Maroko-Portugalia 1:0 Fot. PAP/EPA/JOSE SENA GOULAO
Maroko-Portugalia 1:0 Fot. PAP/EPA/JOSE SENA GOULAO

Coraz większy problem w futbolu. "Patologia, talenty nie zostaną wychwycone"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 22
W przypadku prywatnych akademii mamy do czynienia z patologią – dzieci są przyprowadzane przez rodziców, którzy płacą za to, że ich pociechy trenują. Ja przed laty, jako bardzo młody człowiek zarobiłem pierwsze pieniądze na grze w malutkim klubiku piłkarskim na Grochowie. Dziś to rodzice opłacają treningi dzieciom. Tak żadne talenty nie będą wychwycone. Należy najpierw umasawiać sport, potem łowić talenty – mówi Salonowi 24 prof. Rafał Chwedoruk, politolog Uniwersytet Warszawski.

Trwają mistrzostwa Świata w piłce nożnej. Niektórzy oburzają się na organizację mistrzostw w Katarze. Inni twierdzą, że mistrzostwa są niekomercyjne, że stanowią przeciwwagę dla Ligi Mistrzów, czy w ogóle piłki ligowej. Pan kiedyś krytykował komercję w piłce. Czy faktycznie mundial jest tym turniejem, gdzie tej komercji jest najmniej?

Prof. Rafał Chwedoruk: (Śmiech). Owszem, krytykowałem i krytykuję komercjalizację futbolu. Ale nie jest tak, że w przypadku mistrzostw Świata tej komercji nie ma. Ona oczywiście występuje, dlatego osobiście od kilkudziesięciu lat świadomie nie oglądam mistrzostw Świata. Ostatnim turniejem, jaki śledziłem, były  mistrzostwa we Włoszech w 1990 roku. Mundial dziś jest imprezą absurdalną. Po pierwsze służy wyciągnięciu pieniędzy od podatników w kraju organizatora, wcale nie służąc społeczeństwu danego kraju. Liczba uczestników jest rozszerzana do granic absurdu, bo chodzi o wzrost dochodów z reklam, a nie poziomu piłkarskiego. W roku 1982 start Kamerunu, czy Algierii mocno popularyzował uprawianie sportu w tych krajach. Dziś takiego efektu moim zdaniem nie ma. Ale muszę przyznać jedno – poziom hipokryzji Europejczyków, którzy oburzali się na organizację mistrzostw w Katarze przekroczył granice absurdu.

Mistrzostwa oglądam, Kataru się czepiam. Polemika z absurdalnymi tezami Wosia

Nie zgodzę się – akurat Katar trudno uznać za państwo demokratyczne, to drugi z rzędu kraj autorytarny organizujący mistrzostwa. Doniesienia o traktowaniu pracowników były przerażające, więc oburzanie się ma sens.

Ale ci wszyscy oburzeni bardzo często nie zauważają jakie jest źródło kapitału w europejskiej piłce klubowej. Saudyjczycy niedawno kupili Aston Villę. Teokratyczne organizacje z Bliskiego Wschodu  władowały ogromny kapitał w brytyjską Premier League. Bez ich pieniędzy ta liga by dawno zbankrutowała. Paris Saint Germain, klub, który całkowicie psuje rywalizację we Francji, bo  ją monopolizuje, jest de facto własnością innego państwa. I to tego, które dziś organizuje mistrzostwa. Nie mówię już o kapitale ze Wschodu Europy, inwestowanym w poszczególne kluby, pieniądzach mafii, czy rzeczy „drobnej”,  ale dla kibiców całkiem nie do przyjęcia – przejmowaniu klubów przez konkretne przedsiębiorstwa, zmianie ich nazw, przeniesieniu nawet siedziby. Piłka nożna amerykanizuje się w najgorszy  z możliwych sposobów, klub, czy sport, staje się towarem. W tym kontekście oburzanie się na mistrzostwa w Katarze jest obłudą.

Jednak tu chodzi o to, że piłka klubowa jest domeną prywatną, zaś mistrzostwa organizują konkretne państwa. Jednak faktycznie – komercja na MŚ jest, ale to tam może dojść do sytuacji, w której taka Chorwacja, reprezentacja 4,5 milionowego narodu osiąga drugi raz z rzędu historyczny sukces. Wchodzi do najlepszej czwórki, eliminuje Brazylię, cztery lata temu była wicemistrzem Świata. Szanse na to, by klub z niewielkiego miasteczka w Polsce wygrał Ligę Mistrzów, są raczej mizerne?

Tak, ale mimo wszystko nie jest tak, że szanse w futbolu reprezentacyjnym się wyrównują. W Chorwacji są jeszcze pozostałości po szkoleniu dawnej Jugosławii. Gdzie były potężne kluby – Dinamo Zagrzeb i Hajduk Split, a w reprezentacji Jugosławii spory odsetek obok Serbów stanowili Chorwaci. Proszę jednak zwrócić uwagę na całkowity upadek piłki w naszym regionie świata, gdzie wspomniana  Chorwacja jest jedynie wyjątkiem, potwierdzającym regułę. Polska jest bardzo daleko od sukcesów z lat 70-ych. Węgry to nawet szkoda gadać. Czechosłowacja była wicemistrzem Świata w 1934 i 1962 roku. I drużyna Czech w ostatnich latach  jeszcze gdzieś siłą rozpędu zdobywała jakieś pojedyncze sukcesy (wicemistrzostwo Europy 1996, 3-4 miejsce w Euro 2004 – przyp. Red.). Ale Bułgaria i Rumunia zupełnie się nie liczą a jeszcze w latach 90-ych Bułgarzy zajmowali czwarte miejsce na MŚ, Rumunii byli w ćwierćfinale. To dotyczy i klubów. W Polsce nie ma szkolenia w klubach sportowych, ale są prywatne szkółki piłkarskie, będące swoistą patologią.

Dlaczego, akademie piłkarskie są uważane za przyszłość, za coś, dzięki czemu wychwycone zostaną największe talenty?

To jest całkowicie zachwianie roli, jaką sport powinien pełnić. Kultura fizyczna powinna mieć  charakter masowy, do klubów sportowych powinno trafiać jak najwięcej młodzieży. Tam najlepsi, najbardziej utalentowani powinni ewentualnie iść w sport wyczynowy. Ale kluczowe powinno być budowanie więzi międzyludzkich i rozwój kultury fizycznej. A w przypadku  prywatnych  akademii mamy do czynienia z patologią – dzieci są prowadzone przez rodziców, którzy płacą za to, że ich pociechy trenują. Ja przed laty, jako młody bardzo człowiek zarobiłem pierwsze pieniądze na grze w malutkim klubiku piłkarskim na Grochowie. Dziś to rodzice opłacają treningi dzieciom. Tak żadne talenty nie będą wychwycone.

Jest też zmiana wynikająca z prawa Bosmana. Dawniej w klubie mogło grać maksymalnie trzech obcokrajowców. Na przykład w latach 90-ych w Udinese Calcio, w najmocniejszej wówczas lidze świata, czyli Serie A, było trzech Polaków – Marek Koźmiński, Dariusz Adamczuk i Piotr Czachowski. Zazwyczaj występował jeden, Koźmiński.

A Zbigniew Boniek, gdy przeszedł do Juventusu Turyn był jednym z dwóch obcokrajowców, a był to w tamtym czasie  najbogatszy klub na świecie. Dziś dochodzi do sytuacji, w której na poziomie Ekstraklasy w polskim klubie gra w pierwszym składzie dziesięciu zawodników ze Słowacji. A po roku zmienia się cały skład, występują już zupełnie inni piłkarze. Trudno, żeby kibice identyfikowali się z taką drużyną. Pomijam już patologiczne sytuacje jak przenoszenie klubu do innego miasta. Czy kluby filialne – gdzie zagraniczny klub kupuje zespół w innym kraju, który ma być polem dla drenażu lokalnego rynku.

Jednak są sytuacje takie, jak kluby odradzające się po latach – choćby Pogoń Szczecin. Gdzie kibice sami oddolnie odbudowali drużynę, która idąc od niższych lig znalazła się znów w czołówce ekstraklasy. Może jest gdzieś w futbolu miejsce na odbudowanie piłki takiej, jaka była przed laty?

Takich klubów odbudowanych przez kibiców było w Polsce więcej. Zwróciłbym uwagę na pewne symboliczne zdarzenie w Wielkiej Brytanii.  Przed laty Margaret Thatcher zlikwidowała kopalnie. Teraz właśnie pojawiła się informacja, że w Zjednoczonym Królestwie powstaje pierwsza od lat kopalnia. To Wielka Brytania była krajem, gdzie patologie w piłce klubowej stały się największe. Przyjdzie kiedyś taki dzień, w którym ten patologiczny system zbankrutuje. Już dziś widzimy, że w najmłodszym pokoleniu spada zainteresowanie piłką.  Jednocześnie bardzo popularne są tam rozgrywki amatorskie. I może to dzięki nim wyjdzie jakiś ożywczy impuls. I na gruzach zawodowej piłki, niczym ta kopalnia, powstanie nowa piłka zawodowa, ale bardziej przypominająca tę sprzed kilku dekad. Ciekawa gra toczy się też w Stanach Zjednoczonych. Futbol, czy soccer, jak się tam nazywa został dostosowany do amerykańskiej widowni. Ale napływ ludności latynoskiej sprawił, że dochodzi do pewnej europeizacji amerykańskiej piłki. Co może mieć znaczenie dla globalnej piłki.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Lepiej awansować jak Polska, niż odpaść w stylu Hajty. Futbolowa histeria
To, czy zostawiać selekcjonera jest sprawą drugorzędną. O reprezentacji bez emocji


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo