Nie mogę się nadziwić upodobaniu salonowiczów upajających się smakiem dziesiątej wody po kisielu. Te wszystkie dywagacje na temat rozmaitych wydarzeń z zakresu polityki noszą wszelkie znamiona takiego dziwactwa. Dzień w dzień maniacy młócą tę słomę w ramach medialnej bieżączki, w efekcie czego spoza tych drzew nie widać lasu. Nie widać też całego horyzontu, który jest kontekstem zachodzących procesów. Tu pasuje teza o zaklętym kręgu braku wyobraźni, bo bez wyobrażenia sobie całego horyzontu, trudno nawigować.Zamiast zajmować się esencją, salonowicze smakują dziesiątą wodę po kisielu, ignorując prawdziwe podłoże wszystkich zachodzących wydarzeń.
Po jaką cholerę ci ludzie tłuką w klawiaturę, kidy mamy doskonałe interpretacje rzeczywistości politycznej czy cywilizacyjnej w wykonaniu znakomitych publicystów jak Ziemkiewicz czy Wildstein lub zaangażowanych w publicystkę profesorów takich jak Nalaskowski czy Zybertowicz. Toż to absurd.
Problem z nawigacją dokładnie poświadcza problem. Kierowca włącza nawigację i nie znając zupełnie terenu podąża za wskazówkami. Jak mu nawali nawigacja będzie kręcił się bezradnie w kółko po terenie. W polityce też komentatorzy są ofiarami nawigacji suflowanej przez Czerską czy Wiertniczą. Sami horyzontu, zarysu przestrzeni społecznej nie są sobie w stanie wyobrazić.
Jeżeli chcemy poprawnie interpretować wydarzenia, to musimy pamiętać o systemowej całości, która nadaje kształt i kierunek procesom, w ramach których pojawiają się konkretne wydarzena. Ewolucja narzuciła procesom życia społecznego określone, trwale i nieprzekraczalne ramy, a to sprawia, że pewne interpretacje wydarzeń mają większy sens niż inne. Można pokusić się o stwierdzenie, że na poziomie jednostkowym panuje pewna nieprzewidywalność, która znika po przejściu na poziom bardziej systemowy czy globalny, a taki pogląd uzasadnia dostępna statystyka i Big Data.
Z tego wynika, że liberalizm nieodwołalnie przeszedł do przeszłości i np. unijne czy Tuskowe próby powstrzymania tego procesu są skazane na niepowodzenie. Warto do tego dodać, że sam liberalizm, tak ochoczo występujący przeciwko tradycji, jest sam wytworem tejże tradycji, pozbawionym samoświadomości swego pochodzenia, bo nigdzie poza Zachodem, chrześcijańskim Zachodem, nie występuje.
Jeśli ktoś w to wątpi, to polecam znakomite opracowanie angielskiego historyka Toma Hollanda, ,, Boże władztwo - jak chrześcijański przewrót zmienił oblicze świata". Ksiązka poświęcona jest wędrówce poprzez wieki pewnych kluczowych idei chrześcijańskich, które zostały wdrożone w tkankę społeczną, a których jednym z efektów jest liberalizm. Siłą tej ksiązki jest ilustrowanie stawianych tez działaniami rozmaitych konkretnych postaci historycznych czy też przebiegiem rozmaitych trendów społecznych, politycznych czy religijnych wyrastających z takiego lub innego rozumienia takich idei.
Jeśli chodzi o mnie osobiście, to jest to dla mnie znakomite uzupełnienie mego blogowania. Ja staram się wytropić konkretne mechanizmy, łączące poziom społeczny z poziomem indywidualnym i ksztaltujące umysłowość, na których oparta jest cywilizacja Zachodu. Holland zaś zajmuje się przede wszystkim rozwojem idei chrześcijańskich, ich konsekwencjami społecznymi i efektami w skali makro.
Inne tematy w dziale Polityka