To tak ma wyglądać debata, która może zdecydować o przyszłości Polski?!
Czas dyskusji pocięty na półtoraminutowe kawałeczki sprawił, że żaden z rozmówców nie mógł pogłębić swoich myśli. W połowie zdania dziennikarz wyskakiwał ze swoim "pański czas się skończył", i drugi uczestnik ripostował na niedokończoną wypowiedź swojego rozmówcy. Szybko szybko, bo tak jest w scenariuszu - powiedział jeden z prowadzących. Powstał z tego jeden wielki bałagan, a ważne problemy zostały na boku, albo w najlepszym razie zostały pokrótce, w karykaturalnie uproszczony sposób liźnięte.
I do tego ten idiotyczny gong rodem z podrzędnego kabaretu, w dodatku oczywiście zupełnie nie synchronizowany z przebiegiem programu. Gong walił czasem na początku wypowiedzi jednego z polityków, czasem walił podczas wypowiedzi prowadzącego. Po co, tego nikt nie wie, ale za to było wesoło, prawda?
I jeszcze publiczność, którą tam posadzono nie wiadomo po co. Co wniosły do debaty mechaniczne oklaski to po jednej stronie, to po drugiej? Czy pomogły nam coś zrozumieć i wyrobić sobie własną opinię? Nie, za to czasem zagłuszały wypowiedzi uczestników. Chwilami robił się prawdziwy wodewil, gdy publika (a raczej jej połowa) porykiwała po dość zresztą przeciętnych bonmotach jednego lub drugiego rozmówcy.
Po zakończeniu tej tragikomedii prezes z dumą wykrzyknął, że było to "ekscytujące widowisko".
No właśnie, "ekscytujące widowisko". A ja myślałem, że to było wydarzenie polityczne. Ze chodziło o to, by ludzie mogli wyrobić sobie opinię i podjąć najważniejszą decyzję, jaką obywatel musi od czasu do czasu podjąć - na kogo będę głosował.
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka