W Usnarzu Górnym wciąż koczują imigranci.
W Usnarzu Górnym wciąż koczują imigranci.

Co dzieje się w Krynkach i Usnarzu Górnym? Relacja ze stanu wyjątkowego

Redakcja Redakcja Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
"Nic się nie dzieje", "życie toczy się normalnie", "wreszcie nie ma mediów" - tak mieszkańcy przy pasie zagranicznym komentują tydzień życia w obszarze stanu wyjątkowego. Objęci obostrzeniami muszą liczyć się z częstymi kontrolami ze strony policji.

Ruch na drodze wojewódzkiej nr 676 łączącej Białystok z Krynkami odbywa się normalnie niemal do samej strefy objętej stanem wyjątkowym. Jeszcze do Supraśla, na trasie widać wiele aut na numerach spoza województwa podlaskiego. Sytuacja zmienia się kilkanaście kilometrów od Krynek, które od ponad tygodnia są objęte stanem wyjątkowym. 

Zobacz: 

Internauta z zarzutami wobec Telewizji Polskiej. TVP: To fake news

Kto ściągnął Jaśminę? Zaskakujące nazwiska od Hołowni, internauci boją się inwigilacji

"Kamerzysta" przed sądem. Patostreamer odpowie za znęcanie się nad niepełnosprawnym


Mieszkańcy o stanie wyjątkowym

Kilkadziesiąt metrów za tablicą z nazwą miejscowości stoi policyjny patrol. Kontrolowani są zarówno wjeżdżający, jak i wyjeżdżający z Krynek. W pobliżu strefy raz na jakiś czas widać przejeżdżającą wojskową ciężarówkę.

Takich kontroli, jak ta przed wjazdem do Krynek jest więcej, także w głębi strefy objętej stanem wyjątkowym. Z relacji mieszkańców wynika, że na trasie do oddalonej o ok. 30 km Sokółki kierowcy są kontrolowani nawet cztery razy.

- Droga główna do Sokółki jest w tej chwili w remoncie, więc mieszkańcy wybierają drogę biegnącą przy pasie granicznym, przez Grzybowszczyznę, ale też przez Usnarz Górny. W drodze do miasta są cztery kontrole, jeden z takich punktów kontrolnych jest przed wjazdem do Usnarza - opowiada mieszkanka Krynek.

Jak mówi, policjanci sprawdzają dokumenty. Z przygranicznej trasy do Sokółki, która w jednym z miejsc niemal styka się z granicą, mieszkańcy widzą też budowę ogrodzenia granicznego. Dodają, że żołnierzy w okolicach można liczyć w tysiącach. - Uchodźców nie widzimy, ale wcześniej też ich nie widywaliśmy - mówią.

- Poza tym życie toczy się normalnie. Czasami czytamy artykuły, w których informują, że z granicy dobiegają jakieś krzyki, jęki. To nieprawda, tutaj nic nie słychać - zaznacza mieszkanka Krynek. I dodaje, że widać dużo wojska, ale lęku u ludzi to nie wzbudza. - W ogóle nie ma turystów i to jest widoczne, bo wcześniej na ulicach widać było dużo rejestracji z Warszawy, czy z Dolnego Śląska - dodaje.

Dobrze o stanie wyjątkowym wypowiadają się mieszkający poza strefą, która została nim objęta. - Od kiedy jest stan wyjątkowy nie ma tutaj warszawiaków, prawie nie ma dziennikarzy. Jest cisza i spokój - mówi z kolei właścicielka jednego z przydrożnych sklepów na trasie z Krynek do Supraśla.

Od 2 września w przygranicznym pasie granicznym z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów.

Według rozporządzenia na obszarze objętym stanem wyjątkowym - poza nielicznymi wyjątkami - obowiązuje zakaz przebywania przez całą dobę osób, które tam nie mieszkają.  

Nielegalne przekraczanie granicy

Codziennie ktoś próbuje nielegalnie pokonać granicę polsko-białoruską. Wczoraj Straż Graniczna zatrzymała dwóch obywateli Jemenu:

Z kolei w czwartek służby poinformowały o blisko 300 próbach z udziałem imigrantów: 

 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka