Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński
84
BLOG

Prezydencja bezobjawowa

Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński Polityka Obserwuj notkę 2
A tyle było hucznych zapowiedzi, jak to pokierujemy Europą, jak to zrealizujemy polską agendę, jakich to mamy wspaniałych polityków, których nikt w Europie nie ogra. No i skończyło się jak skończyło.

No i spokojnie, niezauważenie minęła nam polska prezydencja w Unii Europejskiej. Zauważyliście Państwo, że przez pół roku kierowaliśmy Unią? Ja też nie. No bo była to taka prezydencja bezobjawowa.

A tyle było hucznych zapowiedzi, jak to pokierujemy Europą, jak to zrealizujemy polską agendę, jakich to mamy wspaniałych polityków, których nikt w Europie nie ogra. No i skończyło się jak skończyło.

Już same początki były takie mało objawowe. Zwykle na inaugurację prezydencji państwo pełniące tę funkcję organizuje u siebie szczyt Unii. Szczyt, na który zjeżdżają przywódcy wszystkich unijnych krajów, jest doskonałą okazją do promowania kraju gospodarza. A tu, ku zaskoczeniu wszystkich, premier Tusk zdecydował, że szczyt inaugurujący polską prezydencję odbędzie się nie w Warszawie, a w Brukseli. Przecieki rządowe wskazały, iż powodem takiej decyzji była chęć uniknięcia sytuacji, gdy przybywających na szczyt wita, zgodnie z protokołem dyplomatycznym, głowa państwa, czyli prezydent Duda. To taka demonstracja małostkowości urzędującego premiera. W efekcie przybywających na szczyt witał, w imieniu polskiej prezydencji, król Belgów. Kolejny raz interes Rzeczypospolitej przegrał z urażonym ego małego człowieka.

5 miesięcy później premier nie zdobył się na złożenie gratulacji zwycięzcy wyborów prezydenckich, czym potwierdził swoją małostkowość. Znalazł się tym samym w elitarnym gronie trzech europejskich przywódców bojkotujących prezydenta elekta, obok Aleksandra Łukaszenki i Włodzimierza Putina. Zaiste elita.

Szybko pojawiła się kolejna recydywa małostkowości naszego premiera, gdy zbojkotował organizowany przez prezydenta Dudę szczyt Trójmorza. Zasada polityki Donalda Tuska jest prosta: „odwrotnie niż PiS”. Jeśli Andrzej Duda (czytaj: PiS) chce tworzyć Trójmorze, Platforma, czyli Donald Tusk, będzie przeciw. Gdyby prezydent skrytykował idę Trójmorza, Donald Tusk stałby się jego gorącym orędownikiem. Że nie są to gołosłowne sformułowania, świadczy historia poprzednich rządów Platformy. PiS krytykował Rosję i był zdecydowanie antyrosyjski, więc premier Tusk obłapywał się z Putinem i uzależniał Polskę na wiele sposobów od kremlowskiego tyrana. To takie przypomnienie dla tych, którzy słabo pamiętają tamte czasy.

Polska prezydencja zaczęła się jak w filmie Hitchcocka: na początek trzęsienie ziemi. Tym trzęsieniem była waszyngtońska awantura prezydentów Ameryki i Ukrainy oraz zapowiedź prezydenta Trumpa nałożenia wysokich ceł również na import z Unii Europejskiej. Wymagało to natychmiastowej reakcji Unii. By ją omówić, zebranie liderów krajów Unii zorganizował premier Wielkiej Brytanii, choć nie jest ona członkiem UE. Później inicjatywę przejął prezydent Francji. A tymczasem prezydentujący Unii premier Tusk umieścił w internecie filmik pokazujący, jak sprawnie obiera ziemniaki. Też jakiś sukces!

Został wprawdzie dopuszczony do rozmów, choć raczej w charakterze mało zorientowanego obserwatora. O braku orientacji świadczą jego ówczesne wpisy przed i po szczycie. W drodze do Londynu zamieścił wojowniczy wpis tłumaczący, że wielka Unia nie potrzebuje pomocy jakieś tam Ameryki, by poradzić sobie ze słabą Rosją. Gdy w Londynie zorientował się, że sprawy wyglądają inaczej niż myślał, przekonywał, że tylko w sojuszu z USA Europa może obronić się przed Rosją. Cieszy dostrzeżenie realiów przez Donalda Tuska. Tylko po co było się wcześniej wygłupiać?

Przywódcy najważniejszych krajów Unii i postanowili pojechać do Kijowa. Pojechać mógł też Donald Tusk, ale osobnym pociągiem, by nie przeszkadzać w poważnych rozmowach.

Smutnym symbolem jego marginalizacji jest filmik z peronu w Kijowie, gdzie samotny i zagubiony bezskutecznie usiłował dołączyć do dyskutujących między sobą kanclerza Niemiec, prezydenta Francji i premiera Wielkiej Brytanii.

Dopuszczono go jednak do wspólnej rozmowy telefonicznej z prezydentem Trumpem. Jednak, jak zeznał redaktorowi Rymanowskiemu, jego udział w rozmowie ograniczony został do przedstawienia się. Zawsze to coś. To, że mógł się przedstawić, zawdzięcza wspólnej rozmowie z literami największych krajów Unii. Gdyby premier Tusk sam zadzwonił do Białego Domu, Donald Trump nie odebrałby telefonu.

Podobna była sytuacja po izraelskim ataku na Iran. Przywódcy Unii Europejskiej (Nie mylić z Donaldem Tuskiem!) podjęli się mediacji w tej sprawie, a o całej tej inicjatywie premier Tusk dowiedział się prawdopodobnie z mediów.

Dlaczego tak sądzę? Bo wcześniej, po swojej rozmowie z prezydentem Putinem, Donald Trump postanowił poinformować o jej treści najważniejszych przywódców Unii Europejskiej. Relację z rozmowy złożył przywódcom największych krajów Unii, a również prezydentowi Finlandii. Do „prezydenta” Europy Donalda Tuska jakoś nie zadzwonił.

Dużym sukcesem ogłoszono porozumienie krajów Unii w sprawie budżetu zbrojeniowego. Dla Polski odznacza ono otrzymanie homeopatycznych funduszy dla naszego przemysłu zbrojeniowego, podczas gdy gros europejskie środków zasili firmy zbrojeniowe z Francji, Niemiec i Włoch. A kredyty, zaciągnięte na ten cel, spłacać będziemy tak jak wszyscy. Dodatkowo będziemy musieli kupować sprzęt wyprodukowany przez europejski przemysł, niekompatybilny z zakupionym niedawno za ciężkie pieniądze sprzętem amerykańskim. Pozostaje tylko zdecydować klasyka „zawrót głowy od sukcesów”.

Coraz więcej państw Unii wprowadza kontrolę na swoich granicach. Strefa Schengen odchodzi do historii. Tracimy to, co było jednym z największych osiągnięć integracji europejskiej, swobodny przepływ ludzi. Kadencję Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej można było podsumować tym, że najlepiej wyszła mu Wielka Brytania. Teraz, gdy przewodzi polskiej prezydencji, zanika strefa Schengen, a proces rozpadu Unii nabiera przyspieszenia.

Symbolicznym podsumowaniem polskiej prezydentury jest informacja, że nowa umowa o handlu z Ukrainą jest gotowa. Najbardziej drażliwą częścią tej umowy jest obrót produktami rolnymi, które stanowią istotne zagrożenie dla polskiego rolnictwa. Minister Siekierski, formalnie kierujący pracami Rady Ministrów Rolnictwa, zaskoczony tym faktem stwierdził jedynie, że jest mu z tego powodu przykro i jest rozczarowany.

Podobnie wygląda sprawa z przygotowaną umową z Mercosure, która będzie gwoździem do trumny polskiego i nie tylko polskiego rolnictwa. Rząd Donalda Tuska informuje czasami, że jest przeciw tej umowie, ale nie robi nic by zbudować mniejszość blokującą. I nie zrobi nic, żeby sprzeciwić się interesom Niemiec. Interes polskiego rolnika i bezpieczeństwo żywnościowe Polski nie stanowią dla uśmiechniętej koalicji żadnej wartości.

To tylko kilka wybranych przykładów z całej serii osiągnięć polskiej prezydencji. W sumie możemy świętować to, że się skończyła. Dalsze jej trwanie sprowadziłoby jeszcze większa katastrofę. W jednej kwestii przechwałki Donalda Tuska wydają się prawdziwe: nikt go w Brukseli nie ograł. Po prostu nie został dopuszczony do gry.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj2 Obserwuj notkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka