Moment zasłabnięcia Christiana Eriksena w meczu Dania-Finlandia. Fot. PAP/EPA
Moment zasłabnięcia Christiana Eriksena w meczu Dania-Finlandia. Fot. PAP/EPA

Lekarz analizuje atak serca Eriksena. "Być może choroba wieńcowa albo nadkrzepliwość"

Redakcja Redakcja Euro 2020 Obserwuj temat Obserwuj notkę 72
- Z każdą minutą zmniejsza się o ok. 10 proc. szansa uratowania pacjenta w czasie ataku serca. Po 10 minutach jest tak naprawdę już po wszystkim - komentuje akcję ratunkową po zasłabnięciu Christiana Eriksena prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego.

Co mogło doprowadzić do ataku serca Christiana Eriksena podczas meczu Dania-Finlandia?

Prof. Grzegorz Gielerak: Być może była to choroba wieńcowa, zwana też chorobą niedokrwienną serca. Inną przyczyną takich dramatów jest korzystanie z używek. Niektóre środki zażywane przez sportowców powodują nadkrzepliwość krwi, co w efekcie wywołuje atak. Jeżeli Eriksen nie odniósł kontuzji, nie zderzył się z rywalem w trakcie gry, to dostrzegam takie możliwe przyczyny. 

Czy przechorowanie COVID-19 może prowadzić do nagłych ataków serca?

Tak. Obserwujemy takie przypadki w ciągu trzech miesięcy od wystąpienia choroby i to zdecydowanie u młodych osób. Dochodzi do tego wykrzepianie wewnątrznaczyniowe, bardzo dotkliwe, wręcz koszmarne. 

W czasie programu na żywo TVP Sport jeden z dziennikarzy sugerował, że dramat Eriksena to wina federacji piłkarskich: zawodnicy są przeciążeni, rozgrywają mecze co 3 dni. 

Żeby to ocenić, musielibyśmy poznać dokładną przyczynę zasłabnięcia: czy była to szybka arytmia komorowa? I wówczas częsta gra na tym poziomie doprowadza do zaburzeń jonowych z niskim potasem i magnezem, a dodajmy do tego, nie daj Boże, lek przeciwhistaminowy, który - przy dużej dawce pecha - może wywołać śmiertelną arytmię serca. Lekarze muszą zapoznać się - i pewnie już to zrobili - z zapisem EKG Eriksena, czy pojawiły się tam cechy niedokrwienia, czy jednak jest to, o czym rozmawiamy? Znam natomiast przypadki umierających 20-kilkulatków z powodu zawałów. 

Prof. Jarosław Pinkas zwrócił uwagę, że powinniśmy ratować ludzkie życie. Wielu z nas zastanawia się, czy może zaszkodzić bardziej niż pomóc. 

Absolutnie zgadzam się z przedmówcą. W przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej automatycznych defibrylatorów, to bardzo dobry znak. One powinien obsłużyć każdy na podstawie komend głosowych z urządzenia. Z każdą minutą zmniejsza się o ok. 10 proc. szansa uratowania pacjenta w czasie ataku serca. Po 10 minutach jest tak naprawdę już po wszystkim. Nie jesteśmy w stanie nikomu zaszkodzić, chyba, że nie podejmiemy akcji ratunkowej. Pamiętajmy, że trzeba utrzymać krążenie, nie musimy wentylować pacjenta. 

Rozmawiał Grzegorz Wszołek 

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport