1. Wschód słońca nad Atlantykiem.
2. Camino del Norte
3. Zejście do Markina Xemein
95 dnia szlak odszedł od wybrzeża Atlantyku i poprowadził nieco w głąb lądu. I znów to del Norte prawie 1700 metrów podejść w górę i ponad 1500 metrów w dół.
Zostawiłem ocean, ale zyskałem sporo znajomych. Dwie milczące dziewczyny, które widziałem przed albergą w Zarautz, okazały się Czeszkami! Jana i Jana :) Obie studentki. Jedna studiowała coś humanistycznego czy artystycznego a druga fizykę. Pogadaliśmy o cząstkach elementarnych :) Wspaniałe dziewczyny.
Poznałem też dość niezwykłej urody młodą Francuzkę. Emillie wybrała łóżko nade mną. Zaproponowałem pół melona. Nie chciała, ale jako to kobieta, potem zmieniła zdanie.
Z Manuelą, Rumunką mniej więcej w moim wieku jadłem obiad i ucieliśmy sobie dłuższą pogawędkę. Kurcze - dzielna kobieta. Z Irun do San Sebastian szła nocą wzdłuż drogi dla samochodów. Niesamowite.
Ale to wszystko nic. Gdy wszedłem wieczorem do ogólnej sali pełniącej rolę jadalni, w niej tłum. Po mojej lewej stronie na krześle cud dziewczyna. Siadłem sobie obok. Nagle słyszę: - Jesteś z Polski? Potem Czeszki zapronowały mi piwo, a Emillie przyniosła kubek z winem i w ogóle... to sobie w książce możecie poczytać bo ech... Dzień to był ciekawy
---------------------------------
Album ze zdjęciami z tego dnia - tutaj(link zewnętrzny).
Całość relacji w książce(link zewnętrzny)