Waldemar B. zarzekał się, że przywiązał psa do haka samochodu, by doprowadzić zwierzę do domu. Policja odnalazła jednak inne martwe zwierzę na posesji polityka. Grozi mu do 5 lat więzienia. 
- Mam zwierzęta od 40 lat, kocham zwierzęta, nawet w adopcje koty wziąłem - deklarował były senator w latach 2015-2019 z ramienia PiS w rozmowie z Interią. - Pies wydostał się poza ogrodzenie, szukałem go, odnalazłem i po prostu doprowadziłem go na swoją posesję. Pies biegł, krokiem sobie szedł za samochodem - wyjaśniał.
Podejrzany potwierdził, że "zahaczył" smycz psa o hak auta, ale gdy tylko czworonóg się przewrócił, to kierowca zatrzymał pojazd. Do zdarzenia doszło 1 kwietnia w okolicach Grabowa Kościerskiego, a całość tortur zarejestrowała kamera jednego ze świadków. Do prokuratury zgłosiła się też kobieta, będąca cały czas na miejscu cierpienia zwierzęcia. 
Waldemar B. usłyszał zarzut znęcania się nad psem, będzie przesłuchany w prokuraturze, a jego los zależy od wyników sekcji znalezionego przez animalsów psa na posesji. Policja potwierdziło odnalezienie martwego truchła pod domem byłego senatora, jednak prawdopodobnie nie jest to zwierzę, wleczone drogą. 
- Okazało się jednak, że to nie to zwierzę, które widać na filmie - potwierdzają policjanci w Radiu Gdańsk. Drugi pies, który należał do Waldemara B., był w dobrym stanie. 
Waldemar B. był senatorem PiS, został wyrzucony z partii decyzją Jarosława Kaczyńskiego na skutek antysemickich wpisów w sieci. Polityk ubiegał się w 2019 r. o powrót do parlamentu z własnego komitetu wyborczego, ale nie uzyskał mandatu w wyborach. 
GW
									
		
		
			
			
	
	Inne tematy w dziale Polityka