Poseł KO Borys Budka przemawia na sali obrad Sejmu w Warszawie. Źródło: PAP/Mateusz Marek
Poseł KO Borys Budka przemawia na sali obrad Sejmu w Warszawie. Źródło: PAP/Mateusz Marek

Kłótnia o aferę podsłuchową w Sejmie. "Koperty i reklamówki stają się waszym symbolem"

Redakcja Redakcja Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 25
Sprawa afery podsłuchowej, która w ostatnich dnia powróciła na światło dzienne za sprawą tekstu "Newsweeka" przeniosła się do Sejmu. Po ujawnieniu zeznań Marcina W., polityk KO Borys Budka na mównicy sejmowej złożył wniosek o powołanie komisji śledczej w tej sprawie. Był to dopiero początek kłótni, później na mównicy pojawili się politycy Solidarnej Polski Michał Wójcik i Janusz Kowalski.

Budka wnioskuje o powołanie sejmowej komisji śledczej 

Polityk KO Borys Budka na mównicy sejmowej zawnioskował o powołanie sejmowej komisji śledczej, która wyjaśni aferę podsłuchową. – W imieniu klubu KO proszę o przerwę i wprowadzenie do porządku obrad projektu uchwały o powołaniu sejmowej komisji śledczej do wyjaśnienia afery szpiegowskiej i wpływu rosyjskich służb nie tylko na obalenie polskiego rządu, ale przede wszystkim na siedem ostatnich lat w zakresie polityki energetycznej – powiedział. 

– To, co zrobiliście w ostatnich godzinach, tylko potwierdza, że ta sprawa musi być wyjaśniona. Doprowadziliście do uzależnienia polskiej energetyki od węgla ze Wschodu, robiliście wszystko, by nie wprowadzić odnawialnych źródeł energii, ale przede wszystkim to pokazuje wasze putinowskie metody walki z opozycją Nie wyjaśniliście przez siedem lat wpływu rosyjskiej agentury na polską politykę – dodał poseł. Po jego słowach prowadząca obrady marszałek Elżbieta Witek przerwała wypowiedź. 

Ostra reakcja Wójcika i Kowalskiego 

Po wypowiedzi Budki na mównicy pojawił się minister Solidarnej Polski Michał Wójcik, który stwierdził, że opozycja ma "poważny problem wizerunkowy". – Jak wyjaśnić to, co upublicznił minister Ziobro. Zrobił to na wasze życzenie. Jest już po godz. 10:00, a Donald Tusk nie zabrał głosu. Koperty i reklamówki stają się waszym symbolem – dodał, po czym zszedł z mównicy. 

Kilkanaście minut później głos w sprawie zabrał inny z polityków Solidarnej Polski – wiceminister Janusz Kowalski. – Strzelaliście do górników, umorzyliście miliard złotych Gazpromowi, chcieliście kupować gaz od Rosji do 2037 roku – mówił. Jego wypowiedź spotkała się z buczeniem ze strony opozycji. 

– My siedzimy tam, gdzie siedzą osoby walczące o polską suwerenność. I dziś Borys Budka, zamiast powiedzieć, że wyrzucacie Donalda Tuska z PO, to chce zrobić awanturę. Zawsze, gdzie jest PO, są reklamówki. A PSL? Zawsze w tle jest rosyjski gaz. My bronimy suwerenności, a wy stoicie tam, gdzie przeciwnicy polskiej suwerenności. I to nas różni. Nie wygracie wyborów! – krzyczał w stronę opozycji. – Śmiejecie się, ale nie wygracie, nigdy was nie dopuścimy do władzy – dodał Kowalski.

Afera podsłuchowa 

Tzw. afera podsłuchowa była jedną z głośniejszych spraw w ostatnich latach. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska; po wyborach w następnym roku do władzy doszło PiS. Do nagrywania osób z kręgów polityki, biznesu i funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach dochodziło w l. 2013-2014. Podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97. Prawomocny wyrok 2,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności usłyszał w związku z tą aferą biznesmen Marek Falenta.

Sprawa wróciła ponownie na światło dzienne przez nowe doniesienia "Newsweeka". według którego wspólnik Marka Falenty, skazanego za zorganizowanie podsłuchów najważniejszych osób w państwie, zeznał, że zanim taśmy z restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie.

We wtorek prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej w środę wieczorem. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera". Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W. miała to być "prowizja za zgodę" ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji. Michał Tusk oświadczył w środę, że to "totalne bzdury", że nie poznał Marka Falenty ani Marcina W. i nigdy też nie był przesłuchiwany w tej sprawie. Wskazał też, że prokuratura protokoły z tymi zeznaniami ma "od lat". 

MP

Czytaj dalej: 


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka