Konfederacja jest niewątpliwym zwycięzcą sondaży w ostatnich tygodniach. Fot. PAP
Konfederacja jest niewątpliwym zwycięzcą sondaży w ostatnich tygodniach. Fot. PAP

Największy wygrany sondaży. "Wciąż zyskuje, absolutnie w żadnym nie traci"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 101
"Konfederacja jest niewątpliwym zwycięzcą sondaży w ostatnich tygodniach. W wielu badaniach zyskuje, absolutnie w żadnym nie traci. To nie debata o Janie Pawle II wpłynęła na zahamowanie spadku poparcia partii rządzącej. Zdecydował strach przed robakami" - o sondażach, wspólnej liście opozycji i tym, jak powolny spadek poziomu życia... pomaga rządzącym, rozmawiamy z profesorem Rafałem Chwedorukiem, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego.

Sondaże, także te wewnętrzne, zlecone przez Platformę Obywatelską, wskazują, że bardzo zyskuje Konfederacja. Część komentatorów z miejsca uznała, że jest to argument za połączeniem sił i budową jednej listy opozycyjnej. Chyba nie jest najszczęśliwszy, bo jeśli w wyborach wystartuje blok od Lewicy do PSL z jednej strony, a PiS z drugiej, to ci wyborcy, którym nie odpowiada ani PiS, ani PO, mogą albo zostać w domu, albo głosować na Konfederację. Przy kilku listach to spektrum możliwości byłoby jednak większe?

Prof. Rafał Chwedoruk:  Trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Przy obecnej ordynacji i perspektywie tego, że w Sejmie znajdzie się wiele formacji, wynik zwycięzcy - zbliżony do tego, jaki uzyskało Prawo i Sprawiedliwość w 2019 roku - da większość potrzebną do rządzenia. Mówiąc wprost - jeśli PiS zajmie pierwsze miejsce, nie będzie musiało szukać koalicjanta.

Połączenie sił Lewicy, Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego sprawi, że niektórzy wyborcy bardziej lewicowi czy bardziej konserwatywni nie będą chcieli głosować na jedną listę. Ale nawet przy tym założeniu zjednoczenie da per saldo bezpieczną, bezwarunkową większość w Sejmie.


Tylko, że PiS raczej nie uzyska aż tak dobrego wyniku jak cztery lata temu, więc  raczej nie będzie mieć przewagi takiej, by rządzić samodzielnie. Kilka konkurencyjnych ugrupowań może stworzyć „kordonową koalicję”, o jakiej mówią niektórzy komentatorzy. I odsunąć w ten sposób od władzy PiS.

W wyborach 2019 roku PiS uzyskał bardzo wysoki procent głosów. Tyle że wszyscy startujący weszli do Sejmu. W efekcie ta przewaga stopniała. Cztery lata wcześniej wynik procentowy był słabszy. Ale nie przekroczyły progu Zjednoczona Lewica i KORWiN. W efekcie PiS mógł utworzyć samodzielny rząd. W nadchodzących wyborach nie można wykluczyć tego, że któryś komitet nie przekroczy progu, nie wejdzie do Sejmu. Natomiast zgadzam się, że argument o wzmocnieniu Konfederacji przez brak wspólnej listy wyborczej nie jest najszczęśliwszy.


Znacznie bardziej przemawia fakt, że po prostu jest szansa na odsunięcie Zjednoczonej Prawicy od władzy, a wspólny blok opozycji szansę tę zwiększa. Jedna lista daje lepszą perspektywę na uzyskanie bardzo dobrego wyniku, który pozwoli uczynić zwycięstwo bardziej okazałym. Co może mieć znaczenie na przykład dla legitymizacji nowego rządu, który będzie rządził najprawdopodobniej w bardzo trudnych warunkach. Trudnych bynajmniej nie z powodu koalicyjnego charakteru przyszłego zwycięzcy.

Konfederacja jest faktycznie głównym zwycięzcą debaty politycznej ostatnich tygodni. Bo nawet jeśli nie wszystkie sondaże pokazują bardzo wyraźny wzrost notowań tej partii, choć całkiem sporo i takich było, żaden nie pokazuje spadku tej formacji. A to już jest pewnego rodzaju sukces, biorąc pod uwagę strukturę elektoratu.



Jeszcze miesiąc, dwa miesiące temu, wydawało się pewne, że Zjednoczona Prawica notuje wyraźny zjazd w dół. Natomiast ostatnie tygodnie pokazały odbicie w sondażach. Może nie jakieś znaczące, ale widać zatrzymanie się trendu spadkowego. Czy to wynika z tego, że opozycja przesadziła atakując świętego Jana Pawła II, co było nie do zaakceptowania przez wielu wyborców, czy były jakieś inne powody?

Przede wszystkim pamiętajmy o tym, że Polska lat 90. i polska prawica lat 90. to już przeszłość. To nie jest tak, że formacje polityczne mogą się rozpadać, przestawać istnieć albo tracić tak, jak to się stało z AWS i UW, które rządziły  w latach 1997-2001 a po wyborach 2001 nie znalazły się w Sejmie, czy SLD między 2002 a 2005 rokiem, które po wielkim triumfie wyborczym w czasie rządów straciło trzy czwarte swoich wyborców.

Dziś to wygląda inaczej. Prawo i Sprawiedliwość jest dużą, zorganizowaną partią, mocno zakorzenioną. Formacją, której problemy polegają raczej na demografii. Tym, jaka będzie przyszłość, jak sobie poradzić ze zmianami demograficznymi i cywilizacyjnymi. To zmniejsza szanse na wygranie wyborów. Ale wszelkie nadzieje na to, że Prawo i Sprawiedliwość spadnie do drugiej ligi politycznej, są całkowicie nierealne.

A co do sondaży z ostatnich tygodni - warto zauważyć, że badania, które pokazywały, że PiS jest w przedziale 35-38, a coraz częściej ta górna granica jest bliska PiS-owi, robiono albo przed, albo w trakcie dyskusji o papieżu. Nie można więc mówić, by ten sondaż wpłynął na notowania PiS.


Co w takim razie odegrało kluczową rolę?

Wpływ na lepsze wyniki partii rządzącej miał za to troszkę zapomniany dyskurs społeczny, który rozlał się wówczas bardzo szeroko poza światem polityki. Chodzi o debatę związaną z agendą ekologiczną. Propozycje ograniczenia samochodów spalinowych, czy  podnoszone tematy jedzenia robaków,  były czynnikiem, który wykraczał poza elektoraty. Także dla wielu liberalnych wyborców mógł być bardzo trudny do akceptacji. Bo coś dokładnie odwrotnego traktowali oni jako synonim nowoczesności, modernizacji płynącej z Zachodu itd.

Wyrafinowana konsumpcja żywności jest jednym z elementów społeczeństwa konsumpcyjnego, w którym Polacy się świetnie odnaleźli i najsilniejsze syntezy kulinarne są takim doświadczeniem. I jakakolwiek próba ograniczenia tak dosłownie pojętych wolności mogła ograniczyć możliwość ekspansji partii opozycyjnych i z całą pewnością mogła wzmocnić PiS. Temat jest dla partii rządzącej bardzo wygodny. Bo Zjednoczona Prawica nie musi dziś przedstawiać się jako rewolucjonista,  który chce wprowadzać jakieś zmiany w stabilnym w systemie, a raczej jako obrońca dotychczasowego sposobu życia. W tym wypadku modelu konsumpcji większości obywateli. Do tego oczywiście dochodzi stopniowy spadek poziomu życia.


Akurat spadek poziomu życia i drożyzna nie są raczej czynnikiem, wzmacniającym partię rządzącą?

Ale kluczowy jest nie sam spadek, ale fakt, że był on stopniowy. To znaczy, że wszelkie problemy,  frustracje, spadki, nie miały wymiaru jednorazowej katastrofy. Poziom pogarszał się powoli, ceny rosły stopniowo, ludzie do tego mogli się przyzwyczaić znacznie bardziej, niż gdyby nastąpiło nagłe tąpnięcie. Poza tym nie ziściła się wizja mroźnej, bardzo trudnej zimy. I to też pomogło zahamować ewentualny odpływ kolejnych wyborców.

Źródło zdjęcia: Konfederacja jest niewątpliwym zwycięzcą sondaży w ostatnich tygodniach. Fot. PAP

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo