Tak jakoś wyszło, że …, nie, chwileczkę, „jakoś” to nie najlepsze określenie, bo tak naprawdę, to sprawka Baby Juniora, który zmienił mi priorytety, w efekcie czego zmieniłem strategię lektur i czytam prasę z miesięcznym mniej więcej opóźnieniem. Strategia okazała się, całkiem przypadkowo, trafna i pouczająca, bo wyraźnie widać, które teksty były trafne, a które nie przeszły próby czasu i dlaczego.
Tak więc słyszałem gdzieś w mediach, że po ogłoszeniu epidemii, nastąpił paniczny szturm na sklepy i wykup towarów, ale nie bardzo w to wierzyłem, dopóki nie zobaczyłem artykułów ze zdjęciami pustych półek, bo w najbliższym otoczeniu takich ekscesów nie doświadczyłem. To że może zabraknąć produktów w systemie, który opiera się na nadprodukcji, świadczy o potężnym niedowładzie wyobraźni.
Pewnie takie zachowania miały miejsce na terenach zaludnionych przez lemingi, które przez ostatnie trzy dekady traktowano propagandą o wiecznej młodości bez zmarszczek, o śmierci nie wspominając. No i stąd ta frustracja w zderzeniu z rzeczywistością i agresja nią wywołana. Dzieciakom odebrano zabawki.
Dodajmy do tego trzy pokolenia – bo trzeba liczyć od 1939 do 2015 – poddawane różnego rodzaju represjom, tresurze i propagandzie, na której tuczyły się środowiska resortowe, którym w r. 2015 odebrano rząd dusz.
Na szczęście, w skali społecznej, srodowiska te stanowią nieliczny, choć toksyczny, margines. Reszta ludzi sprostała wyzwaniu, czego dowodem jest lawina prospołecznych inicjatyw. Epidemia sprawiła nagle, że ludzie uświadomili sobie i docenili, jak ważna jest rola bezpośrednich interakcji i relacji wspólnotowych. Jak pisał Kochanowski: „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz”.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo