Rok 2023 to rok wyborczy. Kto zdobędzie serca Polaków?
Rok 2023 to rok wyborczy. Kto zdobędzie serca Polaków?

"Przełom już się dokonał. W nowy rok wchodzimy w zupełnie innej sytuacji politycznej"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 77
W rok 2023 wchodzimy w zupełnie innej sytuacji politycznej. Bo wcześniej to opozycja musiała wszystko zmienić, PiS mógł jedynie trwać. Teraz jest odwrotnie. W 2023 roku opozycja może jedynie trwać. A PiS musi coś zmienić – mówi Salonowi 24 prof. Rafał Chwedoruk, politolog Uniwersytet Warszawski.

Rok 2023 jest rokiem wyborczym. Prawo i Sprawiedliwość obroni stan posiadania i utrzyma władzę, czy też opozycja zagrozi pozycji formacji rządzącej i po wyborach opozycją być przestanie?

Prof. Rafał Chwedoruk: Tu muszę dokonać zastrzeżenia, które w tym roku nie jest już jedynie dyplomatycznym zabiegiem, ale realną kwestią – nie wiemy, co się wydarzy na świecie. Chodzi nie tylko o Ukrainę. Wielość punktów zapalnych na całym świecie sprawia, że żyjemy w czasach globalnego przesilenia. Bezpiecznie nie jest. Jednak abstrahując od tego, jeśli chodzi o politykę krajową, radykalny przełom już się dokonał. Niezauważalnie, po cichu, ale tak jest. Sondaże dla Prawa i Sprawiedliwości są dziś bezlitosne.

Czemu, skoro partia rządząca prowadzi we wszystkich badaniach?

Prowadzi i wygrywa, ale to zwycięstwo jest pyrrusowe. Bo PiS traci władzę. To się ostatecznie dokonało w 2022 roku. W rok 2023 wchodzimy w zupełnie innej sytuacji politycznej. Bo wcześniej to opozycja musiała wszystko zmienić, PiS mógł jedynie trwać. Teraz jest odwrotnie. W 2023 roku opozycja może jedynie trwać. Bo jej elektorat i tak pójdzie do urn, a tworzą go grupy głosujące ponadprzeciętnie często. A PiS musi coś zmienić. Dlatego partia rządząca wchodzi w Nowy Rok z workiem prezentów dla wyborców. A Platforma Obywatelska wchodzi z kalkulatorem. Kalkulatorem, który będzie pokazywać wyborcom i innym formacjom opozycyjnym, że opłaca się startować z jednej listy z PO.

Składać może, choć moim zdaniem jedna lista opłaca się tylko PO i PiS-owi, pozostałym formacjom opozycyjnym niekoniecznie. Więc raczej jej nie zaakceptują?

To, czy ta oferta zostanie zaakceptowana, okaże się w ostatniej chwili przed wyborami. Bo dziś żaden lider formacji opozycyjnej nie powie wprost, że kategorycznie odrzuca powstanie jednej listy – bo jej powstania chce w sumie większość wyborców opozycji. Nie może też jednoznacznie powiedzieć, że wchodzi w taką koalicję. Bo wtedy przekreśli swoje własne sondaże. Wyborcy powiedzieć mogą – po co nam taka partia, skoro i tak pójdzie w koalicji. Pozycja takiego ugrupowania natychmiast będzie słabsza. Dlatego odpowiedzi nie możemy spodziewać się w szybkim czasie, w pierwszych miesiącach roku. Natomiast niezależnie od tego, jaka będzie ostateczna odpowiedź wydaje się pewne, że po Prawie i Sprawiedliwości rządzić będą formacje mające już doświadczenie w sprawowaniu władzy. Jeśli nie nastąpi jakiś dramatyczny zwrot związany z polityką międzynarodową, to wielkiej rewolucji w samym systemie partyjnym spodziewać się nie powinniśmy.

Czy opozycja pójdzie osobno, czy razem, gdy przejmie władzę, formacje dzisiejszego antypisu będą musiały tworzyć rząd. Są to partie bardzo różne, Lewica, Partia Razem, PO, ale też PSL. Do tego będzie miała prezydenta z innego obozu. Media publiczne będą nie tak łatwe do przejęcia. A po dwóch latach klimat do rozliczeń obecnego rządu  się wyczerpie, do tego dojdzie kryzys ekonomiczny, protesty społeczne. Czy to ewentualne  zwycięstwo nie okaże się też pyrrusowym?

Generalnie z uwagi na obiektywne kwestie następny rząd będzie mieć być może najtrudniej ze wszystkich gabinetów po 1989 roku. Niespójności partyjne nie będą aż tak duże. Bo to doświadczone formacje. Trudniejsze będzie pogodzenie grup wyborców, które są mocno zróżnicowane. Nie sądzę, by problemem były weta prezydenckie. Ośrodek prezydencki będzie musiał patrzeć na swoją przyszłość. A przyszłość Andrzeja Dudy i jego otoczenie nie musi być szczególnie związana z PiS-em. Szczególnie przy obecnej administracji w Stanach Zjednoczonych otoczenie prezydenta będzie raczej ostrożne w manifestowaniu związków z prawicą.

Protesty społeczne nie będą żadnym problemem. Bo grupy, które mają potencjał protestu są raczej po stronie partii dziś opozycyjnych. Młodzież, bez której żaden poważniejszy protest na dłuższą metę nie może się odbyć, nauczyciele. Związki zawodowe są podzielone, a górnicy dziś mają dość problemów związanych z transformacją energetyczną. Grupy społeczne popierające PiS mają ogromne znaczenie wyborcze. Ale niewielkie w kontekście buntu społecznego. Tak więc to raczej Prawo i Sprawiedliwość rządziło w cieniu możliwych protestów społecznych. Problemem przyszłej koalicji będą natomiast wyzwania związane z transformacją energetyczną, problemy ekonomiczne, budowa elektrowni jądrowych i zakup ogromnych ilości broni, co jest zobowiązaniem budżetowym. Na to nakładać się będzie widoczny spór między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi oraz podziały wśród partii, które tworzyć będą przyszły rząd. Łatwo mu nie będzie.

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo