Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński podczas spotkania z mieszkańcami Gliwic, fot. PAP/Tomasz Wiktor
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński podczas spotkania z mieszkańcami Gliwic, fot. PAP/Tomasz Wiktor

Kaczyński w "Amoku": Czy my jesteśmy papugami, czy Polakami?

Redakcja Redakcja PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 127
Jarosław Kaczyński podczas spotkania z wyborcami w Gliwicach po raz kolejny punktował rząd PO-PSL. Wytykał poprzednikom przede wszystkim redukcję jednostek armii na wschodzie Polski, obcinanie wydatków na obronność, uzależnienie energetyczne od Rosji. Mówił też o uzależnieniu poprzedniej ekipy rządzącej od Niemiec i postępującej "lumpenproletaryzacji" Polski.

Kaczyński o rządach Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego

Niedzielna wizyta w Gliwicach to kolejny punkt weekendowego objazdu Jarosława Kaczyńskiego po Śląsku. W sobotę prezes PiS odwiedził Muzeum Śląskie w Katowicach i Zespół Szkół nr 6 w Jastrzębiu-Zdroju. W Gliwicach prezes PiS spotkał się z mieszkańcami w kinie "Amok".

Podczas spotkania prezes PiS mówił o tym, jak rządzili ci, którzy - jak zaznaczył Kaczyński - "dzisiaj tak bardzo energicznie domagają się swojego powrotu do władzy".

- Rządy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego miały to do siebie, że bardzo intensywnie zajmowały się nie wzmacnianiem, ale osłabianiem naszej armii, jej redukcją - powiedział Kaczyński. - Zajmowały się w szczególności redukcją tego wszystkiego, co jest na wschodzie, co było na wschodzie i co dziś na wschód wraca, ale tam te cięcia były największe - podkreślał. - Oni w ogóle cięli wydatki, ale siły zbrojne były tutaj na pierwszym miejscu, albo w każdym razie jednym z pierwszych miejsc - dodał.

Prezes PiS ocenił także, że rząd PO-PSL uważały, że jest i będzie bezpiecznie. - Że wszelkiego rodzaju zagrożenia, a w szczególności te ze wschodu, nie istnieją, że to są bajki, że to jest rusofobia, że to jest nasza taktyka polityczna - nasza, czyli ówczesnej opozycji, Prawa i Sprawiedliwości - wskazał.

- Wszelkiego rodzaju ostrzeżenia, nawet tak poważne jak agresja (Rosji) na Gruzję, tutaj nie działały, nie działały ostrzeżenia prezydenta (Lecha Kaczyńskiego), a ostrzegał póki żył, do 2010 roku, do pamiętnego 10 kwietnia - podkreślał Kaczyński. - Nie zwrócili uwagi na to, że ta katastrofa miała wszelkie cechy, które skłaniały ku temu, żeby sądzić, że to jest zamach, oddali śledztwo. To też był zamach, można powiedzieć na polską suwerenność i zamach na polskie bezpieczeństwo - mówił.

Prezes PiS mówił ponadto, że bezpieczeństwo to pojęcie szersze, które odnosi się też do kwestii gospodarczych, a w szczególności energetycznej. - Zrezygnowali z rurociągu bałtyckiego - tego, który już dzisiaj sprowadza gaz do Polski z Norwegii przez Danię, a budowa gazoportu bardzo się rozwlekała i została dokończona dopiero przez nas - podkreślał.

- Intencje były takie, żeby nas uwiązać bardzo daleko idącymi i bardzo drogimi zobowiązaniami na naprawdę długie lata - mówił Kaczyński.

Kaczyński: Tamta władza była niezwykle spolegliwa wobec Niemiec

Jarosław Kaczyński podczas niedzielnego spotkania z mieszkańcami Gliwic zaznaczył, że poprzednicy PiS postawili w polityce na Niemcy. Jak mówił, dochodziło do sytuacji, w której "w oczywisty sposób" interes niemiecki był przez polskie władze stawiany przed polskim. - Choćby sprawa stoczni była tutaj bardzo dobrym tego przykładem. Stocznie niemieckie ocalały tylko dlatego, że polskie nie otrzymały odpowiedniej pomocy - ocenił.

- Ta władza, która była, i mam nadzieję nie wróci, była też niezwykle spolegliwa wobec Niemiec, jeżeli chodzi o politykę historyczną, jeżeli chodzi o politykę odnosząca się do tragicznej historii polsko-niemieckiej - powiedział Kaczyński.

Dodał, że "tych fatalnych momentów" w przeszłości było bardzo dużo, jednak "żaden z nich nie miał aż takiego rozmiaru, jak to, co działo się podczas II wojny światowej". "Otóż tutaj ta polityka zapomnienia, amnezji, niechęci do przypominania tego - w związku z tym niechęci do tego, co robił, póki jeszcze żył mój św. pamięci brat - była wręcz demonstracyjna. Jednocześnie demonstracyjnie przyjmowano niemieckie odznaczenia" - zaznaczył. Wytknął m.in. Tuskowi, że przyjął Order Rathenaua.

- To była taka próba - którą Niemcy zastosowali - czy Tusk jest gotów zgodzić się na wszystko, bo przecież to historyk, człowiek, który z całą pewnością wiedział, jaki order przyjmuje - powiedział prezes PiS.

Odnosząc się do przyjmowania przez przedstawicieli poprzedniej władzy odznaczeń zaznaczył, że "niekiedy było to tylko takie poklepywanie po plecach przy pomocy orderów. - Ale sam główny zainteresowany, czyli Tusk, otrzymał nagrodę większą. Stał się tym dużym misiem, jak to można było na tych taśmach usłyszeć i mógł stąd odejść - mówił Kaczyński.

Dodał, że polityka daleko idącego zbliżenia "i w istocie podporządkowania się Niemcom oznaczała także jeszcze coś innego", a mianowicie "oznaczała także konieczność prowadzenia bardzo spolegliwej polityki wobec Rosji".

Podkreślił, że obejmowało to nie tylko porozumienia gazowe, ale także inne elementy. "Oni w pewnym momencie uznali, że o Katyniu nie można mówić, że to ludobójstwo, bo Putinowi i jego kamratom to się bardzo nie podobało" - powiedział.

Kaczyński: czy my jesteśmy papugami, czy Polakami?

Prezes PiS zauważył też, że następuje "lumpenproletaryzacja naszego kraju".

- Chcemy, żeby Polska płynęła w czystej wodzie i my mamy szansę i zrobimy to, jeśli tylko zwyciężymy, a zwyciężymy, żeby tę polską wodę naprawdę oczyścić - oczyścić z tego wszystkiego, co jest złe, odrażające i obrzydliwe, co jest antypolskie i co niszczy naszą kulturę - podkreślił Kaczyński podczas spotkania w Gliwicach.

Jak kontynuował "ktoś może powiedzieć, że takie zjawiska występują także w innych krajach". - Szanowni państwo, czy my jesteśmy papugami, czy Polakami? Polakami, nie musimy być papugami" - zwracał się do zgromadzonych. Jak mówił "ten problem stawał już bardzo dawno, był także obecny w naszej literaturze i musimy pamiętać, że tę tendencję trzeba zwalczać".

- Musimy brać z Zachodu technologie, pewne elementy pozytywnych zmian społecznych też tam występują i też warto się na nich wzorować, także na różnych modelach działania, administracji, to z całą pewnością" - zastrzegł Kaczyński.

Podkreślił jednak, że "na pewno nie musimy brać stamtąd tego, co jest złe i szkodliwe, tej takiej fatalnej fali zmian obyczajowych". - Zmian obyczajowych, które wyglądają tak, że można powiedzieć, iż mamy do czynienia z kulturowym zwycięstwem lumpenproletariatu - ocenił prezes PiS.

- Otóż nie można sprowadzać społeczeństw do poziomu lumpenproletariackiego, a w szczególności społeczeństw, które nie mają, tak jak polskie, różnego rodzaju zabezpieczeń, które istnieją w innych, mających bardziej szczęśliwą historię społeczeństwach. To jest po prostu zbrodnia - wskazywał Kaczyński. Jak mówił "jeśli na to zgadzają się, bądź uczestniczą politycy, to jest zbrodnia do kwadratu, czy też do sześcianu".

Jak ocenił, postawa przedstawicieli takich elit jest "haniebna". - Haniebne jest także (...) redukowanie polskiego języka w życiu publiczny, polskich zachowań w życiu publicznym, co przecież przenosi się często na prywatne, do poziomu tych najbardziej pozbawionych kultury, najbardziej prymitywnych grup społecznych - lumpenproletaryzcja naszego kraju, to zawsze był cel naszych wrogów - dodał Kaczyński.

ja

Czytaj też:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka