1. Ja w jakimś francuskim miasteczku po drodze.

2. Witraże w katedrze.

3. Film z wnętrza katedry. Odtwarza się (chyba) po przejściu na flickr.


Nie wiem kim był święty Front, ale ma swoją katedrę w Périgueux. Szedłem tam z Sorges znów z moim młodym belgijskim przyjacielem. Jorre nauczył mnie jeść niedojrzałe kolby kukurydzy. Zerwaliśmy na polu i do buzi. Słodkie to to było, sok ściekał. Dało się jeść. Potem trochę brzuch nie tego, ale co tam, mężczyzna wszystko zniesie. W Périgueux Jorre poszedł dalej, a ja zostałem, bo była prywatna oferta noclegu donativo. We Francji donativo to generalnie 10 Euro. Sympatyczna właścicielka, widząc zmęczonego pielgrzyma, zaproponowała mi nawet masaż nóg. Ech... chłopie, chłopie - trzeba się było zgodzić!
Périgueux to ładne, całkiem spore miasto. Katedra św. Fronta niezwykła, taka przedgotycka jeszcze, powstała przed 1150 rokiem. Kopuły prawie jak w Hagia Sophia, witraże, że ach. Po samym mieście zrobiłem blisko 10km, chodząc i chodząc, szukając sklepu z jedzeniem, sklepu ze skarpetkami :) Zasnąłem mocno zmęczony.
-------------------------------------------------
Album z resztą zdjęć(link zewnętrzny).
Całość relacji w książce(link zewnętrzny)
-------------------------------------------------