Julia Skip z Ukrainy przeszła transplantację serca.
Julia Skip z Ukrainy przeszła transplantację serca.

Podarowane serce Ukraince. Szumowski o szczegółach niesamowitej historii z transplantacją

Redakcja Redakcja Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 19
36-letnia Julia Skip mieszkała w obwodzie lwowskim. Żyła z poważną chorobą serca i tylko dzięki polskim kardiologom oraz dawcy przeszła skomplikowaną operację transplantacji organu w Narodowym Instytucie Kardiologii. - Polska podarowała Ukrainie serce - komentował prof. Łukasz Szumowski, były minister zdrowia.

Ukrainka od lat chorowała na kardiomiopatię restrykcyjną - szybko postępującą chorobę serca, której podłoże bywa wieloczynnikowe, zarówno genetyczne, jak i wynikające z różnych innych schorzeń. - W efekcie serce niby się dobrze kurczy, ale jest sztywne, jest niczym skorupa, która nie chce się rozkurczać, staje się niewydolne - opisał były minister zdrowia, który wrócił do zawodu kardiologa, Łukasz Szumowski.  

Zobacz: 

Podpisano ważny dokument pomiędzy Polską a Ukrainą. Jest plan odbudowy po wojnie

Putin odniósł się do sytuacji w Azowstalu. Skierował żądanie pod adresem Azowa

Kadyrow uzupełnia wojsko z tik-toka. Posyła kolejnych ludzi na Ukrainę

Kardiomiopatia restrykcyjna 

Krew nie krąży dobrze w organizmie, następuje zastój w krążeniu dużym i płucnym, co prowadzi do obrzęków, przesięków do tkanki podskórnej, jamy otrzewnowej, jamy płucnej i samych płuc, wodobrzusza, dochodzi do uszkodzeń źle ukrwionych narządów, czyli niewydolności wielonarządowej.

- Żeby zrozumieć, co się dzieje z sercem, wyobraźmy je sobie, jako rodzaj balonu: kiedy staramy się go nadmuchać, najpierw stawia spory opór, ale wraz z napływającym powietrzem coraz łatwiej i szybciej jego powłoka się rozciąga. W przypadku dotkniętego kardiomiopatią restrykcyjną narządu, ciśnienie krwi nie jest w stanie pokonać tego oporu, gdyż uszkodzone za jej przyczyną, zwłókniałe komory serca, nie rozciągają się – wytłumaczył obrazowo Szumowski.

Pacjentka w czasie inwazji rosyjskiej trafiła do Narodowego Instytutu Kardiologii (NIK), zajmującej się trudnymi przypadkami. Była w bardzo złym stanie. Ze schorzeniem zmagała się kilka lat, przeszła leczenie w szpitalach we Lwowie, Kijowie i Monachium, ale ostatecznie diagnoza lekarzy była jedna: transplantacja. Na skutek wojny na Ukrainie, Julia Skip nie mogła jej przejść w ojczyźnie. Uciekła do Polski. 

- Pacjentka była cała obrzęknięta, ale to samo działo się we wnętrzu jej ciała: nastąpił zastój w nerkach, w wątrobie, która obrzęknięta bardzo boli, następuje także obrzęk jelit, co sprawia, że wchłanianie leków podawanych drogą doustną staje się mało skuteczne - tłumaczył Szumowski. 

Jak dodał, rozwiązaniem jest tylko podawanie leków dożylnych, co daje chwilowy efekt, jednak konieczność stosowania m.in. środków moczopędnych, aby zmniejszyć obrzęki, może prowadzić do zaburzeń wodno-elektrolitowych. Nadal występują zaburzenia rytmu serca, migotanie przedsionków, a ostatecznie arytmie komorowe, co może prowadzić do zgonu pacjentki. 

- Wszczepiamy takim pacjentom kardiowertery-defibrylatory, ale to nie leczy, to jest zabieg, który ratuje im życie w sytuacji drastycznej, ale w dłuższym czasie jedynym skutecznym leczeniem jest przeszczepienie tego narządu – podkreślił szef NIK. Dzięki odpowiednio dobranej terapii, w niektórych przypadkach, można opóźnić postęp choroby, przeciągać proces jej nasilania się. 

- Jeśli mamy kardiomiopatię restrykcyjną wywołaną np. przerostem mięśnia sercowego, spowodowaną nadciśnieniem, a w efekcie mamy jego zwłóknienie powodujące problemy z rozkurczaniem, to leczenie takiego pacjenta jest czasem trudniejsze, niż tego, u którego występują problemy z kurczeniem – w tym przypadku możemy wszczepić układ resynchrchronizujący, poprawiać funkcję skurczową w różny sposób. Natomiast rozkurczową funkcję bardzo trudno jest poprawić - wyjaśnił Szumowski. 

Wszystkie sposoby, najnowocześniejsze technologie i metody, którymi dysponuje współczesna kardiologia, były bezskuteczne w starciu z chorobą 36-latki. Potrzebowała nowego serca, bo inaczej by zmarła. 

Ukrainka miała wielkie szczęście 

Udało jej się trafić do specjalistycznej kliniki i wpisano ją na pilne miejsce do przeszczepów. - Takich uchodźców z Ukrainy, którzy potrzebują pilnego przeszczepu narządów, jest kilku. Oni także znaleźli się na liście oczekujących Poltransplantu - podkreślił Szumowski.

Jego zdaniem, powinniśmy zwrócić uwagę na to, że obywatele Ukrainy mieszkają i pracują w Polsce dużo dłużej, niż od 24 lutego, kiedy zaczęła się inwazja. Tak samo, jak Polacy, odprowadzają składki zdrowotne. Bywają też dawcami narządów. 

- Teraz mamy pierwszy przypadek, kiedy Polak był dawcą dla obywatela Ukrainy. To jest symboliczne – daliśmy Ukrainie swoje serce. Nie tylko w przenośni, ale dosłownie - powiedział Szumowski. 

Pacjentka z Ukrainy, która dostała polskie serce, jest drobną kobietą. Dawca musiał mieć nie tylko odpowiednią grupę krwi, ale też rozmiar serca nieco większy od jej dłoni w zaciśniętej pięści.

- Nasza pacjentka z Ukrainy leżała na jednej sali z drugą kobietą, podobnie jak ona pilnie potrzebującą transplantacji. Akurat to serce, które było dostępne 21 kwietnia, bardziej pasowało do niej. Druga pacjentka wciąż czeka - przekazał Szumowski. 

Operacja przebiegła bez komplikacji. Zabieg transplantacji przeprowadził zespół doświadczonych specjalistów pod kierownictwem dr. Krzysztofa Kuśmierskiego kierującego Kliniką Kardiochirurgii i Transplantologii. Techniczna strona operacji nie jest dziś uznawana za wybitnie skomplikowaną. Rzecz polega na znalezieniu dawcy, pobraniu narządu, jak najszybszym transporcie do szpitala, gdzie czeka biorca. A to wcale nie jest takie proste. 

Wciąż w Polsce przechodzimy przez potężny kryzys w transplantologii - dlatego, że wielu Polaków nie deklaruje oddania organów po śmierci. W czasie operacji wycina się to stare, schorowane serce, zostawiając część przedsionka, do niego przyszywa się nowy narząd.  

Nie przegap: Podwyżka stóp to wyższe raty kredytów. O tyle więcej zapłacimy bankom

Polskie i ukraińskie serca dla jednego celu

- I nowe serce podejmuje swoją pracę, co jest niesamowite. Natomiast ten kawałeczek serca biorcy, który został, bije swoim rytmem, innym, niż to nowe. I to potrafi się pokazywać w EKG jako dodatkowe załamki P, co sprawia kłopot kardiologom, którzy nie mają wiedzy, że ich pacjent jest po przeszczepie - żartował Łukasz Szumowski. I wyjaśnił, że ten rytm nigdy się nie wyrównuje, gdyż pomiędzy starym organem, a nowym, tworzy się blizna, która nie przewodzi ładunków elektrycznych.

Dlatego te dwa serca – polskie i ukraińskie – będą bić w różnym rytmie, ale dla jednego celu – życia.

Pacjentka dobrze zniosła zabieg, który odbył się 21 kwietnia. Wciąż przebywa na oddziale intensywnej opieki pooperacyjnej. Jeszcze nie stanęła na nogi, ale kiedy to się stanie, sama opowie swoją historię. 


GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka