Barbara Sz. po śmierci jest pomawiana i oskarżana przez internautów.
Barbara Sz. po śmierci jest pomawiana i oskarżana przez internautów.

Rodzina ofiary kierowcy w Katowicach nie może zaznać spokoju. Wyciekło zdjęcie zwłok

Redakcja Redakcja Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 40
Na profilu facebookowym Barbary Sz., która w sobotę zginęła pod kołami miejskiego autobusu, wciąż trwa ordynarna dyskusja. W toku kilkunastu tysięcy komentarzy pojawiły się nawet zdjęcie zwłok, prawdopodobnie zrobione tuż po tragedii w Katowicach.

Choć na profilu w mediach społecznościowych pojawiła się adnotacja "In memoriam", to nadal można znaleźć tam chamskie docinki, insynuacje i bluzgi pod adresem zmarłej oraz rodziny. Przypomnijmy, że 19-letnia mieszkanka Świętochłowic osierociła dwójkę dzieci. W znajomych na Facebooku miała członków rodziny - w tym ojca. Teraz znajomi i bliscy czytają niewybredne komentarze internautów na temat tragicznie zmarłej.  

Zobacz:

Memy z papieżem, bluzgi i obelgi na facebooku zmarłej tragicznie dziewczyny w Katowicach

Katowice. Są wyniki sekcji zwłok 19-latki. Śledczy podali przyczynę śmierci


Pojawiło się tam nawet zdjęcie zwłok zza kotary - dyskutujący nie mają wątpliwości, że chodzi o Barbarę Sz. Fotografia wraz z nieopublikowanym nigdzie filmikiem, na którym widać ofiarę kierowcy autobusu miejskiego, krąży właśnie na skrzynkach Messengera. Prokuratura nie otrzymała zgłoszenia w tej sprawie, zatem nie wszczyna dochodzenia. 

- Według wstępnych wniosków po sekcji zwłok, przyczyną zgonu kobiety były bardzo rozległe, wielonarządowe obrażenia, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, które doprowadziły do zatrzymania krążenia - powiedziała Monika Łata z zespołu prasowego Prokuratury Okręgowej w Katowicach. 

Łukasz T. zeznał śledczym, że ze strachu ruszył przed siebie i nie miał pojęcia, że pod autobus wpadła 19-latka. Kierowca miał obawiać się linczu, usłyszał uderzenia w drzwi i uciekł z miejsca bójki. Prokuratura postawiła mu zarzuty zabójstwa i próbę morderstwa dwóch innych osób - grozi mu 25 lat pozbawienia wolności lub nawet dożywocie. Wykluczono w jego organizmie alkohol i narkotyki, ale wiadomo, że zażywał leki przeciwdepresyjne i przeciwbólowe.

31-latek jako kierowca zaliczył aż 8 kolizji, jeździł autobusami miejskimi od 10 lat. W pracy nikt jednak nie podejrzewał, że Łukasz T. zażywa mocne leki. 

- Nie mieliśmy żadnych skarg pasażerów na kierowcę. Ostatnie badania psychotechniczne przeszedł w zeszłym roku. Nie wzbudził żadnych wątpliwości lekarza. Nie wiemy, czy i jakie leki przyjmował, ani czy mógł po nich prowadzić pojazdy. Ani on sam, ani nikt inny o tym nas nie informował - mówił Paweł Cyganek, członek zarządu PKM Katowice. 

GW



Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości