Gp 13, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons
Gp 13, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

Z nowymi dowodami osobistymi mogą być problemy. Dla Polski to kompromitacja

Redakcja Redakcja UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 11
Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, któremu nie uda się na czas dostosować dokumentów do unijnych wymogów. Dla podróżnych może to oznaczać spore komplikacje. O unijnych dowodach z polskim poślizgiem jako pierwsza napisała "Rzeczpospolita".

"Rzeczpospolita": Unijne dowody z polskim poślizgiem

W tym roku dowód osobisty musi wymienić 1,5 mln Polaków. Spora część tej grupy powinna otrzymać dokumenty według nowych wytycznych, ponieważ ustawa dotycząca dokumentów tożsamości została znowelizowana i tym samym dostosowana do przepisów unijnych, które obligują kraje członkowskie do usunięcia istniejących, znaczących różnic w poziomie zabezpieczeń krajowych dokumentów służących do korzystania z prawa do swobodnego przemieszczania się.

Nowe dowody miały sprawić, że dokumenty będą bardziej bezpieczne, tymczasem okazuje się, że zmiana przyniesie więcej kłopotów, niż moglibyśmy się tego spodziewać.

Zobacz także:

Bardziej czasochłonna procedura wymiany dokumentów

Zgodnie z nowelizacją ustawy, w nowych dowodach osobistych miały pojawić się dane biometryczne - odciski palców, przez które cała procedura składania wniosków o dokument miała stać się bardziej czasochłonna. I to właśnie ten dodatek okazał się przeszkodą, która ośmiesza nas na arenie europejskiej, a dla wielu osób może okazać się poważnym problemem podczas podróży.

Polska to jedyny kraj w UE, który nie wyda nowych dowodów od 2 sierpnia

Polska jako jedyny kraj w Unii Europejskiej nie będzie mogła jednak wydać nowych dowodów spełniających unijne wytyczne. Wszystko dlatego, że trzeba będzie rozpisać nowy przetarg na czytniki, ponieważ urządzenia zostały negatywnie zaopiniowane przez ABW.

Jak wspomnieliśmy wyżej, nowe dowody miały być wydawane już 2 sierpnia, jednak na miesiąc przed zakupem specjalnych czytników, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wydała negatywną opinię na temat sprzętu.

"Rzeczpospolita" przypomina, że na wprowadzenie nowych wytycznych Polska i inne kraje miały aż dwa lata.

KPRM przyznała, że  "z uwagi na wystąpienie ważnych przyczyn, umowa została rozwiązana 9 lipca 2021 r., ze skutkiem natychmiastowym" i podkreśla, że państwo nie poniesie z tego tytułu żadnych kosztów. Kancelaria premiera przyznała również, że wersje testowe urządzeń "zostały dostarczone do ABW po dokonaniu wyboru w trybie ustawy pzp [prawo zamówień publicznych - red.]".

Według zasad przetargu firma była zobowiązana, by w ciągu 30 dni dostarczyć gminom 7,5 tys. skanerów, które wydają dowody osobiste. Konkurs wygrało najtańsze rozwiązanie - oferta firmy opiewała na 1 301 217 zł (176 zł za sztukę).

Według "Rzeczpospolitej" firma nie czuje się poszkodowana, a jej przedstawiciele nie zdradzają, kto jest producentem sprzętu.

Polacy mogą mieć problemy

To, czy państwo nie poniosło szkody, pozostaje jednak kwestią sporną. Marek Biernacki, członek sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych widzi sprawę zgoła inaczej.

- Jak to nie poniosło szkody? Ponieśli ją obywatele Polski, którzy nie otrzymają dowodów z danymi biometrycznymi i mogą mieć z tego powodu kłopoty podczas kontroli granicznej. To był unijny przetarg, którego Polska jako jedyny kraj nie potrafiła sprawnie zrobić. To jest międzynarodowy blamaż - mówi w rozmowie z Rz.

WP

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka