Zamki na Piasku Zamki na Piasku
3608
BLOG

Nie ma "taka rubryka" jak suwerenność w Bantustanie

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 184

Bantustan v.001.

Bantustan v.002

Bantustan v.003. Do tej wersji zaktualizował polskie państwo obecny rząd. 

Rząd nie posiadający jakiegokolwiek znaczącego sukcesu polityce międzynarodowej. Rząd, który w walce o wolność decydowania o własnym losie w przyszłości nie jest ani lisem ani lewem, ale zwykłym ciamajdą i popychadłem dla wszystkich innych. Polityka zagraniczna prawicowego rządu to ani pies ani wydra. To się nie mieści w "żadna rubryka", gdy chodzi o dyplomację jakiegokolwiek państwa mającego jakikolwiek minimalny szacunek do siebie samego, do własnych instytucji. To się nie mieści w "żadna rubryka" normalnego kraju, aby ustawy uchwalane przez polski parlament były konsultowane lub wręcz ustalane z Izraelem i USA (ustawa o IPN). Doskonale zaś mieści się realiach kraju funkcjonującego na zasadach Bantustanu, że ambasador innego państwa, w tym wypadku USA czy wcześniej Izraela,  zupełnie ignoruje art. 41.1 Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych sporządzonej w Wiedniu dnia 18 kwietnia 1961 r.: "Bez uszczerbku dla ich przywilejów i immunitetów obowiązkiem wszystkich osób korzystających z tych przywilejów i immunitetów jest szanowanie ustaw i innych przepisów państwa przyjmującego. Mają one również obowiązek nie mieszać się do spraw wewnętrznych tego państwa".

Cóż, inni grają tak jak przeciwnik, w tym wypadku Polska, pozwala. A ta pozwala na wiele i to nie tylko na arenie międzynarodowej, ale także na krajowym podwórku.

Nie mogło być dla obecnego rządu od dnia przejęcia władzy żadnym zaskoczeniem to, że będzie traktowany w Europie jak obcy, trędowaty, wróg tolerowany z konieczności a przede wszystkim stan tymczasowy. Wynika to nie z tego, że jest to władza rzeczywiście antyeuropejska (nie ośmieliłaby się być, bo mieszkańcy Bantustanu są prounijni) lub też ma jakiekolwiek inklinacje do dyktatury. Wynika to bardziej z braku chemii politycznej czyli powinowactwa ideowego z tymi, którzy sprawują realną władze w UE. Niemniej jednak aktualna władza wczuła się ona w rolę trędowatego i podjęła się misji wyjaśniania, że nie jest wielbłądem. A im bardziej wikłała się w wyjaśnienia, że nie jest wielbłądem tj. opowieści o praworządności, tym bardziej stawała się niepraworządna. 

Dla ludzi mniej naiwnych jest oczywiste, że praworządność Polski nie była, nie jest i nie będzie troską organów UE. Nie takie historie miały miejsce w UE - kraje UE to nie jest świeckie stowarzyszenie świętych i przecież nie o to chodzi. Po prostu swoim wybacza się więcej. To był, jest i będzie tylko i wyłącznie pretekst. Nie chodzi przecież o to, aby zagubioną polską owieczkę szukać i znaleźć nawet na pustkowiu i wrócić z nią do wspaniałego, europejskiego domu. To jest czarna owca i trzeba ją piętnować i piętnować tak długo aż sami mieszkańcy Bantustanu, którzy postawili na czarną owcę poczują się zagrożeni, przestraszeni, że stanie się coś strasznego, że wyrzucą nas na zbity pysk z unijnego przybytku czy coś jeszcze straszniejszego. A lud Bantustanu nie jest szczególnie odważny - takoż i owa czarna owca z tego ludu. A owca jak to owca z natury odwagą nie grzeszy choć czasem o niej marzy - to jednak natura ciągnie ją na łąki a nie do lasu. 

Moja notka wraz z ostatnim zdaniem zatacza koło - rząd jest tchórzliwy, niesuwerenny. Buńczuczny w warstwie słownej i niezdolny do obrony swojej postawy w chwili, gdy zostanie skonfrontowany z rzeczywistością. Milczy wtedy, gdy mógłby mówić i mówi wówczas, gdy rozsądniej byłoby już milczeć. Nie ma żadnej koncepcji na prowadzenie polityki zagranicznej. Nie wiadomo nawet czym jest dla niego polska racja stanu.  Nie znane są cele, które chciałby osiągnąć w krótszej lub dłuższej perspektywie czasowej. Nie są znane sposoby, które mógłby prowadzić do osiągnięcia tych celów, o ile takowe są.  Można mówić dużo o suwerenności (sanacja suwerenności - tak odbierałem jeden z celów polityki rządu na starcie) - zwykle to nic nie kosztuje, dopóki nie trzeba płacić. Rząd, który konsultuje / ustala z innym państwem kształt swojej legislacji jest z natury rzeczy niesuwerenny. Takimi działania on wręcz legitymizuje swoją niesuwerenność, podległość, zależność. Tylko zachęca innych o wykorzystania swoich słabości i to jeszcze dodatkowo obrzydliwych, niesmacznych, bo wyciągniętych na światło dzienne. W drugiej wersji Bantustanu mieliśmy jeszcze złudzenie jakiegoś niby-partnerstwa, choć to była fikcja w czystej postaci - ale już w tej stoimy w przedpokoju z gaciami ściągniętymi w dół. 

Tak to już jest - w świecie ceni się konsekwencje, wolę trwania przy swoim - nie bez powodu mówi się, że jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B. 

W wypadku polskiego rządu lepiej było nie zaczynać przygody z reformą sądownictwa (przygody w fatalnym stylu, zupełnie nieprzemyślanej, niepotrzebnie procedowanej pod osłoną nocy, z niskiej jakości ustawami, ze zmianami, które miały charakter personalny a nie systemowy, przygody, którą uzasadnia się sędziami kradnącymi kiełbasę i 50 złotych etc.). Jednak jeżeli już zaczęto, to było robić swoje, nie wdawać się w dyskusje i wyjaśnienia i po prostu czekać na użycie owej słynnej opcji atomowej w postaci art. 7 przez KE. Podobnie ma się rzecz z ustawą o IPN, podatkiem od sieci detalicznych, Puszczą Białowieską (teraz nawet pies z kulawą nogą się tym nie interesuje :) 

Cóż, ale do kogo miałaby być moja mowa - rząd ustami swego rzecznika po wysłuchaniu i przeczytaniu połajanek i pouczeń ambasadora Stanów Zjednoczonych twierdzi, że "Polska i Stany Zjednoczone pozostają w bardzo dobrych relacjach i nie zmieni tego jeden incydent". Taka nowomowa. Murzyńskość v. 002. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka