Pamiętam czasy, kiedy chodziłem w moim mieście do małego sklepiku na tylnym podwórku jednej ze starych kamienic. W tych też czasach stara kotłownia została przerobiona na skład budowlany. Na rynku brakowało lokali usługowych i wydawał się kwitnąć młody, polski kapitalizm. Coś się w tym systemie jednak zepsuło. Dzisiaj w tym samym miasteczku kilkanaście położonych w centrum lokali poszukuje dzierżawcy. Ten się jednak nie znajdzie, gdyż biznes przestał się opłacać. Nawet ruch na gwarnych niegdyś ulicach ogranicza się dziś do sobotniego przedpołudnia oraz niedzieli w okolicach rannych. I nie jest to bynajmniej jedynie wina kolejnych władz samorządowych, bo te z reguły radzą sobie o wiele lepiej od szczebla centralnego. Upada cały system. I dzieje się to na naszych oczach.
Inne tematy w dziale Gospodarka