Bo człowiek musi wybudować dom, musi dom przeżyć, a potem musi ten dom opuścić i udać się w drogę, musi przeżyć pielgrzymkę, musi ją odprawić, a dopiero potem może spokojnie umierać, wcześniej nie.
Dom to miłość, to historia życia, miłości, to także jakaś nadzieja.
Człowiek buduje dom, ażeby miał gdzie wrócić na starość, w czasie choroby, słabości, kiedy inni go odrzucą.
Droga biegnąca pod oknami domu wzywa, kusi, namawia. Bo ta droga jest wyzwaniem, prowokacją, zaproszeniem. I wreszcie któregoś dnia człowiek nie wytrzymuje. Zostawia dom, który wybudował w który włożył tyle serca i trudu, tyle samozaparcia – i wychodzi. Zamyka za sobą drzwi: czasem nawet bez pożegnania wychodzi, by nie ranić swym odejściem. Często wychodzi z pustymi rękami.
Ziemię nabywa się wydeptując ją krok po kroku.
Dom utwierdza człowieka w subiektywizmie, obiektywizmu uczy nas droga.
Wyruszam więc w dalszą drogę, zawieszony pomiędzy tęsknotą a ucieczką.
Jan Góra OP, Dopokąd idę, W drodze, Poznań 1983
Twój głos, nasze słuchanie, potem rozmawianie, spieranie się - dziękuję, pamiętam. To nie było takie zwykłe gadanie faceta w sukience. To było myślenie, dzielenie się swoim myśleniem. To zostało we mnie, chociaż tyle innych rzeczy uleciało, zmieniło się, młyny życia zmieliły. Góra w krypcie katedry, wielki czas.
© z Mordoru
Inne tematy w dziale Społeczeństwo