Prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński (C) oraz europoseł Joachim Brudziński (L) podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Markach pod Warszawą. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński (C) oraz europoseł Joachim Brudziński (L) podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Markach pod Warszawą. Fot. PAP/Radek Pietruszka

Ekspert o konwencji PiS: Trudno, żeby prezes mówił o utracie większości i wojnie z Ziobrą

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 26
Ta konwencja jest jak rozumiem taką ogólną próbą mobilizacji bez jakiegoś nowego pomysłu. Być może faktycznie nie należało tu fajerwerków wymyślać. Trudno spodziewać się, żeby na takiej konwencji padły słowa o utracie większości sejmowej, żeby wspomniano, iż poparcie dla rządu wisi na jakichś Mejzach, wojnie między Ziobrą i Morawieckim. Padły więc ogólniki o zwieraniu szeregów, zewnętrznych plagach – mówi Salonowi 24 prof. Jarosław Flis, socjolog UJ.

Podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości prezes Jarosław Kaczyński ostro zaatakował opozycję. Mówił o sukcesach rządu. Mobilizował wyborców i działaczy partii. Jak ocenia Pan to spotkanie w podwarszawskich Markach?

Prof. Jarosław Flis: Bez większych zaskoczeń. To, że przypomniano, że trzeba ciężko pracować, już po półmetku drugiej kadencji, było oczywiste. Podobnie, jak podkreślanie sukcesów partii rządzącej przy jednoczesnym ominięciu bądź zbagatelizowaniu problemów, z jakimi zmaga się rząd. Wymienienie inflacji jako „plagi” obok pandemii i wojny jest tego przykładem.

Ta konwencja jest jak rozumiem taką ogólną próbą mobilizacji bez jakiegoś nowego pomysłu. Być może faktycznie nie należało tu fajerwerków wymyślać. Trudno spodziewać się, żeby na takiej konwencji padły słowa o utracie większości sejmowej, żeby wspomniano, iż poparcie dla rządu wisi na jakichś Mejzach, wojnie między Ziobrą i Morawieckim. Padły więc ogólniki o zwieraniu szeregów, zewnętrznych plagach. Polska scena polityczna jest w stanie pewnej stagnacji, obóz rządzący stracił większość i teraz po stronie rządu jest jedynie nadzieja, że te straty nie przeważą szali na stronę opozycji.

Przeczytaj też:

Kaczyński ogłosił mobilizację PiS. Tusk komentuje

W trakcie kampanii prezydenckiej 2020 roku mówił Pan, że przerażające jest to, iż obie strony popełniają drastyczne błędy, propaganda ich mediów jest toporna, ale ktoś wygra i będzie przekonany, że wygrał dzięki tym błędom i dalej będzie się w nich utwierdzać. Czy po dwóch latach faktycznie mamy do czynienia z samouwielbieniem po stronie rządu i opozycji?

Opowieści w mediach publicznych są takie, jakby Prawo i Sprawiedliwość miało 65 proc. poparcia a nie 35. Zarówno z mediów publicznych, czy niepublicznych ale życzliwych PiS-owi idzie przekaz, że rządzący są rycerzami bez skazy. A wszystkiemu winna jest opozycja. I politycy partii rządzącej popadają w samozadowolenie. Po stronie opozycyjnej jest to samo. Z jedną różnicą – z uwagi na to, że opozycja przegrywa przychodzi tam czasem refleksja, że może coś trzeba zmienić, poprawić itd. Choć też są tam problemy. Ale takiego ogólnego przeświadczenia, że jest cudownie nie ma.

Lewica próbuje stawiać na program społeczny zamiast na kwestie obyczajowe. PSL próbuje się jednoczyć z mniejszymi środowiskami. Koalicja Obywatelska próbuje się ruszyć z Warszawy, wyjeżdża w teren chce tam dotrzeć do ludzi. Mamy owszem zamieszanie z niekończącą się dyskusją o tym, czy powinna być jedna lista opozycji, czy więcej. Ale nie można mówić o całkowitej stagnacji. W przypadku PiS jest program rozdysponowania pieniędzy dla samorządów i widać wyraźnie, że systemowo środki będą trafiać do mniejszych gmin. To działanie na zasadzie, że jest biedniejsza Polska, którą się opiekujemy i bogatsza, która wsparcia nie potrzebuje. To bardzo ryzykowna strategia.

Ciekawie dzieje się z tyłu wyborczej stawki. Niedawny sondaż pokazał, że zyskuje PSL, a Konfederacja nie tylko traci, ale jej poparcie spada poniżej progu wyborczego. Może nie wejść do Sejmu?

Konfederacja jest niewątpliwie najbardziej zagrożona. Z kilku powodów. Po pierwsze – weszła spośród obecnych sejmowych ugrupowań z najmniejszym wsparciem do Sejmu. Druga kwestia – nowe formacje w poprzednich kadencjach osiągały sukcesy, ale w kolejnych już nie wchodziły.

Mówię o Ruchu Palikota, który wszedł do Sejmu w 2011 a w 2015 nie, o Nowoczesnej Ryszarda Petru, któraś po sukcesie w 2015 roku w 2019 była już zmuszona do startu z listy z PO, wreszcie Kukiz’15, który po wejściu do Sejmu w 2015 w 2019 startował już z listy PSL. I trzeci powód – prorosyjskie wypowiedzi Janusza Korwina Mikke na pewno nie pomagają. Nawet jeśli Krzysztof Bosak próbuje się od nich odcinać.

Przeczytaj też:

Polska dostarczy ciężką broń Ukrainie. Największy kontrakt zbrojeniówki od dawna

Merkel przerwała milczenie. Pierwszy raz wypowiedziała się o rosyjskiej inwazji

Opozycja zwiera szeregi. Będzie kontrolować wybory, jest porozumienie z Tuskiem


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo