Gdy przyglądałem się parę dni temu, jak Lech Wałęsa nagrywał długi wywiad dla francuskiej telewizji informacyjnej France24, odniosłem wrażenie, że były prezydent już lobbował na rzecz swojego udziału w grupie refleksyjnej, która ma zastanawiać się nad przyszłością Unii.
Gdy prowadzący pytał o historię, stocznię, strajki i Solidarność – Wałęsa mówił o Europie. Gdy dziennikarz pytał o stosunki z premierem i z prezydentem – Wałęsa o swojej wizji Europy. Mówił zresztą dość krytycznie o tym, jaka Unia jest teraz.
Jeśli powracał do historii, to po to, by podkreślić, że już przed 25 laty był prawdziwym Europejczykiem, że miał już wtedy wizję wielkiej Europy, która dopiero teraz w bólach powstaje. Wtedy się z niego śmieli, gdy mówił o Stanach Zjednoczonych Europy, ale teraz już się nie śmieją. W taki mniej więcej sposób Lech W. przedstawiał siebie jako ojca Europy.
Jego udział w tej grupie byłby na pewno dobrą rzeczą, i to z kilku przyczyn:
Po pierwsze, jest on postacią doskonale rozpoznawalną, człowiekiem, z którym inni się liczą. Niewiele Polska ma takich symbolicznych, sławnych i powszechnie szanowanych postaci. Czyli jeśli będzie w tej grupie coś mówił, to inni na pewno będą go słuchali. Czy go zrozumieją, to inna sprawa.
Po drugie, Lech W. jest taką międzynarodową ikoną, że nikt nie robi już pewnie na nim wrażenia, a więc w razie dyskusji i kontrowersji nikt go nie zakrzyczy, nikt nie zmusi do milczenia, nikt go nie onieśmieli. To jest taki zabawny paradoks, że Lechu, który salonowcem absolutnie nie jest, jest jednym z niewielu polskich polityków, którzy na każdym salonie mogą czuć się pewni siebie. Jemu po prostu już niczym nie można zaimponować. A to że w nieodpowiedni sposób będzie trzymał widelec podczas rozmowy, nie ma absolutnie żadnego znaczenia (a w tym zresztą też bardzo się podciągnął).
Po trzecie, Lech W. będzie reprezentował w tej grupie ekspertów-doradców pewien punkt widzenia, który wielu Polakom jest bardzo bliski, a który nie jest podzielany przez większość innych unijnych partnerów. Można to streścić w bardzo ogólnikowym określeniu „wartości chrześcijańskie”.
Już podczas tego wywiadu dla France24 Wałęsa używał chwilami bardzo rzadko słyszanego wśród polityków, niemal mistycznego tonu. I mam dziwne wrażenie, że swoim sprytem elektryka Wałęsa więcej zdziała w dziedzinie korzeni chrześcijańskich Europy niż niejeden inny łatwo obrażający się polityk.
PS. Muszę jeszcze wyjaśnić tytuł tego tekstu. Co mają ze sobą wspólnego Lech Wałęsa i Alain Delon? Sprawa jest bardzo prosta. Otóż każdy z nich lubi mówić o sobie w trzeciej osobie. Nie wiem, czy Delon i Wałęsa się znają. Ale jestem pewny, że Najbardziej Zadowolony Z Siebie Polak doskonale dogadałby się z Najbardziej Zadowolonym Z Siebie Francuzem.
A poza tym obaj są przecież wyjątkowymi artystami, prawda?...
PS2 (godz. 11:31). Sprawdziło się to, co pisałem powyżej, że Wałęsa prowadzi kampanię na rzecz wejścia do grupy refleksji UE. W wywiadzie dla RMF powiedział dokładnie to samo, co mówił tydzień wcześniej w France24, cytuję za portalem Wyborczej:
"Pamiętajmy o tym, że ja o tym mówiłem 25 lat temu, że trzeba przygotować Europę, że Europa powinna być budowana na innych zasadach. To są moje pomysły, np. mówiłem, że będziemy jednoczyć Europę i że będzie potrzebny prezydent. Wtedy wszyscy się śmiali"
Lech W. dodał też, że przyjmie propozycję wejścia do grupy "mędrców", jeśli mu taką propozycję przedstawią. Ale na razie jeszcze nikt tego nie zaproponował...
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka