Jacek Kurski, fot. tvp.pl
Jacek Kurski, fot. tvp.pl

Jacek Kurski apeluje ws. artykułu "GW" na temat jego syna: Jarku, bracie, nie idź tą drogą

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 156

Jacek Kurski wystosował oświadczenie, w którym odnosi się do publikacji "Gazety Wyborczej" dotyczącej molestowania przed laty 9-letniej Magdy przez jego 17-letniego syna Zdzisława Antoniego.

"Gazeta Wyborcza" napisała, że syn Jacka Kurskiego miał wykorzystywać pochodzącą z Trójmiasta dziewczynę, odkąd ta skończyła 9 lat. Obie rodziny były zaprzyjaźnione i od lat spędzały wspólnie wakacje w leśniczówce w Danielino położonej nad jeziorem Motława Wielka. To tam miało dochodzić do molestowania. Ojciec dziewczyny to były radny PiS, był również asystentem Kurskiego, kiedy ten pełnił funkcję europosła.

Sprawa wyszła na jaw, kiedy 20-letnia obecnie Magda miała 14 lat. Dziewczyna miała problemy psychologiczne i wtedy powiedziała, co się z nią działo, gdy była dzieckiem. Ojciec Magdy zeznał, że gdy w 2015 roku molestowanie zostało zgłoszone na policję, Jacek Kurski miał mu przez pośrednika przekazać "sugestię, by wpłynąć na córkę, by ta wycofała zeznania". 

Jacek Kurski apeluje do brata

Jacek Kurski wydał oświadczenie. Podkreśla w nim, że sprawą zajęła się prokuratura pod rządami Andrzeja Seremeta. "Wtedy też z udziałem biegłego psychologa była przesłuchiwana dziewczyna, która nic nie mówiła o tych drastycznych zachowaniach, o których "przypomniała" sobie teraz po 5 latach w GW. Już wtedy biegli poddali w wątpliwość prawdziwość jej relacji"- napisał Jacek Kurski.


W oświadczeniu dodał, że sprawa była umorzona przez prokuraturę dwukrotnie na podstawie opinii biegłych. "Sami zainteresowani zaś nie skorzystali z prawa do zaskarżenia decyzji prokuratury poprzez subsydiarny akt oskarżenia w sądzie, do czego mieli prawo, a nawet obowiązek, jeżeli nie zgadzali się z decyzją prokuratury" - zaznaczył Kurski.

Zapewnił też, że nigdy nie wpływał na bieg śledztwa w tej sprawie. "W czasie umorzenia śledztwa w 2017 r. byłem zresztą w konflikcie osobistym z Prokuratorem Generalnym Z. Ziobro" - stwierdził Kurski.

Przypomniał również, że "sprawa" dotyczy dorosłych dziś ludzi, w tym jego 29-letniego syna. "Nic się w niej nie zgadza. Zmyślone zarzuty w zeznaniach pochodzą z okresu 2006-2012, w tekście "GW" mowa już o latach 2009-2012, "przypomniano sobie" o nich w 2015, a wykorzystuje do politycznego ataku w 2020. Ten atak ma cel jednoznacznie polityczny. Celem tego ataku jestem ja. Atak "GW" łudząco przypomina niedawne oskarżenie o ułaskawienie pedofila: tam w celu wywołania zohydzającego skojarzenia opis "wkładał rękę w krocze" opatrzono zdjęciem Prezydenta; teraz "koszmar Magdy" - zdjęciem moim" - napisał Kurski.

Jak przekazał w oświadczeniu w jego opinii "sprawa" była "nadto wykorzystywana w ramach osobistej zemsty do szantażu i próby wyłudzenia wysokich stanowisk w spółkach SP przez ojca dziewczyny, alkoholika, którego w związku ze skargami Dyrekcji Generalnej Parlamentu Europejskiego zwolniłem z prestiżowej funkcji asystenta akredytowanego" - podał Kurski.

"Syn jest bratankiem wicenaczelnego GW Jarosława Kurskiego (de facto kierującego gazetą), który postanowił go zaatakować. Jarku, bracie, nie idź tą drogą. To, co robisz jest obrzydliwe. Odreagowujesz kłamliwym atakiem na rodzinę kolejną polityczną porażkę swojego środowiska totalnej opozycji. Syn jest dorosły i sam odniesie się do sprawy i dalszych kroków prawnych" - napisał Kurski.

Syn Kurskiego: Będzie pozew do sądu

Do sprawy odniósł się także syn Kurskiego - Zdzisław Antoni. "Moje relacje z Magdą były czysto braterskie. Współczułem jej, gdyż wiedziałem, jak trudne ma życie z powodu uzależnienia ojca" - napisał w oświadczeniu opublikowanym na portalu wpolityce.pl.

"Trwające od kilku lat próby oskarżenia mnie wiązałem dotąd wyłącznie z zemstą na moim ojcu, w związku z wyrzuceniem z pracy ojca Magdy. Mimo to nigdy nie prosiłem ojca o jakąkolwiek pomoc w tej sprawie" - czytamy w oświadczeniu.

Zdzisław Kurski zapowiedział też, że złoży pozew sądowy przeciwko autorom tekstu. "Tym fałszywym oskarżeniom samodzielnie stawiłem czoła w prokuraturze, która tę sfingowaną sprawę dwukrotnie umarzała. Dzisiejszy atak w "Gazecie Wyborczej" jest niezrozumiałym dla mnie ciosem zadanym mi osobiście przez stryja Jarosława. Autorów tekstu pozwę do sądu, gdyż brutalnie naruszyli dobra osobiste moje i moich najbliższych" - dodaje Zdzisław Antoni Kurski.

Oświadczenie gdańskiej prokuratury

Zamieszczony we wtorkowym wydaniu "Gazety Wyborczej" tekst pt. "Koszmar Magdy w leśniczówce" jest nierzetelny i oparty na manipulacjach - poinformowałarzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk. Opisane w artykule zdarzenia nie były przedmiotem umorzonego śledztwa prokuratury, ponieważ "bohaterka publikacji nie wspomniała o nich ani w trakcie postępowania, ani w skierowanym do sądu zażaleniu na umorzenie śledztwa" - dodała. - Na decyzję o umorzeniu miały wpływ przede wszystkim opinie biegłych, a nie jakiekolwiek ingerencje ze strony któregokolwiek z dwóch Prokuratorów Generalnych, którzy pełnili urząd, gdy było prowadzone śledztwo - podkreśliła prokurator.

- Śledztwo dotyczące dopuszczania się innych czynności seksualnych wobec osoby małoletniej zostało wszczęte w listopadzie 2015 r. Już w grudniu bohaterka artykułu "Gazety Wyborczej" została przesłuchana przez niezawisły sąd w obecności biegłego psychologa. Nie wspomniała wówczas o obcowaniu płciowym z osobą, której dotyczyło zawiadomienie. Wspominała jedynie o zdarzeniach sprzed około sześciu lat, których nie można jednoznacznie zinterpretować, jako czynów o charakterze seksualnym - tłumaczyła.

Wskazała, że w przesłuchaniu brał udział biegły psycholog, który stwierdził, że przesłuchana może uzupełniać braki pamięci elementami, które nie miały miejsca w rzeczywistości. - Kolejny powołany przez prokuraturę biegły z zakresu psychologii uznał, że młoda kobieta może nieświadomie mówić o zdarzeniach, które nie miały miejsca - poinformowała. Według prokuratury, jej relacje były niespójne. - Odmiennie relacjonowała zdarzenia rodzicom, terapeutom i koleżankom. Różnice dotyczyły miejsca czynów, czasu ich zaistnienia i czynności sprawczych - podała.

- Nie bez znaczenia dla oceny dowodów i stanu psychicznego małoletniej wówczas pokrzywdzonej pozostaje skomplikowana sytuacja w jej rodzinie, będąca przyczyną rozpoczęcia przez pokrzywdzoną terapii psychologicznej - wyjawiła.

Przekazała również, że śledztwo zostało umorzone w sierpniu 2017 roku, ponieważ nie było danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego. - Wątpliwości budził sam fakt popełnienia czynu zabronionego. Jedynym dowodem były zeznania pokrzywdzonej oparte na powracającej pamięci zdarzeń lub ich fragmentów z dzieciństwa, które – jak wskazali biegli – nie były w pełni wiarygodne - zaznaczyła.

- Decyzja prokuratury została zaskarżona przez pełnomocnika rodziny pokrzywdzonej. Sąd nie podważył ustaleń prokuratury. Wskazał jedynie na konieczność wyjaśnienia, jaki wpływ na zeznania pokrzywdzonej mógł mieć konflikt między jej ojcem a ojcem osoby, której dotyczyło. Po decyzji sądowej nakazującej uzupełnienie materiału dowodowego prokuratura, nie dopatrując się popełnienia przestępstwa, ponownie umorzyła postępowanie 10 czerwca 2019 roku - poinformowała. - Pełnoletnia już wówczas pokrzywdzona nie wniosła subsydiarnego aktu oskarżenia pomimo takiego uprawnienia - dodała.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura