Zbyszek Zbyszek
590
BLOG

Co ludzie znajdują na Camino de Santiago

Zbyszek Zbyszek Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

image

To śmieszna historia. Bo generalnie rzecz biorąc, trudno precyzyjnie powiedzieć, wyjaśnić i nazwać, przyczyny, które człowieka popychają na tę drogę. A jednak w XXI wieku setki tysięcy ludzi, całkowicie indywidualnie, samodzielnie, wbrew przeciwnościom, ograniczeniom i przy braku istotnej promocji medialnej wyrusza na wielotygodniową – bywa samotną – drogę do Santiago de Compostela.

Czemu to robią? Co nimi kieruje? Albo jeszcze – co może ważniejsze – co na niej znajdują i dlaczego tak bardzo chcą wracać? Jak to jest, że ustawiczny wysiłek, brak zagwarantowanych noclegów, dwutygodniowy, trzytygodniowy, miesięczny, a bywa, że wielomiesięczny marsz, przyciąga ludzi? Co takiego im daje? Co ludzie znajdują na Camino de Santiago? Temu poświęcony jest ten tekst.

Aby znaleźć odpowiedź po prostu zadałem pytanie pielgrzymom. Polskim i Amerykańskim. Bo trochę inne kultury i ludzie. „Gdybyś mógł zabrać jedną ‚rzecz’ z Camino do życia codziennego. Co by to było?” – zapytałem. Dostałem kilkaset odpowiedzi. Spontanicznych. Nie kombinowanych. Rzeczywistych. Układają się w kolorową mozaikę, która nabiera swojego własnego sensu, która może nas wszystkich – pielgrzymujących do św. Jakuba – opisuje. A więc czego takiego pielgrzymi doświadczyli i co chcieliby zabrać z Camino w codzienne, zwykłe życie. Oto 11 najczęściej wymienianych odpowiedzi:

 
1. Wyruszać bez oczekiwań.

To, co się rzuca w oczy, to podkreślanie przez pielgrzymów, że zabraliby do domu to uczucie, że wyrusza się bez oczekiwań. W drodze reaguje się na to, co ta życie przynosi. Na to, co przynosi kolejny dzień. Przychodzą doświadczenia, wrażenia, zdarzenia. Ale wszystkich ich, nie oczekujemy. Gdy się pojawiają, nie mówimy – o to właśnie chodziło, to chciałem dostać, osiągnąć, mieć, – to było moim celem.

Jest przeciwnie. Ludzie wyruszają, będąc popychani bardziej przeczuciem niż wiedzą, koncepcją, tego jak ma być. Ten brak oczekiwań, ta zgoda na to, co przyniesie dzień, co przyniesie życie jest chyba pierwszym ciekawym doświadczeniem Camino.

 
2. Tu i teraz.

Podkreślają pielgrzymi, że będąc na Camino są „tu i teraz”. „Living in the moment” – piszą Amerykanie. I chyba tak właśnie jest. Pielgrzym idąc przez „tu i teraz” doświadcza wszystkiego o wiele bardziej, mocniej, głębiej. Jednocześnie w tym samym momencie traci. Co traci? Cały bagaż myśli nieustannie odwołujących się do niepewnej przyszłości, do gorzkiej lub pomyślnej przeszłości.

Niczego nie oczekując, staje twarzą w twarz z tym, co go na tej drodze spotyka. I nie są to psychologiczno-filozoficzne dywagacje, tylko proste doświadczenia znakomitej większości tych, którzy wyruszyli. Może właśnie z tego powodu, z powodu bycia „tu i teraz” doświadczenia pielgrzymów są tak intensywne, tak „kolorowe”, tak ich poruszające.

 
3. Spokój.

– Pokój mój daję wam – mówił Jezus do Apostołów, pewnie także i do św. Jakuba. Ale czy znajdujemy w życiu tak naprawdę pokój? Czy mamy jego doświadczenie na co dzień, czy jeszcze jeden powód do samowyrzutu, że przecież powinniśmy go doświadczać, tylko za słabo się staramy.

