"Byłam pewna, że Władek przeżył i ratuje innych" to tytuł wywiadu udzielonego "Naszemu Dziennikowi" przez Barbarę Stasiak, żonę ministra Władysława Stasiaka, szefa Kancelarii Prezydenta RP, który zginął w katastrofie 10 kwietnia ub.r. pod Smoleńskiem.
Jego dziadek Augustyn Stasiak był legionistą Józefa Piłsudskiego i wieloletnim komendantem "Strzelca", a pod koniec lat dwudziestych był dowódcą Westerplatte. Brał również udział w obronie Warszawy w 1939r. i walczył w oddziałach Armii Krajowej. Augustyn odegrał znaczną rolę w wychowaniu wnuka i uważał, że Władysław był silny i prawy, i te cechy predestynowały go do uczynienia czegoś wielkiego dla Polski.
Władysław Stasiak wierzył w ludzi i ich dobre intencje. "Każdy człowiek stanowił wartość dla niego - mówi żona Barbara. - Miał niesamowitą umiejętność pozyskiwania ludzi."
Barbara Stasiak obchodziła 9 kwietnia swoje urodziny. Nazajutrz pożegnała się z mężem i nie miała złych przeczuć. Nie lubiła, co prawda, jego podróży samolotem - opowiada - ale cel tego lotu był tak szlachetny, że nic złego nie powinno się zdarzyć. Chciałaby też wiedzieć, co naprawdę się się stało w Smoleńsku i dlaczego się stało. Dziś nie chce tego wszystkiego oceniać, gdy brak danych o tej katastrofie. Może stawiać tylko pytania.
"Nie jest łatwo - mówi Barbara Stasiak. - Ale chyba nie taki był plan, żeby było łatwo. Od początku miało być trudno. Zresztą, raczej nie boję się tego, że będzie trudno. Na dłuższą metę każdy powinien być przygotowany na wszystko, chociaż nigdy tak naprawdę nie jesteśmy na to przygotowani. Okazuje się, że w końcu zawsze jesteśmy zaskoczeni."
Inne tematy w dziale Polityka