We wczorajszym programie "Kropka nad i" wystąpiła posłanka Nelli Rokita. Interesujące były jej spostrzeżenia dotyczące Palikota, a także Komorowskiego, Tuska i ich stosunku do władz Rosji oraz tragedii smoleńskiej. Nelli Rokita zarzuciła też mediom nieuczciwy przekaz o polityce prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Monika Olejnik nie przyznała się do jakiejkolwiek własnej winy. Miała jakoby obiektywnie przekazywać rzeczywistość i kazała podać przykłady jej manipulacji. Posłanka nie podała żadnego.
Gdy idzie o działalność dziennikarską M. Olejnik, to pozostało mi wrażenie, że cały jej wysiłek skupiał się na ciągłym, często ordynarnym ataku na PiS, w tym też na L. Kaczyńskiego. Ale bez ponownego obejrzenia czy przesłuchania audycji trudno wymienić fakty. Zapamiętałem na przykład, jak dziennikarka rozpoczęła wywiad przed wyborami w 2005r.: "Panie prezydencie (Lech Kaczyński był wtedy prezydentem Warszawy), a więc "Panie prezydencie, ile ma pan wzrostu?" Dwa lub trzy lata póżniej wszczęła w Brukseli awanturę, w czasie której Lech Kaczyński nazwał ją Stokrotką. W swej ówczesnej naiwności nie dochodziłem, co to imię znaczy i dopiero póżniej w niemieckiej prasie wyczytałem, że Stokrotka jest (cytuję z pamięci) "rzekomym pseudonimem osoby współpracującej z tajnymi służbami w okresie komunistycznym".
Gdyby moje spostrzeżenia pozostały nieprzekonywające, to sądzę, że pani Olejnik powinna pamiętać, jak była przyjęta przez naród na ulicach Warszawy w czasie żałoby narodowej.
Bo - myślę - naród ma pamięć.
Inne tematy w dziale Polityka