Prawda jest taka, że ta droga wnosi w świadomość nią idących głębokie doświadczenie pokoju. Doświadczenie, którego źródłem nie jest praktyka obrzędów religijnych, tylko praktyka prostego życia, postępowania, praktyka drogi. Pokój na Camino pojawia się w „sercu” idącego i nie sposób temu zaprzeczyć, i nie trzeba tego uzasadniać, ani nikogo przekonywać. To po prostu powszechne odczucie i doświadczenie. Może doświadczenie, którego nam brak, w bieżącej codzienności.

 
4. Ufność.

Z ufnością jest pewien kłopot, acz wymieniana była także wiele razy. No bo co to znaczy – ufność? Gdy pytałem, padały odpowiedzi. Więc ufność to znaczy, że człowiek czuje się „częścią drogi”, że wszystko jest okej, na swoim miejscu, że tak czy inaczej znajdzie to, czego będzie potrzebował, że dojdzie do celu, że jest w jakiejś przestrzeni opieki, innych ludzi, Boga, okoliczności. Że niezależnie „jak będzie”, „będzie dobrze”. Proste.

 
5. Cel.


Doświadczenie posiadania celu przenosi nas, z doświadczeń egzystencjalnych lub mistycznych do tych bardzo praktycznych. „Cel” – łączy w sobie obydwie kategorie. To szalenie ważne – podkreślają pielgrzymi – że wstajesz i… masz cel. Że go masz w każdym momencie, w każdej chwili. Masz cel o poranku, masz go, gdy zasypiasz, masz go w kawiarni, gdy pijesz kawę, masz go – zawsze. Cel jest stale obecny z człowiekiem. Nie ma takiego momentu drogi, gdy go nie ma.

Cel staje się więc „substancją” drogi. Jej „istotą”. Bez niego, byłoby to zupełnie innego. To Cel tworzy drogę, porządkuje nasz wysiłek, prostuje myśli.

Do Celu wiodą strzałki. Te małe żółte znaki na drzewach, słupach elektrycznych, murach, asfalcie, budynkach, czasem nawet  na śmietnikach stają się towarzyszami pielgrzyma. Gdy wróci do domu, wzrok mimowolnie czasem szuka tych strzałek. – O jest! – chciałoby się powiedzieć z radością.

Te strzałki to związek drogi z Celem. To jego odpowiedź, że jesteśmy na właściwej do niego drodze. Że się nie wałęsamy, nie błądzimy, nie idziemy w przeciwnym kierunku – to byłby dopiero stres. Więc tych wskazówek, tych upewnień potrzebujemy i stają się – można powiedzieć – naszymi wesołymi towarzyszami w zmierzaniu do Celu.

 
6. Wolność.


To w sumie dziwne, że pielgrzymi mają doświadczenie ogromnej wolności, idąc Camino. Dziwne, bo przecież przez miesiąc (czasem więcej, czasem mniej) idą wytyczoną, określoną trasą, wiodącą do jednego ściśle określonego celu. Więc jak to, wolność? Gdybyś mógł dzisiaj iść „w prawo”, a jutro w „lewo”. Gdybyś dzisiaj mógł zmienić zdanie i powiedzieć, a teraz idę do innego miasta, a jutro wcale nie idę, przerywam i wracam, bo tak właśnie mi się chce. To byłaby wolność.

Tymczasem Camino jest przecież dyscypliną. Jeden jest cel. Wytyczona ścieżka. Każdego dnia, staramy się iść w kierunku celu, a nie gdzieś indziej. Każdego dnia, wiele rzeczy musimy robić. Musimy iść, musimy zorganizować jedzenie, musimy prać swoje rzeczy, musimy robić wiele, by posuwać się naprzód. A jednak towarzyszy temu autentyczne przeżycie wolności.

Być może to przeżycie rodzi się z braku. Z braku tych odniesień do przeszłości i przyszłości. Z braku wiedzy o tym, co przyniesie dzień i przyjmowaniu tego, co się dzieje, na bieżąco. Z życia „tu i teraz”, z reagowania na to, co tu i teraz, a nie kiedyś, ze swobody wyboru jak będziemy iść, gdzie się zatrzymamy, gdzie odpoczniemy. To bieżące doświadczenie obecnej chwili, połączone z brakiem oczekiwań i swobodą wyboru naszych „małych kroków” (którą przecież z a w s z e  posiadamy), przynosi pielgrzymom doświadczenie wolności.

Są wolni, bo idą tam, gdzie chcą. Bo wybrali cel i drogę. Bo decydują na bieżąco na wybranej drodze, co robić. Bo nie krępują ich obawy o przyszłość, oczekiwania co do przyszłości, związki z przeszłością. Są wolni, bo idą tam, gdzie chcą i tak, jak chcą. Są wolni dzięki drodze, na która weszli.

 
7. Kawa, ranne wstawanie i wczesne chodzenie spać.

Śmieszna sprawa, ale wiele osób wymienia smak kawy, jak rzecz, którą chcieliby zabrać do domu. Na Camino wszystko wydaje się smakować inaczej, więc nie tylko kawa jest wymieniana wśród tych „smaków”, ale ona najczęściej. Bo rano. Bo rześkie powietrze. Bo kawa w Hiszpanii zazwyczaj naprawdę dobra. Bo doświadcza się tego wszystkiego inaczej niż w codziennym życiu.

Wczesne pobudki to kolejny „śmieszny” element, który się powtarza, jako coś, co pielgrzymi znajdują cennym i co warto byłoby zabrać „do domu”. Pielgrzym rusza wczesnym świtem. Zresztą, to czasem konieczność, bo publiczne schroniska/albergi potrafią się zapełniać naprawdę wcześnie. Poza tym, po dojściu na miejsce szereg obowiązków związanych z toaletą własną i odzieżą, z jedzeniem. Więc bywa się „zmuszonym” (a człowiek czuje wolność!) do wczesnego wstawania, czasem przed wschodem słońca. I wtedy to słońce wschodzi już na drodze. Niezapomniane wrażenia.



8 Radość.


Jak jest spokój i doświadczenie wolności, to pojawiają się radość i wdzięczność. Obydwie niemal równie często wymieniane. Nie byłoby łatwo dokładnie wskazać: za co ta radość, za co ta wdzięczność. Początkowo pielgrzym wymieniałby to i tamto, ale skończyłby na tym, że za wszystko. Za całą tę drogę. Za wszystko, co na niej doświadcza i  – uwaga – łącznie z bólem, problemami i chwilami trudnymi.

 
9 Prostota.

Bardzo wiele osób pisze o doświadczeniu prostoty i roli minimalizmu. To powszechne odczucie u tych, którzy szli drogą. Piszą do zdumiewającym odkryciu jak MAŁO trzeba, żeby być szczęśliwym. Może to jest właśnie tak,  że „wiele” wcale szczęścia nie przynosi, wbrew obietnicom i pragnieniu, żeby więcej mieć, doświadczać, odczuwać, kontrolować, zrobić, zagwarantować itd. Wiele osób podkreślało, jak dobrze jest mieć mało. Jakie to fantastyczne odczucie. Ciekawe.

 
10. Ludzie.


Ten dziesiąty punkt jest może najważniejszy. Bardzo wiele osób odpowiadało, że chciałoby zabrać do domu przyjaciół, jakich spotkali na Camino. Chcieliby doświadczyć takich spotkań i relacji z ludźmi, jakie się dzieją na tej drodze. Amerykanie i Polacy opisują to w niemal identycznych słowach: – Istnieje jakaś więź między ludźmi. Można na siebie liczyć. Mamy te same sny, te same marzenia, te same pragnienia. Otwartość. Można podejść do kogoś obcego i po prostu porozmawiać – pisali pielgrzymi.

Myślę, że istotą Camino jest doświadczenie wspólnoty z nieznanymi sobie ludźmi. Sam byłem zdumiony, gdy w Sain Jean Pied de Port z moich żartów śmieli się w głos Brazylijka i Włoch, Holenderka i Hiszpanie. Gdy rozmawiałem z Niemcami i… kurcze – przecież było coś między nami. Jesteśmy bardzo podobnymi ludźmi, gdy spotkamy się tak po prostu. Gdy z Polakami, każde spotkanie to serce na wierzchu i uśmiech, i ciepło i duma, że my Polacy. Jakoś tak normalnie, gdy Amerykanie rozumieli mnie, co do moich motywacji, a ja ich, co do ich przeżyć.

Na Camino doświadczamy może chrześcijaństwa normalnego, to jest znów – wspólnoty ludzi. Tego, co nas łączy. Odnajdujemy to coś. Amerykanie mówią: „bond”. My mówimy: „więź”. I może na tym polega człowieczeństwo: na pozytywnych związkach między ludźmi. I może takiego życia byśmy chcieli, nie zawodów szczurów, które właściciele wypuszczają z klatek dziwnej, codziennej rzeczywistości na kolejny – czasem bratobójczy – wyścig.

 
11 Religia.

Pojawiały się w odpowiedziach odniesienia do Pana Boga itd. Nie były one jednak częste. Może to jest tak, że Camino jest formą religijności, tylko nieco innej od tej, proponowanej przez „specjalistów”. Może jest ta droga religijnością utraconą i zapomnianą, a rzeczywistą. „Jedni drugich ciężary noście”. „Po tym was poznają, zeście uczniami moimi, gdy miłość wzajemną mieć będziecie”. „Dam wam pokój”. Ten pokój, to wzajemne noszenie ciężarów (wzajemną pomoc), ta wzajemna miłość (otwartość, ciepło, więź, przyjaźń) zdają się być nieodłącznymi częściami Camino.

Nas uczono, że po tym nas poznają (żeśmy chrześcijanie), że chodzimy do kościoła. A to może być za mało, albo całkiem nie to, o co pierwotnie chodziło. Niezależnie od tego, Camino jest jednak drogą do grobu św. Jakuba Apostoła. Tego starszego czyli brata Jana. Ci dwaj jakby Polacy. Bo strasznie byli zapalczywi i narwani, w odróżnieniu od reszty uczniów. Sam Jezus powiedział o nich „Synowie gromu”. Może z uśmiechem – nie wiadomo.


Podsumowanie

Camino jest dla wszystkich. Jedna Amerykanka napisała, że w odróżnieniu od innych dróg i podążań, nie spotkała nikogo, kto dotarłby na miejsce i żałowałby, że mu to zabrało za wiele czasu ???? Więc tysiące ludzi z całego świata poświęca swój wolny czas i środki, by iść. By zdobywać pęcherze i pieczątki, by kurz drogi osiadał na ich ciałach i ubraniach. I… tak, tak… „pęcherze” i „kurz” były także wymieniane jako to, co ludzie chcieliby zabrać ze sobą do domu. I przez to właśnie może najbardziej widać, czym ta droga jest dla człowieka.

Wyprowadza go ona z rzeczywistości nam przygotowanej przez państwo, media, preparowaną kulturę, społeczeństwo, do rzeczywistości drogi i ludzi. Do rzeczywistości, od której się niczego nie oczekuje, niczego się nie udaje, która przynosi wolność i radość, pokój i więzi międzyludzkie, jakich trudno spotkać gdzieś indziej. Przynosi ona doświadczenie człowieczeństwa, tego, czym ono może być, jakie może być i chyba za to właśnie warto podziękować tej drodze, św. Jakubowi i samemu Bogu, który z góry (albo z jakiegokolwiek innego kierunku ???? patrzy z uśmiechem i chyba satysfakcją, na „mrówki” podążające do Santiago, z których każda jest mu najdroższa, z każdej się cieszy, dla każdej chce tego samego: pokoju, radości, wolności, życia i szczęścia.

 

 ----------------------------------------

Moja książka o Camino – za pieniądze i za darmo – tylko brać i czytać {TUTAJ}

Ten sam tekst na blogu, z dołączonymi autentycznymi odpowiedziami pielgrzymów z różnych krajów {TUTAJ}

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości