Może nie dosłownie taką jak w USA ale coś zblizonego.
W USA zjawisko to przybrało takie znaczenie dzięki unormowaniom prawnym jakim podane były tamtejsze media. Musiały oddawać część czasu antenowego - darmo - dla "słuzenia interesom publiczniości" (nasza misja?) a to realizowano przez oddawanie czasu antenowego organizacjom religijnym czy quasi religijnym. To spowodowało niemal eksplozję transmisji wielkich zgromadzeń wiernych skupionych wokół charyzmatycznych mówców. Odpowiedni wygląd (teleewangelista najczęściej wyglądał jak postać z koczowatego obrazka), ekspresja mowy, gestu zatrzymywały widza. A oglądalność była i jest bożkiem.
Co najciekawsze - zmiana przepisów, które zrównały czas sprzedawany z czasem darmowym poświęconym "interesom publiczności" spowodowało gwałtowne skomercjalizowania tych programów, które stały się dostepne tylko dla bogatych lub popularnych wyznań
U nas jest inna sytuacja. Ale .......
Polska pawiem i papugą - głosi wieszcz. Czy to się zmieniło?
Teleewangelizacja jednak jest tylko komercyjną scieżką donikąd. Jest ona oparta na przywództwie charyzmatycznych jednostek, których występy graniczyły z egzaltacją. Nie roztrząsały dylematów moralnych. Ich przekaz jest prosty: Dobro - zło; piekło-niebo, zbawienie - potepienie; smierć - wskrzeszenie.. Przekaz na granicy histerycznej egzaltacji. Nie wymagał wielkiego zaangażoweania od widzów - a jedynie poddania się wizji teleewangelisty. Widz jest przedmiotem a nie podmiotem. Nie miał wytwarzać w sobie żaru wiary. Miał przyjmować ten żar od centralnej postaci spektaklu. Widz nie ma adorować. Widz ma wzięść udział w adoracji kaznodziei.
Kazdy taki spektakl kończył się wytwarzaniem u obserwatorów poczycia zagrozenia - czy to gniewem Boga, działaniem szatana czy zagrożenia egzystencji kościoła. i apelem o datki. Nr kont przewijały się na ekranie telewizora.
Teleewangelizacja była skuteczna. Zarówno w sensie oglądalności jak i finansowym.
Czy nadszedł u nas czas na teleewangelistów?
Podczas katolickiej Mszy św. - po kazaniu - jest taki moment ciszy - gdy Kapłan odchodzi od kazalnicy i wierni pozostają z tym co usłyszeli i modlitwą. Nikt im wówczas nie wykrzykuje, nie tańczy, nie podaje nr konta. Nikt nie narzuca swej charyzmatyczznej wizji.
Proszę zostawcie nam ten moment ciszy i skupienia.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo