Jeden z czytelników "Faktu" skarży się na paragon grozy, otrzymany w jednym z wrocławskich lokali. (fot. Facebook/Karczma Lwowska)
Jeden z czytelników "Faktu" skarży się na paragon grozy, otrzymany w jednym z wrocławskich lokali. (fot. Facebook/Karczma Lwowska)

Poszedł do karczmy we Wrocławiu i pożałował. Paragon grozy to mało powiedziane

Redakcja Redakcja Inflacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 106
Wielu Polaków często narzeka na tzw. paragony grozy. Odkąd inflacja w Polsce szybuje do góry, coraz więcej rodaków skarży się na absurdalne ceny w niektórych restauracjach. Ostatnio głośny stał się przypadek jednego z czytelników "Faktu", którego zaskoczyła kwota do zapłaty za obiad we wrocławskiej Karczmie Lwowskiej.

Paragon grozy we wrocławskim lokalu

Jednego z klientów Karczmy Lwowskiej w centrum Wrocławia przeraziła kwota, którą musiał zapłacić za posiłek w tym lokalu. Mężczyzna napisał list do redakcji "Faktu", w którym opisał swoje doświadczenie.

Ponad 700 zł za obiad?

Klient Karczmy Lwowskiej opisał, że odwiedził lokal, by odbyć w nim trzygodzinne spotkanie. Za posiłki na miejscu przyszło mu zapłacić aż 736,90 zł.

— Nie należę do częstych bywalców lokali gastronomicznych w centrum Wrocławia, ale wiem, że ceny w nich nie należą do niskich, jednak to, co zobaczyłem na rachunku, który położył na stole przede mną kelner, zszokowało mnie — opisywał mężczyzna w liście do redakcji "Faktu".

"Najdroższy chleb ze smalcem w życiu"

Dalej podkreślił, że najbardziej zszokowała go kwota, którą musiał zapłacić za sok oraz chleb ze smalcem. Mężczyzna podkreślił jednocześnie, że reszta pozycji – choć droga – nie zadziwiła go tak bardzo.

— Ceny przekąsek i alkoholu nie zdziwiły mnie tak bardzo, jak właśnie chleba i zwykłego soku porzeczkowego. Muszę przyznać, że to chyba najdroższy chleb ze smalcem, jaki jadłem w życiu i najdroższy sok, jaki piłem — napisał czytelnik "Faktu".

Co zawierał paragon grozy?

Mężczyzna wymienił posiłki, jakie złożyły się na jego "paragon grozy". Podczas spotkania do jedzenia zamówiono befsztyk tatarski (49,90 zł), dwie sztuki chleba (12 zł), cztery sztuki chleba ze smalcem (56 zł), kiszone ogórki (2 szt. za 32 zł), pasztet domowy (24,50 zł), pieczoną wieprzowinę (24,50 zł) i śledzia w pieprzu (24,50 zł).

Drogie okazały się jednak przede wszystkim napoje. Za litr soku mężczyzna zapłacić musiał 60 zł. Ponadto zamówiono dwie sztuki Pepsi (24 zł), piwo lwowskie (14 zł za 0,3 litra), piwo Okocim pszeniczne (19,50 zł), dwa kieliszki Wyborowej (40 ml, 28 zł za oba) oraz dwie butelki tej samej wódki (300 zł). 

Dodatkowa opłata serwisowa

Do całości doliczona została opłata serwisowa w wysokości 68zł. Za całość zapłacić trzeba było 736,90 zł.

— Było nas czworo i doliczenie opłaty za ekstra obsługę to jakieś nieporozumienie — oburza się czytelnik "Faktu". Zazwyczaj za opłatę serwisową zapłacić należy około 10 procent zapłaconej kwoty.

"Fakt" zapytał Karczmę Lwowską o tę sprawę. Według informacji podanych przez lokal, ceny podane na rachunku zgadzały się z tymi prezentowanymi w karcie, którą goście otrzymują przed złożeniem zamówienia. Odnosząc się do kwestii opłaty serwisowej poinformowano, że kelnerzy za każdym razem pytają klientów o to, czy życzą sobie specjalnego traktowania i czy zgadzają się na doliczenie do rachunku opłaty serwisowej z tego tytułu. 

RB

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka