Wypadek autobusu firmy Arriva. Kierowca był pod wpływem narkotyków. Fot. PAP/Rafał Guz
Wypadek autobusu firmy Arriva. Kierowca był pod wpływem narkotyków. Fot. PAP/Rafał Guz

Prokuratura ma wyniki badań kierowcy Arrivy. Potwierdziły się najgorsze przypuszczenia

Redakcja Redakcja Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 181

Kierowca autobusu firmy przewozowej Arriva, który we wtorek doprowadził do groźnej stłuczki na warszawskich Bielanach, przyznał się do zażycia narkotyków. Badania toksykologiczne wykazały obecność środków odurzających w organizmie mężczyzny. 

We wtorek przed południem policjanci otrzymali informację o wypadku, do którego doszło na ul. Klaudyny na warszawskich Bielanach. 25-letni kierowca autobusu linii 181 uderzył tam w cztery zaparkowane pojazdy oraz latarnię. Pasażerkę autobusu z ogólnymi potłuczeniami przewieziono do szpitala.

Było to już drugie poważne zdarzenie z udziałem kierowcy Arrivy w ostatnich dniach na ulicach Warszawy. Ponownie okazało się, że kierujący autobusem był pod wpływem narkotyków. Badania toksykologiczne potwierdziły obawy, że część pracowników przewoźnika jeździ na "wspomagaczach". 

- Opinia z zakresu badań toksykologicznych potwierdziła obecność substancji psychotropowej pochodnej mefedronu - wpisanej do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, w stężeniu wskazującym, że kierowca prowadził autobus po użyciu narkotyków, czym wyczerpał również znamiona art. 87 § 1 Kodeksu wykroczeń - poinformowała Mirosława Chyr z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. 

W toku śledztwa, prokuratorzy zabezpieczyli amfetaminę, którą posiadał kierowca Arrivy i gadżety wykorzystywane przy spożywaniu narkotyków. - Prokuratura oczekuje na pełne wyniki badań toksykologicznych zabezpieczonych dowodów - podkreśliła Chyr. Kierujący autobusem linii 181 w stolicy został zatrzymany po zbadaniu go narkotestem, który wykazał obecność niedozwolonych substancji. 


Kierowca przyznał też policjantom, że ostatni raz zażywał amfetaminę 3 lipca 2020 roku. Spółka Arriva zapowiedziała przeprowadzenie narkotestów u wszystkich pracowników, którzy poruszają się po Warszawie. Jeśli ktoś nie podda się badaniu, nie będzie dopuszczony do kierowania autobusem. 

- Działając w poczuciu najwyższej odpowiedzialności za zdrowie i życie pasażerów, rozpoczęliśmy badania wszystkich kierowców zatrudnionych przez Arriva, pomimo istniejącej luki prawnej oraz nieuregulowanych kwestii kontroli kierowców przez przewoźników pod kątem stosowania środków odurzających - czytamy w oświadczeniu. 

Skandal z drugim kierowcą, który doprowadził do wypadku pod wpływem narkotyków, skomentował w środę Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy zasugerował, że sytuacja jest wykorzystywana w kampanii wyborczej. 

- Bardzo mnie dziwi, że pisowska telewizja próbuje z kolizji robić temat kampanijny bez sprawdzenia faktów. Dziwi mnie również fakt, że po pobieżnych testach poinformowano o podejrzeniach wobec kierowcy do mediów, kiedy nie sprawdzono jeszcze wyników z krwi i moczu - zastanawiał się Trzaskowski. 

- Od wypadku mija tyle godzin, a nie ma tych jednoznacznych testów. To może dziwić - dodał kandydat KO na prezydenta. Warszawski ratusz zawiesił umowę z Arrivą na świadczenie usług w stolicy do czasu wyjaśnienia okoliczności wypadku z 7 lipca. 

Sztabowiec Trzaskowskiego, Cezary Tomczyk twierdził, że 25-letni kierowca nie był pod wpływem narkotyków, a partia rządząca chciała go "zniszczyć". 

- Wczoraj Wiadomości i państwo PiS chciało zniszczyć młodego człowieka. 25 letniego Huberta! Tak. Chodzi o kierowcę warszawskiego autobusu. Według moich informacji prokuratura ukrywa wynik badań na obecność narkotyków. Testy z krwi nie wykazały obecności narkotyków. Kłamaliście - zarzucał poseł Koalicji Obywatelskiej. 



GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości