Samolot szedł w górę pchany niewyobrażalną siłą silnika. Niebo błękitne. Morze ludzi wokół nie istniejące. I nagle raz, dwa, trzy, cała seria. Żarzące się punkty niczym jakieś stado gwiazd runęły spod jego skrzydeł prosto w to niebo. Wszyscy na to patrzyliśmy, był tylko samolot, nie, były tylko flary. Jasne, drażniące i przykuwające wzrok, zarówno ten ludzki jak i wzrok pocisków samosterujących, które szukałyby samolotu. Ale by nie znalazły. Bo feeria świateł odwróciłaby ich wzrok. Te światła niczego nie rozjaśniają, te światła oślepiają, tego kto szuka celu.
Nowe wiadomości, artykuły, wideo przekazy są palące. Ważą się losy świata, ojczyzny, przyszłości. Jaskrawe tytuły, kolorowe zdjęcia, drażniące świadomość zbitki słów i pojęć. I "radar" człowieka zaczyna się im przyglądać. Jak się układają? Co zwiastują? Które najjaśniejsze? I zaczyna się pogoń za "flarami". A ich coraz więcej. Cały przemysł, całe masy ludzi i pieniądze w pocie czoła płodzące, produkujące, wytwarzające - "flary". To już produkcja masowa. To broń masowej dezorientacji, masowego oślepiania. Wprowadzania w trans, w pętlę pogoni za czymś, co stale umyka, stale się pojawia, przykuwa naszą uwagę, "nasz radar", tak że o jakimkolwiek celu poza nimi, nie jesteśmy w stanie realnie pomyśleć.
Właśnie poszła nowa salwa.

Będziemy za nimi gonić. Aż... skończy się nam paliwo.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo