wynikłyby z wyłączenia Turowa.
O ile konieczność zapewnienia lokalnych dostaw ciepła wydaje się dobrze uzasadniać potrzebę utrzymania w ruchu części urządzeń wytwórczych. Jednak argument o konieczności zapewnienia krajowego bezpieczeństwa energetycznego może nie być wystarczający dla uzasadnienia utrzymania w ruchu całej elektrowni wraz z jej najnowszym blokiem oddanym do użytku w b.r., w przypadku, gdyby się okazało, że istnieją możliwości techniczne importu energii z czeskich elektrowni opalanych węglem brunatnym w Niemczech lub Czechach.
Jeśli możliwości techniczne importu energii zostaną wykazane to nie będzie nam wolno w żaden sposób go ograniczać.
W takiej sytuacji nie moglibyśmy wskazywać na zagrożenia naszego bezpieczeństwa elektroenergetycznego na poziomie krajowym, a brak tego zagrożenia mógłby być wykorzystany przez przeciwników Turowa.
W tym kontekście warto jeszcze przypomnieć, że przy obecnych cenach wartość energii niewyprodukowanej w Turowie i koniecznej do zaimportowania może się sięgać nawet 4 mld PLN w skali roku.
I to jest prawdziwa stawka sporu.
Warto o tym przypomnieć i tym naszym współobywatelom , którzy chcieliby jak najszybszego zamknięcia kompleksu energetycznego w Turowie i tym przedstawicielom administracji, którzy szykują argumenty na batalię sądową w Luksemburgu.
Inne tematy w dziale Gospodarka