Maja Staśko była gościem najnowszej rozmowy z cyklu "Jastrzębowski wyciska", gdzie poruszyła m. in. temat swojej walki na gali High League oraz swoich problemów psychicznych.
Maja Staśko była gościem najnowszej rozmowy z cyklu "Jastrzębowski wyciska", gdzie poruszyła m. in. temat swojej walki na gali High League oraz swoich problemów psychicznych.

"Lubię uwagę. Jak każdy". Maja Staśko u Jastrzębowskiego nie owijała w bawełnę

Redakcja Redakcja Jastrzębowski wyciska Obserwuj temat Obserwuj notkę 20
W najnowszej rozmowie z cyklu "Jastrzębowski wyciska" gościem była feministka i aktywistka Maja Staśko, która już 17 września stoczy walkę w ramach gali High League. Jej rywalką będzie streamerka Ewa "Mrs. Honey" Wyszatycka. W rozmowie Staśko poruszyła m. in. temat freak fightów, walki o prawa osób wykluczonych i ofiar przemocy, a także o prywatnych problemach związanych z zaburzeniami odżywiania i związanej z tym terapią.

Maja Staśko: Wykorzystam High League do dalszego niesienia pomocy potrzebującym

Na początku rozmowy Staśko podkreśliła, że "od lat robi dobrze rzeczy" i zamierza wykorzystać duże zasięgi związane z nadchodzącą walką na gali High League w celu dalszego niesienia pomocy potrzebującym osobom.

— Nie jestem zadowolona, że zasięgi są najważniejsze — mówiła Staśko. — Z drugiej strony myślę sobie, że jeśli tymi zasięgami można robić złe rzeczy, albo dobre rzeczy to ja idę taranem i będę robić dobre rzeczy — podkreśliła aktywistka.


Maja Staśko o zdrowiu psychicznym

Maja Staśko w dalszej części rozmowy wyjawiła na co przeznaczy zarobki z tytułu walki na gali High League.

— Dwadzieścia tysięcy idzie na organizacje dla mężczyzn po przemocy, a (kolejne – przyp. red.) dwadzieścia tysięcy dla kobiet po przemocy — wyjaśniła Staśko. — Za resztę będę żyła: wynajem, jedzenie, psychoterapia.

Aktywistka przyznała, że od zeszłego tygodnia chodzi na psychoterapię.

— Biorę też psychotropy, leczę się psychiatrycznie — przyznała.

Jastrzębowski zaznaczył, że "mówiąc to teraz, w tym programie, naraża się na to, że znów będą ją hejtować".

— Jeśli ktoś hejtuje mnie za to, że się leczę psychiatrycznie to z nim jest problem, a nie ze mną — odparła Staśko. — To, że mówię otwarcie, że leczę się psychiatrycznie – wiem, jak wielu osobom to pomaga — dodała. Aktywistka przyznała, że w przeszłości wstydziła się swoich problemów związanych z zaburzeniami psychicznymi.

Staśko wyznała również, dlaczego uczęszcza na psychoterapię. 

— Z wielu powodów, to zazwyczaj nie jest jeden powód — wyjaśniła. — Ja w tej chwili chodzę do traumatolożki (...), mam też zaburzenia odżywiania, spowodowane m. in. sportem — powiedziała. Dodała, że warto mówić o tym, że "są różne konsekwencje sportu, które mogą być bardzo niezdrowe i trzeba na to uważać". Aktywistka przyznała również, że ma zaburzenia lękowe.

Maja Staśko o ludziach sukcesu

Podczas rozmowy poruszono także temat Roberta Lewandowskiego i jego "słynnego zegarka". Jastrzębowski zauważył, że polski piłkarz może być młodych osób przykładem tego, że marzenia się spełniają, dając też ambicje i motywację.

— To jest wizja, która jest bardzo popularna i w mediach społecznościowych, i w ogóle — mówi Staśko. Jastrzębowski podkreślił, że "jest popularna, bo jest prawdziwa".

— Jest prawdziwa dla jakiegoś 0,001 procenta. To są historie, które musimy mieć. (...) To są historie, którymi jesteśmy karmieni od urodzenia. To jest taka historia sukcesu. — twierdzi aktywistka. — Ona jest o tyle złudna, że po pierwsze - pokazuje wyjątek jako regułę, czyli pokazuje, że "jeśli będziesz się tak starał, jak on, to Ci się uda". To nieprawda, bo to jest wielkie szczęście, żeby być w tym miejscu — dodała. Podkreśliła, że jest to też wielka praca i poświęcenie.

Staśko zaznaczyła, że sukcesem jest zdrowie i cieszenie się życiem.

— Jeśli będziemy każdemu wmawiać, że jeśli nie masz tego zegarka, jeśli nie jesteś w miejscu, w którym jest Robert Lewandowski, a raczej nie będziesz, to wtedy nie jesteś człowiekiem sukcesu, to rzeczywiście będą ludzie nieszczęśliwi. Aktywistka podkreśliła, że "ludzie przez to cierpią".

— Ludzie czują wielką presję, której w większości nie spełniają — mówiła Staśko. — Jeśli ktoś nie ma zegarka wartego miliona dolarów, to nie jest przegrywem. Jest człowiekiem sukcesu, bo na przykład pomógł swojej siostrze, bo chorowała na raka.  

RB

Czytaj dalej: 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka