No to już do końca...
1. Znak drogowy w Hiszpanii, na lewo "camino".

2. "Kamyk" w morzu.

3. Plaża nad Atlantykiem.

105 dnia szedłem 40 kilometrów z Buelna do Cuerres. Ciężki dystans, ciężka pogoda chociaż chmurna, więc doszedłem zmęczony. W Cuerres albergę prowadzi Niemiec. Manfred jest super. Alberga jest super. W misce przeprałem rzeczy, a potem odpoczywałem. Wieczorem Manfred zaprosił mnie i jednego pielgrzyma Hiszpana na kolację. Był jego przyjaciel (też Niemiec) z żoną, żona Manfreda też. Wszyscy rozmawialiśmy... Kurcze no - Europa. Kto nie był, kto nie szedł, kto siedzi za swoim płotem, to nie wie, że ludzie, gdzie indziej i my, to tacy sami ludzie i sporo nas łączy. Ale są tacy, co lubią dzielić, po wyznaniu, po narodowości, jeszcze tam po czymś. Byle podzielić. Żeby jedni przeciw drugim. Nie na tym polega chrześcijaństwo. Przed Cuerres fajny kamień w Atlantyku, coś tak wielkości boiska piłkarskiego. Stałem tak i patrzyłem na niego, próbując pomyśleć ilu ludzi go widziało, ile lat minęło, jak to wszystko płynie i kim jesteśmy w tej wielkiej pielgrzymce, jaką jest życie.
---------------------------------
Blog i reszta zdjęć z tego dnia: {TUTAJ}
Całość relacji w książce dostępnej w wydawnictwie Gaudium:
