Sam Witalis, prężąc ogon,
Uroczyście szedł na przedzie.
A za lisem w ślad - niedźwiedzie:
Cztery stare, jeden młody.
Poszli nocą do zagrody,
Lis obejrzał parkan, chatkę
I pociągnął za kołatkę.
- Któż to straszy dzieci nocą?
Kto przychodzi tu i po co?
- To Witalis - lis odrzecze. -
Proszę, otwórz mi, człowiecze,
Z chlewu zabrać chcę prosiaki,
Bo mam dziś apetyt taki.
Po tych słowach lis dał nurka,
A tymczasem od podwórka
Psów zjawiła się gromada.
Każdy szczeka i ujada,
Każdy groźnie zęby szczerzy,
Każdy gryzie, gdzie należy,
Aż niedźwiedzie, pełne trwogi,
Powiedziały sobie: - W nogi!
Ratuj, lisie Witalisie!
Ale psom aż w ślepiach skrzy się
I popadły w ferwor taki,
Że fruwały tylko kłaki.
Lis tymczasem, sunąc boczkiem,
Wbiegł przez furtkę drobnym kroczkiem,
Po szelmowsku mrugnął oczkiem,
Wszedł ostrożnie od kurnika,
Porwał kaczkę, gęś, indyka,
Trzy kurczaki i perliczkę,
Związał wszystko to rzemyczkiem
I, nie tracąc chwili czasu,
Pobiegł z łupem swym do lasu.
A niedźwiedzie, nieszczęśliwe,
Pogryzione, na wpół żywe,
Kulejące, głodne, chore,
Odszukały lisią norę
...
Lisia natura jest niezmienna. Na szczęście ich los jest zwykle taki sam:
Lis uciekał, gdzie pieprz rośnie.
Raz zatrzymał się przy sośnie
I usłyszał zawstydzony,
Jak się z niego śmiały wrony,
Kuny, susły, nawet jeże -
Każdy ptak i każde zwierzę:
- Taki ogon zamiast tyczki
Mógłby być dla ogrodniczki!
- Toż to sęk, nie żaden ogon!
- Śmieszny widok, swoją drogą!
- To ci ogon nad ogony!...
Lis Witalis, ośmieszony,
Wyszydzony, uciekł z lasu
I już nikt od tego czasu
Nie oglądał Witalisa -
Nawet ja, com go opisał.
Swoją drogą warto poradzić LiSkom Petruskom by poczytali klasyka i się zastanowili czy na pewno chcą tak skończyć. Bo że taki jest ich koniec to rzecz pewna.
Komentarze