Wraca dyskusja o Polexicie. Fot. "Do Rzeczy"
Wraca dyskusja o Polexicie. Fot. "Do Rzeczy"

Wielki spór o okładkę "Do Rzeczy". Tygodnik wzywa do Polexitu?

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 333

Środowisko dziennikarskie mocno skrytykowało okładkę tygodnika "Do Rzeczy". Redakcja w najnowszym numerze zaproponowała debatę o Polexicie. Dla wielu entuzjastów Unii Europejskiej, linia konserwatywnego pisma to dowód na "prawdziwe intencje" rządzącej Zjednoczonej Prawicy. 

"Unii trzeba powiedzieć: dość. Polexit – mamy prawo o tym rozmawiać" - czytamy w tygodniku "Do Rzeczy", który na okładce zamieścił Jarosława Kaczyńskiego i przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen. Między politykami widnieje błyskawica - symbol Strajku Kobiet - w kolorystyce tęczy. Autorem tekstu jest Rafał Ziemkiewicz. 

- Starożytni mówili, że kto chce pokoju, ten musi przygotowywać się do wojny. W sporze, którego osią jest fundamentalna dla Polski sprawa zachowania suwerenności, istotnym czynnikiem jest przekonanie przeciwnika, że potrafimy w razie potrzeby zrobić coś więcej, niż tylko narzekać, iż dzieje się nam krzywda i bezprawie - przekonuje publicysta. Zdaniem Ziemkiewicza, Unia Europejska mierzy się z ogromnym kryzysem, któremu sama jest winna. 

- Przecież gdyby przyjąć za dobrą monetę to, co mówi i czego domaga się pani Ursula von der Leyen, razem z paniami Verą Yourovą i nową gwiazdą Heleną Dalii, należałoby w ogóle Polskę rozwiązać, polską kulturę zaorać, polski szacunek dla tradycji chrześcijańskiej (zapisany w konstytucji) na śmietnik wyrzucić - podkreślił Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy".

- Do licha, kto tego nie rozumie? Kto nie zauważa, że Unia Europejska coraz częściej przypomina niesławnej pamięci Związek Sowiecki? I dlaczego mam to tykać, dlaczego mam się z tym godzić, dlaczego mam nie protestować i nie wzywać, właśnie w tej sytuacji, kiedy to szaleńcy dorwali się do władzy i wpływów w Unii, żeby ja jeśli nie da się inaczej, opuścić? - zapytał Lisicki.

Okładka mocno podzieliła internautów, a przez większość dziennikarzy została skrytykowana w mediach społecznościowych. Dlaczego? Zwrócili oni uwagę, że "Do Rzeczy" wspiera obóz rządzący, który z kolei od lat odpiera zarzuty o dążeniu do wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Premier Mateusz Morawiecki pod koniec 2018 roku twierdził, że scenariusz Polexitu "jest całkowicie nierealny". 

- Ten, kto takie tematy podnosi, szkodzi Polsce. Polska jest bardzo silną częścią Unii Europejskiej - mówił szef rządu PiS. 

- To co, Polexit to bzdura i nie może się wydarzyć, prawda? Tu mamy okładkę pisma istniejącego wyłącznie dzięki pieniądzom publicznym, więc pora zacząć się bać, bo Lisicki nie pisze niczego bez wytycznych - oskarżył redaktora naczelnego "Do Rzeczy" Bartosz Węglarczyk (Onet.pl). 

- Przez tyle lat PiS zaprzeczał, że dąży do Polexitu, a teraz tygodnik wspierający władzę wali wprost: "Polexit - mamy prawo o tym rozmawiać". Po nitce do kłębka - zauważył Jacek Nizinkiewicz, publicysta "Rzeczpospolitej". 

- Przynależność do UE to przełamanie naszej fatalnej historyczno-geograficznej passy. To zakotwiczenie wśród państw przewidywalnych, stabilnych, bezpiecznych. Polexit jest wizja katastrofalną. Wizją wepchnięcia nas do grona krajów buforowych, peryferyjnych i rozchwianych - ocenił Konrad Piasecki, dziennikarz TVN24. 

Do okładki "Do Rzeczy" nawiązał też z lekkim dystansem autor pisma, Marcin Makowski. - Nie mamy sensownej alternatywy dla projektu Unii Europejskiej. Zamiast zastanawiać się, jak ją opuścić w dobie pandemii, w interesie polskiej racji stanu byłoby pracowanie nas silnymi sojuszami wewnętrznymi, zdolnymi do ewentualnej zmiany UE od środka. Tak buduje się suwerenność - uważa. 

- Jest coś symbolicznego w tej okładce. Wybór tej pani z lewej na szefową KE był ponoć wielkim sukcesem rządu stworzonego przez tego pana z prawej - odnotował Michał Szułdrzyński.

Z krytyką antyunijnej okładki nie zgodził się były dziennikarz tygodnika, Wojciech Wybranowski. Według niego, tygodnik Lisieckiego "wspiera debatę publiczną". - Bo debata o tym jak wygląda UE, jaki jest jej kształt i co po UE - powinna się toczyć. Bo to, że UE w takim kształcie nie przetrwa najbliższych 10 lat, chyba nie ulega wątpliwości - argumentował. 

- Cameron też tylko chciał zainicjować debatę - przypomniał Borys Budka, przewodniczący Koalicji Obywatelskiej. 

- David Cameron wcale nie chciał Brexitu. Chciał tylko zadowolić skrajne skrzydło Torysów – i otworzył puszkę Pandory - przestrzega partia Razem. 


GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura