Joe Biden podzielił się opiniami ws. kryzysu w Afganistanie. Fot. PAP/EPA
Joe Biden podzielił się opiniami ws. kryzysu w Afganistanie. Fot. PAP/EPA

Biden wytłumaczył się światu z ewakuacji w Afganistanie. Nie ma sobie nic do zarzucenia

Redakcja Redakcja USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 90
Joe Biden uważa, że decyzja o rezygnacji z misji stabilizacyjnej w Afganistanie po 20 latach jest słuszna. Prezydent Stanów Zjednoczonych, który jest krytykowany przez wszystkie amerykańskie media za chaos przy ewakuacji i bezradność NATO wobec talibów, nie zamierzał odpowiadać na pytania dziennikarzy.

- Kiedy ubiegałem się o prezydenturę, obiecałem Amerykanom, że zakończę nasze zaangażowanie wojskowe w Afganistanie. To było trudne i nieuporządkowane - i tak, dalekie od perfekcji - ale dotrzymałem tego zobowiązania - powiedział podczas poniedziałkowego przemówienia w Białym Domu Biden. 

Desperacja Afgańczyków "chwyta za serce"

Odnosząc się do sytuacji w Afganistanie i na lotnisku w Kabulu, gdzie tysiące ludzi desperacko czeka na ewakuację z kraju i próbowało dostać się do startujących samolotów wojskowych, prezydent stwierdził, że sceny te "chwytają go za serce", lecz główną winą za błyskawiczną zapaść afgańskich władz i armii wobec ofensywy talibów obarczył afgańskie elity - z byłym prezydentem Aszrafem Ghanim na czele. 

Zobacz:

USA proszą Polskę o pomoc w ewakuacji swoich ludzi z Afganistanu. Co zrobi rząd?

"Nie wszystkich uda się ewakuować"

Waszczykowski o sytuacji w Afganistanie: Demokracji nie da się zastosować wszędzie

- To wszystko rzeczywiście zdarzyło się szybciej niż przewidywaliśmy. Polityczni przywódcy poddali się i uciekli z kraju. Afgańskie wojsko się zapadło, poddając się czasem bez walki - wskazał na winnych Biden.

- Polityczne elity Afganistanu nie były w stanie dla dobra swojego narodu zjednoczyć się, negocjować dla dobra przyszłości swojego kraju, kiedy przyszło co do czego. Nigdy by tego nie zrobiły, póki amerykańscy żołnierze byli w kraju i znosili ciężar walki za nich - powiedział Biden. 

Błędne założenia USA

Jak przyznał, choć do upadku władz doszło szybciej niż myślał, a afgańskie siły poddały się talibom w niektórych przypadkach bez walki, jest to tylko dowód, że przedłużanie wojskowej obecności w tym kraju nie zrobiłoby żadnej różnicy i nie leżało w interesie USA. Amerykańskie służby wywiadowcze jeszcze w sierpniu przewidywały, że zajęcie Kabulu przez islamskich mudżahedinów to kwestia ok. 3 miesięcy. Stało się to w zaledwie kilka tygodni. Dokładnie 8 lipca Biden zapewniał dziennikarzy, że nie będzie mowy o ewakuacji Afgańczyków i tłumaczy na wzór Sajgonu. Twierdził, że skuteczna ofensywa talibów i zajęcie przez nich całego kraju jest "bardzo mało prawdopodobne". - Nie będzie drugiego Wietnamu - przekonywał Biden. 

Biden mówił w poniedziałek, że rywale Ameryki, Chiny i Rosja, "nie chcieliby nic więcej niż by Ameryka w nieskończoność pompowała miliardy dolarów" w Afganistan.

Biden stwierdził, że nigdy nie było dobrego czasu na wycofanie wojsk z Afganistanu, ale taki krok jest konieczny i nie miał zamiaru przerzucać tego ciężaru na kolejnego prezydenta. Podkreślił przy tym, że jego pole manewru było zawężone przez porozumienie, które zawarł jego poprzednik z talibami w Dausze w 2020 r.

Porozumienie zakładało, że islamiści nie będą atakować sił USA, jeśli te opuszczą kraj do 1 maja 2021 r. Biden ostatecznie przedłużył ten termin do końca sierpnia. Pozostać musiał zatem przy wariancie kontynuacji ewakuacji lub wysłania wsparcia do odpierania talibów - analizował prezydent USA. 

Zdaniem Bidena, Stanom Zjednoczonym nigdy nie chodziło o budowanie demokratycznego państwa w Afganistanie, a o walkę z terroryzmem - zabicie Osamy bin Ladena i zdegradowanie zdolności Al-Kaidy w Afganistanie. Te cele zostały osiągnięte - przypomniał.  

Zobacz fragment konferencji Bidena:


- Naszą misją nigdy nie była budowa narodu. Nasza misją nie było budowanie zjednoczonej, zcentralizowanej demokracji. Naszym jedynym żywotnym interesem w Afganistanie było i pozostaje to samo: zapobieganie atakom terrorystycznym na Amerykę - powiedział polityk. Zapewnił przy tym, że USA zachowają możliwości uderzeń z powietrza, gdyby doszło do odrodzenia się grup terrorystycznych. Jeśli talibowie nie dotrzymają umów o pokojowym przejęciu władzy, wówczas Stany Zjednoczone odpowiedzą zbrojnie - zadeklarował Biden.   

Ostrzeżenie dla talibów

Prezydent dodał, że choć prawa człowieka pozostają w centrum polityki zagranicznej USA, Ameryka nie może ich bronić za pomocą niekończących się interwencji zbrojnych, natomiast on jako przywódca "popełniać błędów poprzedników". 

Mówiąc o przyszłych krokach, Biden zapowiedział, że obecna misja wojsk USA polega na zabezpieczeniu lotniska w Kabulu i umożliwienia ewakuacji obywateli USA i państw sojuszniczych, a także części Afgańczyków. Chodzi tu m.in. o współpracowników amerykańskich sił, pracowników NGO czy mediów. Ostrzegł przy tym talibów, że jeśli przeszkodzą w tych działaniach, spotka ich odpowiedź z "niszczycielską siłą".

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Pentagon poinformował, że będzie robić wszystko co możliwe, by przetransportować ok. 30 tys. z nich. W ciągu 48 godzin z Kabulu ewakuowano 700 z nich. Administracja Bidena była krytykowana za zbyt wolne tempo tego procesu. 

Okładki amerykańskiej prasy bezlitosne dla Bidena:


W poniedziałek prezydent zrzucił część winy na afgańskie władze, które miały prosić USA o spowolnienie ewakuacji, by uniknąć "kryzysu zaufania" wobec rządu w Kabulu. 

Aby wygłosić swoje poniedziałkowe przemówienie, prezydent Biden przerwał swój urlop w letniej rezydencji w Camp David w stanie Maryland. Po swojej przemowie wyszedł nie odpowiadając na pytania dziennikarzy i powrócił do Camp David. 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka