Wczoraj padła rekordowa wygrana w Lotka, prawie 60 mln. złotych. Zwycięzców było jednak trzech. Za bezbłędność otrzymali po 19.268.238.40 zł. na głowę. Pozostali musieli się już uraczyć raczej drobnymi ze stołu bankowego. A więc za trafioną piątkę "Lotek" wypłacił 5.076.60. zł. Tych którzy się tym faktem radowali było w/g informacji "Lotto" aż 644 osoby. Czwórkę wytypowało trafnie, uwaga! aż.... 31.128 graczy! Ci dostali do ręki za prawidłowe skreślenie jedynie 190 złotych. Tradycyjną "trójkę", którą najczęściej się w Lotku wygrywa, obstalowało, bagatela, aż 571.008 graczy (dziwna to liczba, ale mówiąca o ilości wygranych w/g Lotto). Oni zainkasowali stałą kwotę w wysokości 24 zł.
Nie chcę się czepiać, ale i wygrane i ilość graczy trochę mnie znurtowały za sprawą sąsiada, który gra w tę grę stale. To on mi powiedział , że tzw. kumulacje w Lotto to chwyt gorszy od zakupu biletu kinowego na dziadowski film, ale w tym przypadku wiesz co kupiłeś i straciłeś, chociaż po fakcie. W przypadku wygranej w Lotto pozostajesz w stałej niewiedzy. Po pierwsze wygrany nigdy się nie przyzna że wygrał sporą sumę np. "6". Po drugie sąsiad nie wierzy żeby tam gdzie w grę wchodzą gigantyczne pieniądze nie istniała chęć zaciemnienia obrazu gry na swoją korzyść. Dawniej - powiedział (i tutaj proszę mnie poprawić, jeżeli się mijam z prawdą powtarzając) - brało się kupon i kreśliło "iksy" na liczbach, w czterech tabelkach, a w każdej z nich było miejsc od 1-49 co dawało więcej szans na wygraną. Za wszystko płaciło się albo 2 zł za calość, albo 2 złote za tabelkę.za kupon z sześcioma liczbami. Tutaj mogę się mylić z opisem - bo i sąsiad także nie był go pewien -, ale o ile dobrze sąsiad pamięta (ja również) żadnych kumulacji wówczas nie było. Dzisiaj się płaci trzy złote za wytypowanie 6 liczb, no i są te kumulacje.
Nie, nie czepiam się samej gry w numerki. Kto ma pojęcie o matematyce ten wie, że to tak naprawdę mało efektywna gra. Ja się czepiam, idąc za myślą sąsiada, naciągania klientów. Reklama niby jest dźwignią handlu, więc reklama krzyczy: Graj w Lotto, bo jest 50 mln, do wygrania! A skąd ja mogę wiedzieć, że jest aż tyle do wygrania? A może jest mniej, tylko tak sobie mówicie aby przyciągnąć klienta?
To tak jak z biletem do kina, o którym mówił sąsiad. Napiszą w reklamie żeby zajść do kina, bo jest "super film", i człowiek biegnie do tego kina, a potem zgrzyta zębami, że się naciął na totalną chałę, ale chociaż może powiedzieć że tę chałę obejrzał. W Lotto takich szans już uczestnik zabawy nie ma, poza widokiem latających kulek, które mogą najczęściej doprowadzić do wściekłości.
Sąsiad który wprawdzie teraz wygrał czwórkę, ale chyba jednak wpłacił na jej zdobycie "piątkę" :) wyznał bo był zły, że jego zdaniem - zdaniem starego lotkowicza - wypłaty z wygranych w "Totka" są mocno niesprawiedliwe i zarazem podejrzane, co zresztą pokazała obecna rekordowa kumulacja. Sąsiad uważa, że to oszustwo i zdzierstwo z tymi wypłatami, i że pewnie ten komputer w centrali celowo nie zlicza wszystkich szczęśliwców " żeby zarządowi więcej kasy zostało na koncie". Ja, przyznam szczerze, w ten rodzaj wzbogacenia się i podejrzliwości raczej nie wchodzę, gdyż wiem z autopsji, że czyste zyski, i to do pewnego poziomu osiąga człowiek wyłącznie własną pracą, pozostałe poziomy (nagłego) bogactwa zdobywa on już na 99.9% albo złodziejstwem albo poprzez różne dojścia i znajomości, które ze złodziejem spacerują pod ramię. Mogę się jedynie zgodzić z rozczarowanym sąsiadem, że te lottowe, wysokie kumulacje rzeczywiście wyglądają z punktu handlowego dość podejrzanie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości