Tenis jest jednym ze sportów, w którym Rosjan nie wykluczono Fot. Pixabay
Tenis jest jednym ze sportów, w którym Rosjan nie wykluczono Fot. Pixabay

"W sporcie działa silne rosyjskie lobby. Nie wykluczają sportowców, bo Rosjanie im płacą"

Redakcja Redakcja Sport Obserwuj notkę 2
- Bardzo chciałabym, by wszystkie związki sportowe wykluczyły Rosjan, a cały świat sportu mówił w tej sprawie jednym głosem. Tak się niestety nie dzieje – mówi Salonowi 24 Iwona Niedźwiedź, wieloletnia reprezentantka Polski w piłce ręcznej, specjalistka ds. komunikacji i relacji z mediami Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Przykład kontrowersji wokół działań rosyjskich sportowców mieliśmy ostatnio podczas Australian Open.

Jak ocenia Pani dotychczasowy przebieg trwających w Polsce i Szwecji mistrzostw świata w piłce ręcznej mężczyzn oraz to, jak spisują się biało-czerwoni?

Iwona Niedźwiedź: Od strony organizacyjnej bardzo staraliśmy się, by wszystko wypadło jak najlepiej. I chyba się udało – sygnały ze strony choćby światowej federacji świadczą, że nie mamy się czego wstydzić. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że to dopiero pierwsza faza turnieju. Że teraz dojdą mecze rozgrywane w Krakowie, Gdańsku, nadal odbywać się będą w Katowicach. Ale od strony organizacyjnej, atmosfery wśród kibiców, już teraz można ocenić ten turniej pozytywnie. Zdecydowanie bardziej skomplikowana jest ocena występu naszej reprezentacji. Można powiedzieć, że była to podróż „od nieba, do piekła”, a teraz jest ogromna niepewność. Najpierw porażka po wyrównanym meczu z Francją, która dała wielkie powody do optymizmu. Potem klęska ze Słowenią. Ale po niej wszyscy liczyli, że z Arabią Saudyjską Polacy zagrają dobry mecz, odniosą zdecydowane zwycięstwo. Wygrana była, ale wymęczona. I sytuacja w kontekście walki o ćwierćfinał jest bardzo trudna. Zgadzam się z opinią, że po prostu zawodnicy byli skrajnie przybici meczem ze Słowenią, nie pozbierali się po niej psychicznie, dlatego ten mecz z Arabią Saudyjską wyglądał jak wyglądał. Sama też byłam mocno rozczarowana. Ale turniej się nie skończył. Wciąż należy wierzyć w sukces i kibicować naszej drużynie.


Kilkanaście lat temu polscy piłkarze ręczni i siatkarze jednocześnie weszli do światowej czołówki, zaczęli zdobywać medale najważniejszych imprez. Po wymianie pokoleniowej siatkarze wciąż są w czołówce, szczypiorniści z niej wypadli. Nie przekreślając szans na sukces nawet w trwających mistrzostwach, nie ulega wątpliwości, że rodzi się on w bólach. Dlaczego w siatkówce ta wymiana pokoleniowa przebiegła płynnie, można powiedzieć, że bezboleśnie?

Myślę, że w środowisku piłki ręcznej troszeczkę przespano najlepszy czas dla rozwoju dyscypliny, podczas gdy Polski Związek Piłki Siatkowej doskonale go wykorzystał. Gdy tylko sukces osiągnęła pierwsza reprezentacja siatkarzy, dość szybko ujednolicono system szkolenia dla wszystkich grup wiekowych. Pomysł był dobry i zaowocował w bogate plony. Doskonale wykorzystano boom na siatkówkę w młodym pokoleniu i dzisiaj selekcja w tej dyscyplinie jest gwarantem ciągłości sukcesu i jakości poziomu. Polska siatkówka jest od wielu lat na topie i stanowi bardzo mocny punkt na mapie Europy i świata. W piłce ręcznej to się nie wydarzyło. W Związku Piłki Ręcznej w Polsce jest ta świadomość, że pewną szansę przespano, że zrobiono za mało. Ale to nie oznacza, że dalej tak jest i będzie. J

ednolity system szkolenia pojawił się od momentu, gdy z reprezentacją seniorów zaczął pracować Patryk Rombel. Obecny selekcjoner bardzo mocno zaangażował się nie tylko w pracę z kadrą, ale również w organizację szkolenia w Polsce we wszystkich kategoriach wiekowych. Są konkretne, ujednolicone plany rozwoju dyscypliny. Czy słuszne – czas pokaże. Po meczu ze Słowenią błyskawicznie pojawiły się głosy, że chyba nie. Że ostatnie cztery lata były zmarnowane. Rozumiem dziennikarzy, sama pracuję też po drugiej stronie, w mediach. Ale zdecydowanie jestem za tym, by trenera oceniać nie w trakcie, a po turnieju bo do pełnej oceny zostały jeszcze trzy mecze. Ocena pracy Patryka Rombla powinna dotyczyć nie tylko gry na mistrzostwach, ale powinno się przeanalizować całą kadencję.

Zmieniając nieco temat. Na Europejskim Kongresie Sportu, którego była Pani rzeczniczką, jednym z tematów było wykluczenie rosyjskich sportowców. Minęło kilka tygodni, temat znów jest głośny. W dyskusji zderzają się dwa stanowiska. Pierwsze – sport jest ważny, sportowcy popularni, potępienie zła ma ogromne znaczenie. Drugie – nie należy mieszać sportu z polityką, bojkot nie ma większego znaczenia. Jak Pani to ocenia?

Osobiście jestem zdania, że sport ma ogromną moc. Może w dużym zakresie pomóc dziś Ukrainie. Moim zdaniem różne federacje mogłyby na wszystkich szczeblach wykluczyć rosyjskich sportowców. I byłaby to może mała, ale bardzo istotna cegiełka dla rozwiązania konfliktu na Wschodzie. Bardzo chciałabym, by wszystkie związki sportowe wykluczyły Rosjan, a cały świat sportu mówił w tej sprawie jednym głosem. Tak się niestety nie dzieje.

Jednak niektóre federacje wykluczały Rosjan od razu, inne nie. Jeszcze inne wahają się, czy sportowców z kraju Putina nie przywrócić. Z czego wynika pobłażliwość niektórych związków sportowych dla zbrodniczych działań totalitarnego państwa i dlaczego świat sportu nie jest w tej sprawie jednomyślny?

Wydaje się, że pobłażliwość wynika z działań potężnego lobby rosyjskiego w sporcie. Wszyscy znamy stare powiedzenie, że "jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze". W różnych środowiskach sportowych jest różne zaangażowanie rosyjskich oligarchów, biznesmenów czy firm z Rosji. Im to zaangażowanie jest większe, tym trudniej podejmować zdecydowane decyzje o wykluczeniu wszystkich sportowców ze startów. Wiadomo, że jeśli w poszczególnych dyscyplinach środki od Rosjan na sfinansowanie jakiejś dyscypliny są większe, to i o decyzję o wykluczeniu jest trudniej. Owszem, jeśli ktoś ma charakter, silną wolę i kręgosłup moralny, to pieniądze nie powinny być czynnikiem decydującym. Ale niestety świat nie jest tak idealny, jak byśmy chcieli. I często właśnie to finansowanie okazuje się kluczowe.

Jedną z dyscyplin, w których wykluczenia nie było, jest tenis. W meczu Australian Open spotkały się tenisistki z Ukrainy i Rosji. Wydarzenie zakłóciła grupa rosyjskich kibiców. Po pierwsze, gdyby Rosjan wykluczono, do meczu w ogóle by nie doszło. Po drugie – wtargnęli kibice, organizatorzy chyba powinni byli jakoś zareagować?

Powiem szczerze, że w ostatnich dniach jestem bardzo mocno zaangażowana w trwające w Polsce i Szwecji mistrzostwa świata w piłce ręcznej i nie miałam okazji śledzić aktualnych wydarzeń sportowych, stąd ciężko o rzeczową ocenę tej sytuacji. Sam fakt, że ktoś wszedł na zawody i dopuścił się rzeczy, o których mowa nie jest winą organizatora, bo on nie jest w stanie w 100% przewidzieć zachowania kibiców. Natomiast zdecydowanie ma wpływ na szybkość reakcji i wykluczenia tego typu zdarzeń. Jeśli w dłuższym wymiarze pozwolono komuś w trakcie meczu na jawne wznoszenie obraźliwych haseł, to kładzie się to wszystko cieniem na organizatorach. Sport od zawsze charakteryzuje się hasłem Fair Play i szacunkiem do rywala. Jestem pod ogromnym wrażeniem faktu jak mądrze i pięknie Iga Świątek wykorzystuje swoją pozycję w świecie tenisa. Sposób w jaki mówi, o Ukrainie, jak dojrzale się zachowuje, budzi nie tylko mój wielki szacunek, ale wielu ludzi. Mam nadzieję, że nasza najlepsza tenisistka nie będzie się zmieniać i nadal będzie robić to, co robi. Bo to jest ważne i bardzo dzisiaj potrzebne.

Zobacz rozmowę z Iwoną Niedźwiedź w cyklu " Jastrzębowski wyciska":


Czytaj także:









Komentarze

Inne tematy w dziale Sport