Konfederacja wyrasta na trzecią siłę w polityce, fot. Instagram
Konfederacja wyrasta na trzecią siłę w polityce, fot. Instagram

Konfederacja, czyli Polska Partia Biseksualna

Redakcja Redakcja Rafał Woś Obserwuj temat Obserwuj notkę 122
Politycznie Konfederaci okazali się dużo mądrzejsi od Czarzastego, Hołowni i Kosianiaka-Kamysza razem wziętych. I dlatego to właśnie Bosak z Mentzenem zadecydują najpewniej o tym, kto będzie rządził w Polsce po jesiennych wyborach.

Polityczny biseksualizm

Być może pamiętacie jak latem ucięliśmy sobie w Salonie24 pogawędkę z Piotrem Trudnowskim w Klubu Jagiellońskiego? Link tu


Tematem tamtej rozmowy był… polityczny biseksualizm. Ale po kolei. Wyjściowe pytanie brzmi czy mniejsze partie na polskim rynku politycznym powinny otworzyć się na większą koalicyjną różnorodność. Mówiąc kolokwialnie: czy powinny umieć pójść - pardon me - do łóżka i z Tuskiem i z Kaczyńskim. Albo przynajmniej utrzymywać, że w razie czego są na takie przełamanie konwenansów polskiej kultury politycznej gotowe. Większość tego nie umie. Malo tego, rumieni się na samą myśl. W ich purytańsko-wiktoriańskich zasadach myślenia o polityce takie "zboczenia" wyraź nie się nie mieści. 

A powinno. Według Trudnowskiego takie "gotowe na przygody" ugrupowanie stałoby się „Polską Partią Koalicyjną”. Ja wolę - nieco bardziej figlarne - pojęcie „Polskiej Partii Biseksualnej". Tak czy owak to ta właśnie siła polityczną byłaby prawdziwym zwycięzcą wyborów 2023 roku.


Do łóżka tylko z Tuskiem

Ogromna część polskiej opozycji - z nieprzekonujący mnie zupełnie przyczyn - nigdy nie chciała o tym nawet słyszeć. Lewica, Polska 2050 i PSLu. Wszędzie mieliśmy z grubsza to samo. Wszyscy oni już dawno temu ogłosili, że interesuje ich tylko i wyłącznie powyborczy mariaż z Donaldem Tuskiem. Wprawdzie nie jest to miłość od pierwszego wejrzenia, ale… z Kaczyńskim przecież „nigdy, przenigdy”. Idą tą drogą z uporem i od lat. Przerywając koncertowo kolejne wybory. Niepomni tego, że - jak miał ponoć powiedzieć Einstein - „jeśli ktoś robi cały czas to samo w oczekiwaniu odmiennych rezultatów to - powiedzmy sobie szczerze - taka postawa spełnia niestety znamiona szaleństwa”.


Nigdy tej postawy iście wiktoriańskiej wierności jednemu politycznemu partnerowi nie rozumiałem. Po pierwsze, dlatego, że jest to niesamowite zawężenie sobie pola manewru. A możliwość manewrowania to w polityce najważniejsze z narzędzi. Zwłaszcza dla partii mniejszych, które nie mogą narzucać swojej politycznej agendy siłą i masą. Tylko muszą to robić poprzez zdolność koalicyjną właśnie. Po drugie, deklaracja że „po wyborach tylko z liberałami” sprawia, że dla liberałów taki koalicjant to łup, który i tak wpadnie im do worka. Nie muszą się nawet ani trochę o takiego partnera postarać czy o niego zawalczyć. Można mu za to mniej lub bardziej dokręcać śrubę. I tak to się właśnie teraz dzieje w ramach niekończącej się dyskusji o tzw. jednej liście. W tej rzeczywistości szczytem szarmanckości Tuska wobec Lewicy, Hołowni czy PSLu będzie to, że… zostawi ich w spokoju. I pozwoli wystartować oddzielnie. Kiedy jednak słyszę narzekania polityków (na przykład Lewicy) o tym, że KO chce ich do wspólnej listy siłą zagnać to nawet ich jednak nie żałuję. Przecież można się było tego spodziewać. Tak właśnie są traktowani ci, którzy - jak mówią Anglosasi - wkładają wszystkie jajka do jednego koszyka. Nie dbając zupełnie o polityczną dywersyfikację.

Wstrzemięźliwość Bosaka i Mentzena

Na tle Czarzastego, Kosianaka-Kamysza i Hołowni Konfederaci wychodzą więc dziś wręcz na mistrzów politycznego rzemiosła. Konfa od początku swojego istnienia unika jednoznacznych deklaracji co do swojej koalicyjnej zdolności. Potrafią być ostrzy i radykalni, gdy idzie o program. Jadą równo i ostro po wszystkich - tak po lewakach jak po PiSiorach. Jednocześnie w temacie aliansów zachowują daleko idącą wstrzemięźliwość. W efekcie w obliczu dzisiejszych sondaży wyrastają na panów sytuacji. Gdyby więc wybory odbyły się jutro, to od Bosaka i Mentzena zależeć będzie decyzja kierunkowa. To znaczy, czy wejdą do rządu szerokiej antyPiSowskiej koalicji czy też staną się sojusznikiem partii Kaczyńskiego w miejsce Gowina czy Ziobry (może być również obok tego ostatniego). I ja naprawdę nie jestem w stanie dziś powiedzieć, która z tych opcji jest bardziej realistyczna. Spokojnie jestem sobie w stanie wyobrazić obie.

Rafał Woś

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka