Dziś PiS nie potrzebuje Solidarnej Polski. fot. PAP/Albert Zawada
Dziś PiS nie potrzebuje Solidarnej Polski. fot. PAP/Albert Zawada

„Środki z KPO i tak dostaniemy. Ale sytuacja ta pokazuje, że Ziobro przestał się liczyć”

Redakcja Redakcja UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 68
O ile zaistniała sytuacja wzmocniła prezydenta, który zaznaczył swoją pozycję i zademonstrował siłę, jednocześnie pokazała dużą słabość Zbigniewa Ziobry. Owszem wygrał on głosowanie w sprawie wotum nieufności, ale dlatego, że Kaczyńskiemu zależało na podkreśleniu, że nikt nie będzie mu meblować rządu. Natomiast dziś PiS nie potrzebuje Solidarnej Polski. Może do końca kadencji rządzić bez niej. I nie będzie to jakiś specjalny problem – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.

W czwartek do południa wydawało się, że będzie porozumienie w sprawie KPO, pieniądze Polska uzyska, bo PiS we współpracy z opozycją zmieni ustawę o Sądzie Najwyższym. Po południu marszałek Sejmu w porozumieniu z partią rządzącą wycofała projekt z porządku obrad. Wiele osób jest zdezorientowanych. Co tak naprawdę się dzieje?

Dr Andrzej Anusz: Myślę, że ostatnie dni były realizacją dokładnie opracowanego planu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w którym jednak pojawił się pewien błąd. Początkowo wszystko szło zgodnie z założeniami. Z jednej strony w Sejmie PiS obronił Zbigniewa Ziobrę – tu chodziło o danie sygnału, że  opozycja nie będzie meblować rządu. Z drugiej strony poszedł w świat przekaz o porozumieniu z Komisją Europejską, niemal pewnym wycofaniu się z reformy wymiaru sprawiedliwości, pójściu na kompromis z Brukselą po to, by uzyskać środki z KPO. W dodatku przyjęty został budżet co sprawia, że praktycznie PiS zapewnił sobie rządy do końca kadencji, nawet w przypadku opuszczenia koalicji przez Solidarną Polskę. Plan zakładał, że przy głosach części opozycji uda się przeforsować zmiany w sądownictwie. A następnie pozyskać środki z Unii Europejskiej. Politycy PiS pisząc ten scenariusz zupełnie zapomnieli jednak o prezydencie Andrzeju Dudzie, który poczuł się pominięty, więc postanowił dać mocny sygnał, że jest i ma realny wpływ na  bieżącą politykę.

Prezydent zawetował lex Czarnek. "Im mniej tarć i awantur, tym lepiej"

Bardzo mocny wpływ, bo niezależnie od poglądów większość komentatorów przyznaje, że środki z Unii są nam potrzebne. Zdjęcie ustawy o SN z porządku obrad może sprawić, że te środki są znów zagrożone?

Nie odbierałbym tego w ten sposób. Bo sądzę, że decyzja dotycząca porozumienia z Brukselą, pójścia na kompromis jest już podjęta. I sam prezydent mówił, że pozyskanie tych środków jest dla naszego kraju kluczowe. Bardziej wydaje się, że chodziło o zademonstrowanie, że Andrzej Duda jest podmiotem polskiej polityki. Nieprzypadkowo wystąpienie głowy państwa w sprawie dyskusji o kompromisie z Brukselą zbiegło się w czasie z zawetowaniem ustawy „Lex Czarnek 2”. A więc prezydent dał sygnał – „popatrzcie, jak mnie lekceważycie, to ja mogę też zawetować wasze ustawy. Więc musicie uwzględnić mnie przy podejmowaniu kluczowych decyzji”.  Jest to więc istotny sygnał i do obozu rządzącego,  że bez głowy państwa nie może prowadzić polityki. I dla opozycji, która ma chyba świadomość, że nawet jeśli wygra wybory i uda się formacjom dziś opozycyjnym zbudować rząd bez Prawa i Sprawiedliwości, to przez pierwsze dwa lata będzie ten rząd musiał ułożyć sobie relacje z Pałacem Prezydenckim. Dlatego możemy się spodziewać  bardzo aktywnego najbliższego roku w wykonaniu prezydenta. Andrzej Duda postanowił mocno zaangażować się w bieżącą politykę. Chce pokazać, że jest jej podmiotem.

Tyle, że to pokazanie podmiotowości może stać się kosztem środków dla Polski z KPO?

Tu mimo wszystko widoki są optymistyczne. Bo moim zdaniem do porozumienia dojdzie, ale negocjować je będzie prezydent, to on przejmie główną rolę przy porozumieniu rządu z opozycją i Komisją Europejską. Ale moim zdaniem może troszkę później, ale ten kompromis będzie i pieniądze z KPO do Polski popłyną.

Propozycje kompromisu z Brukselą ostro skrytykował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i inni politycy Solidarnej Polski. Padły nawet sformułowania, że wycofanie się ze zmian w sądownictwie to scenariusz pisany w obcych językach. Czy oznacza to rozłam w Zjednoczonej Prawicy?

Paradoksalnie teraz, o ile zaistniała sytuacja wzmocniła prezydenta, który zaznaczył swoją pozycję i zademonstrował siłę, jednocześnie pokazała dużą słabość Zbigniewa Ziobry. Owszem wygrał on głosowanie w sprawie wotum nieufności, ale dlatego, że Kaczyńskiemu zależało na podkreśleniu, że nikt nie będzie mu meblować rządu. Natomiast dziś PiS nie potrzebuje Solidarnej Polski. Może do końca kadencji rządzić bez niej. I nie będzie to jakiś specjalny problem.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Przeczytaj też:

Na szczycie UE zapadną kluczowe decyzje. Morawiecki ogłosił stanowisko Polski

Porozumienie PiS z opozycją w sprawie KPO? „Nowa jakość. Ale o wyborach nie zdecyduje”

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka