Jarosław Kaczyński jest ostrożny, jeśli chodzi o wynik wyborów prezydenckich, fot. KPRM
Jarosław Kaczyński jest ostrożny, jeśli chodzi o wynik wyborów prezydenckich, fot. KPRM

Kaczyński powiedział, co zrobi PiS, jeśli Andrzej Duda przegra wybory prezydenckie 2020

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 298

Jarosław Kaczyński uważa, że rozstrzygnięcie wyborów prezydenckich w I turze jest możliwe, ale do tego potrzebna jest ogromna mobilizacja. Przyznał, że teoretycznie nie można wykluczyć, że prezydentem zostanie osoba z obecnej opozycji. W takiej sytuacji wcześniejsze wybory parlamentarne jednak nie są przewidziane.

Kaczyński w rozmowie z Polskim Radiem powiedział, że najlepiej byłoby, gdyby wybory prezydenckie rozstrzygnęły się już w pierwszej turze (na korzyść Andrzeja Dudy). - Oczywiście nie jestem tego pewien, ale uważam, że jest możliwe i nawet, że jest prawdopodobne - zastrzegł prezes PiS.

- To będzie sytuacja niełatwa, ale proszę pamiętać, że gdyby chodziło tutaj o zwarte partie polityczne, których przedstawiciele czy nawet gremia, gdzie wszyscy członkowie mieliby decydować, to rzeczywiście pewnie sytuacja (byłaby) już zdecydowana na niekorzyść Andrzeja Dudy, ale tu chodzi o elektoraty - stwierdził.

Dodał, że "jest wielu rozsądnych ludzi", którzy nie są zwolennikami PiS, ale - jak mówił - "obecności w Pałacu Prezydenckim pani (kandydatki PO na prezydenta, Małgorzaty) Kidawy-Błońskiej, bo pewnie ona byłaby tym przeciwnikiem, by sobie nie życzyli".

Zaznaczył, że nie ma żadnej wątpliwości, że liderzy partii opozycyjnych będą namawiać do głosowania w wyborach prezydenckich przeciwko Prawu i Sprawiedliwości.

- Jest potrzebna ogromna mobilizacja, może największa z tych wszystkich, które były dotychczas - twierdzi Kaczyński. Jego zdaniem, nie można ulegać przeświadczeniu, że po zwycięskich wyborach "samo będzie szło". - A nigdy nie idzie samo, zawsze wybory są trudną próbą i zawsze społeczeństwo ma prawo wymagać odpowiedzi na pytanie, dlaczego Andrzej Duda ma być po raz kolejny prezydentem. I my tej odpowiedzi udzielimy społeczeństwu, ale to musi dotrzeć do ludzi i to jest ogromny wysiłek - dodał.

Szef PiS zaznaczył ponadto, że ważna jest też kontrola liczenia głosów. Według niego, prezydent z innej opcji byłby "pewnym utrudnieniem" i mogłoby dojść do sytuacji godzącej w przeświadczenie Polaków, że demokracja jest potrzebna i dobra.

W odpowiedzi na pytanie, czy jeśli Andrzej Duda przegra wybory prezydenckie, konieczne będą przedterminowe wybory parlamentarne, Kaczyński odpowiedział: - Mogę powiedzieć tak: pomarzyć każdemu wolno, tego nie możemy zakazać. Natomiast takiej potrzeby ani w sensie konstytucyjnym, ani praktycznym nie ma.

Przyznał, że teoretycznie nie można wykluczyć, że prezydentem zostanie osoba z obecnej opozycji. - Będzie pewne utrudnienie w postaci osoby, która będzie utrudniała, psuła, będzie taki "prezydent psuj" w razie takiego biegu wydarzeń i na pewno będzie sytuacja z punktu widzenia społeczeństwa jeszcze trudniejsza do przyjęcia niż dzisiaj - mówił.

M.in. dlatego - dodał - zwolennicy PiS nie powinni lekceważyć tych wyborów. - My chcemy iść do przodu, a to będzie jednak znaczne utrudnienie tego marszu do przodu - powiedział Kaczyński.

Poza tym sytuacja po ewentualnym zwycięstwie kandydata opozycji, ocenił szef PiS, może być "jeszcze bardziej godząca w przeświadczenie Polaków, że demokracja jest potrzebna i dobra". - Jeżeli demokracja nie spełnia oczekiwań społeczeństwa, to wtedy rzeczywiście różne demony zaczynają się pokazywać, w związku z tym lepiej jednak, jeżeli będziemy mieli w Polsce taką sytuację jaką mamy, to znaczy prezydenta i premiera z jednej opcji, współpracujących dla pozytywnych zmian w naszym kraju - uważa prezes PiS.

Kaczyński skomentował również zaangażowanie Donalda Tuska w kampanię Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. - To jest wiadomość, i z naszego punktu widzenia, ale sądzę, że w tym wypadku można powiedzieć, że i z polskiego punktu widzenia, i dobra, i zła. Dobra, bo Donald Tusk powiedzmy sobie ma ostatnio niewielkie szczęście polityczne, a zła - bo to zapowiada, że to nie będzie ładna kampania, zresztą to już widać - ocenił Kaczyński.

Prezes PiS uważa, że Kidawa-Błońska nie jest politykiem samodzielnym. - Nigdy zresztą nie pełniła żadnych samodzielnych funkcji, a i relacje z właśnie z ekspremierem były demonstracyjnie tak skonstruowane, że można było tutaj mówić o mistrzu i uczniu, o szefie i podwładnej. No można tu użyć różnych określeń, ale w każdym razie zawsze to oznacza niesamodzielność i to taką niesamodzielnych bardzo daleko idącą - podkreślił.

Lider PiS był też pytany w Polskim Radiu, czy sądzi, że zaangażowanie Donalda Tuska w kampanię Małgorzaty Kidawy-Błońskiej będzie owocowało podniesieniem poziomu agresji w polityce.

- Cała dotychczasowa droga polityczna Donalda Tuska wskazuje na to, że to jest co najmniej bardzo, bardzo prawdopodobne, czy niemalże pewne - bo to jest jedyna rzecz, którą potrafi sprawnie robić - rozbijać ukształtowane już w połowie pierwszego dziesięciolecia XXI wieku obyczaje polityczne, na niskim poziomie trzeba przyznać, jednak jakoś tam ukształtowane, no (Tusk) zniszczył bardzo sprawnie. Doprowadził do zupełnego zniszczenia jakichkolwiek zasad, jakiejkolwiek przyzwoitości w polskim życiu publicznym, i wielu innych sprawach, które się właśnie z tą dziedziną łączą, był rzeczywiście bardzo skuteczny - powiedział Jarosław Kaczyński.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka