Czy "Karolek" Linetty stanie sie Karolem? Fot. PAP/Leszek Szymański
Czy "Karolek" Linetty stanie sie Karolem? Fot. PAP/Leszek Szymański

Jak Linetty się odblokuje, będzie znaczył w kadrze tyle, co Lewandowski w szczycie formy

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Karol Linetty jest jednym z najbardziej krytykowanych ostatnio polskich piłkarzy. Zdaniem zdecydowanej większości komentatorów facet rozegrał kilkadziesiąt spotkań w reprezentacji, z czego dobre można policzyć na palcach jednej ręki. Więc nic z niego nie będzie. Rzecz w tym, że od selekcjonera zza granicy oczekiwać należy nie tylko szukania nowych zawodników, ale też dotarcia do tych, którzy w klubie grają fajnie, a w reprezentacji słabo. Sztuka ta udawała się i Adamowi Nawałce i Leo Beenhakkerowi. Jeśli Fernando Santos do gracza Torino dotrze, Linetty może w kadrze pełnić rolę taką, jak Lewandowski w najlepszym okresie. Mariusz Lewandowski, ma się rozumieć - pisze Przemysław Harczuk.

Po klęsce z Czechami i wygranej w marnym stylu z Albanią większość obserwatorów nie krytykuje specjalnie selekcjonera. Słusznie uznając, że skoro Fernando Santos dostał zadanie gruntownej przemiany zespołu, nie nastąpi ona w trakcie jednego zgrupowania. Tak naprawdę jakieś przebłyski jego pomysłu może zobaczymy w czerwcu, realną zmianę jesienią. Co innego zawodnicy. Tu już można powiedzieć, że kilku wygrało bilet na kolejne zgrupowania. A są tacy, którzy przynajmniej na pewien czas swoje szanse przekreślili. Wiele dyskusji wywołuje  Karol Linetty.  Zawodnik Torino zagrał tragicznie w Pradze,  trochę lepiej z  Albanią na  Narodowym. Komentatorzy są podzieleni. Znacznie mniejsza grupa wskazuje, że facet  dobrze gra  w klubie, i to nie byle jakim. Torino jest solidnym średniakiem włoskiej Seria A. Piłkarz takiego zespołu w kadrze być powinien. Więcej jest jednak głosów przypominających, że występy w lidze są super, ale w reprezentacji „Karolek” zazwyczaj zawodzi. Trudno z nimi polemizować. Był jednak w polskiej kadrze piłkarz, którego  historia troszkę przypomina tę Linettego. I ona finał ma pozytywny.


Dał przykład Beenhakker jak odbudowywać mamy

Zasługą Holendra Leo Beenhakkera jako selekcjonera polskiej reprezentacji był pierwszy w historii awans na mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Po drodze pokonanie silnej Portugalii. Ale też wprowadzenie wielu młodych piłkarzy do zespołu. I wykorzystanie potencjału tych, którzy już w koszulce z orłem na piersi grali, ale nie byli liderami. Czasami stanowili wręcz obiekt szydery ze strony kibiców. Grzegorz Rasiak choć w klubach osiągał sukcesy, w reprezentacji stał się memem, zanim memy wymyślono. Przed Beenhakkerem. U Leo zagrał na początku eliminacji. Dał radę w spotkaniu z Portugalią, hejterzy zamilkli. Inny przykład to Mariusz Lewandowski. Obecny trener Radomiaka z powodzeniem grał w klubach, w lidze ukraińskiej uznawano go za gwiazdę. W polskiej reprezentacji był jednak niedoceniony. Sam pamiętam, że w czasach kadry Janasa najbardziej śmiano się z „Rasialdo”, a zaraz po nim „Cyca” Lewandowskiego. Gdy do kadry przyszedł Leo Beenhakker, Lewandowski miał już na koncie 27 występów w narodowych  barwach.


I to za kadencji Leo Mariusz Lewandowski stał się prawdziwym filarem, jednym z liderów reprezentacji. Nikt jego miejsca nie  podważał. A w pamięci kibiców zostanie gol strzelony Portugalii w Lizbonie. W piłce klubowej wywalczył z Szachtarem Puchar UEFA. Czy Linetty w kadrze może pójść drogą Lewandowskiego? Czas pokaże. Są pewne analogie. Ta sama pozycja na boisku, nie wymagająca wirtuozerii, ale skutecznej, przyzwoitej gry. Gwiazdor Szachtara był niedoceniany mając na koncie niecałe trzydzieści meczów w kadrze. Linetty ma ich ponad 40. Ale wśród nich zdarzyły się wprawdzie nie liczne, ale bardzo ważne i pozytywne – asysta drugiego stopnia z Irlandią, w meczu  decydującym o awansie do Euro 2016 w drużynie Adama Nawałki. Gol z Bośnią w spotkaniu decydującym o utrzymaniu kadry Brzęczka w meczu Ligi Narodów. Bramka honorowa ze Słowacją na Euro i z Albanią za kadencji Paulo Sousy. I właśnie rodak Fernando Santosa chyba znalazł pomysł na gracza Torino.

By „Karolek stał się Karolem”

Czesław Michniewicz Linettego odstawił, Santos daje mu szansę. Jedno nie ulega wątpliwości. Karol w formie z klubu, jest polskiej kadrze bardzo potrzebny. Z większości spotkań w reprezentacji – nie nadaje się nawet na ławkę. Kluczowe jest pytanie, co jest przyczyną tak wielkiej dysproporcji. Świetni gracze klubowi w drużynie narodowej grają słabo albo, gdy im się nie chce – tu tego nie zakładamy. Albo, gdy są źle ustawiani. Ewentualnie to problem psychiki. W przypadku braku zaangażowania sprawa jest czytelna – taki zawodnik powinien stracić miejsce na dobre. Ustawienie zależy od trenera. Kwestia psychiki wymaga pracy i piłkarza, i trenera. A właśnie z tym przypadkiem chyba mamy do czynienia. Oglądałem ostatnie  spotkania Serie A głównie pod kątem gry Polaków. Linetty zanotował świetny występ w spotkaniu Torino z Juventusem, pozostałe solidne, jeden bardzo słaby z Napoli. W kadrze jak jest każdy widzi. Coraz więcej przemawia za tym, że „Karolek” czasem nie trzyma ciśnienia. Więc chodzi o to, by stał się Karolem.

I rola Fernando Santosa polega  na  tym, by taką przemianę  piłkarzowi umożliwić (choć pracę wykonać musi sam zainteresowany). Patrząc historycznie. Leo Beenhakker wykorzystał świetnie możliwości niedocenianych Lewandowskiego a w pierwszych meczach nawet Rasiaka. Do tego znalazł kilku nowych  zawodników, jak już legendarni Paweł Golański i Grzegorz  Bronowicki. Zawodnicy z polskiej ligi,  którzy nie pękli z Portugalią (Bronowicki grał na Ronaldo). Adam Nawałka miał swoje odkrycia – jak Krzysztof Mączyński. Umiał też jednak znaleźć pomysł na Kamila Grosickiego, którego potencjał u poprzednich selekcjonerów był niewykorzystany. U Nawałki Grosik stał się jednym z najważniejszych zawodników. Ówczesny selekcjoner umiał też powrócić do piłkarzy nieobecnych w kadrze od wielu lat. Na początku eliminacji Euro 2016 gwiazdą Biało-Czerwonych stał się Sebastian Mila – strzelec bramki w spotkaniu z Niemcami. Teraz podobne oczekiwania można mieć do obecnego selekcjonera. Niech szuka w Ekstraklasie nowych Mączyńskich. Niech wraca do zapomnianych reprezentantów. Ale też niech spróbuje popracować nad tymi, którzy są. 


Prawdziwe zadanie Santosa


Całkiem  nowych twarzy  na razie  nie ma  zbyt wiele. Ben Lederman nie zagrał, a na powołania czekają  Maik Nawrocki,  czy  Filip  Szymczak.  Powrót do przeszłości udał się w przypadku Bartosza Salamona.  Ale kto wie, może należy jeszcze odkurzyć zapomnianego dziś troszkę  Bartka Kapustkę z Legii. A z obecnych reprezentantów kluczowe jest sprawienie, że Arkadiusz Milik, czy wspomniany Karol Linetty  zaczną grać na najwyższym możliwym poziomie. Kadra może na tym jedynie zyskać. Tego oczekuję od selekcjonera. A na ocenę gry czas będzie jesienią.

Przemysław Harczuk


Komentarze

Inne tematy w dziale Sport