Harczuk: W tekstach Łukasza Warzechy o zwierzętach padają stwierdzenia, z którymi absolutnie nie mogę się zgodzić. Fot. Pixabay
Harczuk: W tekstach Łukasza Warzechy o zwierzętach padają stwierdzenia, z którymi absolutnie nie mogę się zgodzić. Fot. Pixabay

Rzecz o dręczeniu żywej istoty. Polemika z Łukaszem Warzechą

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 82
Fakt, że czasem pobicie ze skutkiem śmiertelnym jest potraktowane łagodniej, niż bestialskie zabicie kota, nie musi świadczyć o tym, że prawo lepiej chroni życie zwierząt niż ludzi. Podejrzewam, że gdyby chłopak, który dostał rok więzienia za to, że zbyt mocno uderzył kumpla i niechcący go zabił, zrobił to samo co skazany na 5 lat oprawca kota, czyli przywiązał koledze granat do ust, wysadził, a potem z radością patrzył jak ten cierpi, dostałby dożywocie. Zwierzęta nie są ludźmi (to chyba oczywiste), nie są też przedmiotami (również oczywiste). Są żyjącymi istotami odczuwającymi ból. A z punktu widzenia ludzi wierzących stworzeniami Bożymi.

Szanuję Łukasza Warzechę, są sprawy, w których się z nim zgadzam, są takie, w których zdanie mam zupełnie inne.

Polecamy:

Kontrowersyjna Miss Krymu podpadła Rosjanom. Kara będzie dotkliwa

Monstrum pod Warszawą. Jedzie dalej na wschód Polski

Całkowicie zgadzam się z krytyką ekonomicznego socjalizmu, wszelkiego rozdawnictwa, także polityki obecnego rządu. Zupełnie nie zgadzam się z podejściem do Ukrainy. To znaczy – też uważam, że należy podchodzić pragmatycznie. Z tą różnicą, że pragmatyzm ten rozumiem zupełnie inaczej. Łukasz uważa, że przesadne wspieranie Ukrainy może być dla nas jako kraju ryzykowne, wręcz groźne. Ja uważam, dokładnie na odwrót.

Moim zdaniem jeśli Ukrainy nie będziemy wspierać, a ona padnie, to po bardzo krótkim czasie Rosjanie przyjdą do nas z bynajmniej nie przyjacielską wizytą. A obrazki jakie dziś widzimy w Buczy, czy Iziumie będą obrazkami z Piaseczna, Konstancina, czy Pruszkowa. Ale tu jakie kto ma zdanie każdy widzi, oby na zawsze było rozważaniem teoretycznym i obyśmy nie sprawdzali kto ma rację w praktyce. Jest jednak sprawa, z którą z publicystą Salonu 24 się nie zgadzam, a jednak wymaga polemiki.

Prawo surowsze za zabicie człowieka

Chodzi o opisany ostatnio w dwóch artykułach stosunek do ideologii „bambizmu”, jak wdzięcznie Łukasz Warzecha nazwał przekonania ludzi, którzy naszych braci mniejszych stawiają ponad istoty ludzkie.  Mój problem z tymi tekstami polega na tym, że samo zjawisko faktycznie istnieje. Ale w tekstach padają stwierdzenia, z którymi absolutnie nie mogę się zgodzić. Pierwsza teza, z którą się nie zgadzam dotyczy rzekomego stawiania wyżej przez polskie prawo życia zwierząt niż życia ludzi. Jako przykład autor wskazuje pobicie ze skutkiem śmiertelnym, które jest traktowane łagodniej od znęcania się, zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem.

 Przede wszystkim kara za pobicie człowieka ze skutkiem śmiertelnym wynosi od roku, do 10 lat.  Intencjonalne zabicie człowieka, jest traktowane dużo surowiej. I jest określane jako zabójstwo, które zagrożone jest karą od 8 do 15 lat więzienia, 25 lat więzienia, lub dożywocia. Taką samą karę kodeks przewiduje za samo usiłowanie zabójstwa.  Za zabicie zwierzęcia bądź jego nieodpowiedni ubój kara wynosi do 3 lat więzienia. Za zabicie ze szczególnym okrucieństwem kara jest od 3 miesięcy do 5 lat. 5 lat więzienia to sporo, ale jest niczym wobec 25 lat czy dożywocia, która grozi za zabójstwo. To także połowa maksymalnej kary za pobicie ze skutkiem śmiertelnym.

5 lat za kota, rok za człowieka? Zależy od okoliczności

Oczywiście, może się zdarzyć, i zapewne to ma na myśli Łukasz Warzecha, że ktoś za bestialskie zabicie, np. obdarcie żywcem ze skóry kota dostanie 5 lat, a ktoś za pobicie ze skutkiem śmiertelnym człowieka rok. Ale to nie musi oznaczać stawiania wyżej życia zwierzęcia. Dwie autentyczne sytuacje, pierwsza sprzed wielu, wielu lat, dotyczy osób, które znałem. Kumple po paru piwach pokłócili się, jak to u  osiemnastolatków wiele do podpalenia lontu nie potrzeba. Poszło jeśli dobrze pamiętam o dziewczynę. Trochę się poszarpali, w 9 na 10 sytuacji po wszystkim przybiliby sobie "pionę", za tydzień gadali normalnie a po latach wspominaliby jako głupotę młodości. Ale w tym wypadku jeden z chłopaków   nieszczęśliwie walnął głową w krawężnik. Zrobił się krwiak, 18-latek nie przeżył. Tragedia i dla rodziców obu młodych ludzi, tego co zginął, ale i sprawcy, który z piętnem żyć musi do końca życia. W więzieniu spędził mniej niż rok. Zbyt łagodna kara? Może tak.

Z drugiej strony mamy nastolatka, który świadomie przywiązał kotu do pyszczka petardę i podpalił lont, patrzył z radością jak zwierzę po wybuchu cierpi, zanim nadejdzie koniec. Czy wyrok pięciu lat jest tu niesprawiedliwy? Na pewno nie. Czy ostrzejsze potraktowanie młodocianego oprawcy od zbyt krewkiego młodzieńca świadczy o stawianiu wyżej życia zwierzęcia nad ludzkim? Nie sądzę. Świadczy raczej o gradacji kary w zależności od czynu. Podejrzewam, że gdyby sprawca pobicia nie zadał przypadkowego ciosu, ale przywiązał przeciwnikowi granat do ust i wysadził, byłby sądzony za zabójstwo. Podobnie, gdyby ktoś wyrzucił człowieka z siódmego piętra (jak pewien pan z Warszawy na złość żonie i dziecku wyrzucił przez okno kota), jakby wrzucał  nieumiejącego pływać do wody patrząc jak się topi (niedawno młody człowiek znęcał się tak nad kotami w Wyszkowie), czy jakby kogoś tygodniami głodził i dręczył, a na koniec zakopał żywcem (jak pewna pani z Mazowsza szczeniaki).

Dręczenie zwierząt, dręczenie ludzi

I tu dochodzimy do kwestii, z którą najbardziej nie mogę się  Łukaszem zgodzić. Do stwierdzenia, że nie jest tak, że człowiek, który dręczy zwierzę będzie potem dręczył ludzi. Oczywiście może nie w stu procentach – może któryś po drodze nagle wyzbędzie się sadystycznych skłonności. Ale nie  tak dawno media opisywały historię człowieka, który poszedł siedzieć, za bestialskie zabicie własnej mamy. Tymczasem na swoim osiedlu był znany z tępienia zwierząt. Rozbijał je o mury, bawiąc się w Niemców z II wojny światowej.

Znanym oprawcą w stosunku do zwierząt był Saddam Hussein. A znana jest historia rozmaitych zbrodniczych formacji, gdzie szkolenie polegało na najpierw wychowaniu a potem zabiciu ukochanego pupila. Bo tu już chodzi nie tyle o samo życie zwierzęcia, ale o bezwzględność  i okrucieństwo. Tak samo jak posiadanie zwierzaka uczy dzieci empatii, szacunku do życia, odpowiedzialności. A co do samego stosunku do zwierząt nie należy ich ani personifikować, ani uprzedmiotawiać. Zwierzę nie jest człowiekiem (to chyba oczywiste) ani rzeczą (co też jest oczywiste) ale odczuwającą ból i cierpienie żywą istotą. A z punktu widzenia osób wierzących po prostu stworzeniem Bożym. I to jest właściwa perspektywa. 

Przemysław Harczuk


Łukasz Warzecha. Bambizm kontra zachodnia cywilizacja

Łukasz Warzecha: Czy wolno zabić za psa?

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo