Problem alkoholizmu rozwiążą restrykcje, czy zmiana modelu picia? Fot. Pixabay
Problem alkoholizmu rozwiążą restrykcje, czy zmiana modelu picia? Fot. Pixabay

Zakaz reklamy alkoholu? „Restrykcje rodem z PRL”

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 61
— Nie da się metodami policyjnymi i administracyjnymi wyeliminować spożycia alkoholu tak, aby społeczeństwo przestało trunki konsumować. Jest tylko kwestia tego, w jaki sposób konsumuje. Wszystkie restrykcje prowadzą do sytuacji niecywilizowanego spożywania, właśnie takiego do utraty przytomności. Na Południu Europy, gdzie alkohol nie jest sztucznie ograniczany, spożycie zwłaszcza wina, wygląda zupełnie inaczej – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Ostatnio głośno jest o donosach do prokuratury w sprawie reklam alkoholu. Głównie reklam wódki, ale aktywista Jan Śpiewak zapowiedział doniesienie do prokuratury w sprawie reklamy piwa w Kanale Sportowym. Jak ocenia Pan te doniesienia?

Dr Andrzej Sadowski: Władza komunistyczna w PRL uznała, że polskie społeczeństwo jest na tyle nieodpowiedzialne, że trzeba realnie pozbawić je nie tylko praw wyborczych, ale należy też wprowadzać różne restrykcje związane ze spożyciem alkoholu. Komuniści uznali, że ze względów na ogólną depresję spowodowaną przez zbrodniczy system ludzie będą uciekać w alkohol i popadać w alkoholizm. To zresztą w dużym miejscu miało miejsce. I władze podjęły próby częściowego ograniczenia skutków nadużywania alkoholu i alkoholizmu. Wprowadziły represyjne ograniczenia, łącznie ze sprzedażą alkoholu, od godziny 13. Cała ta represyjność, po części utrzymała się o dziś, przejawia się choćby w najniższym poziomie dopuszczenia do jazdy po alkoholu. W innnych państwach europejskich są normy 0,8 promila, czy 0,5 promila. W Polsce jest to 0,2 promila. A więc praktycznie wypicie jednej butelki piwa już jest sankcjonowane karą. W Polsce ta represyjność jest utrzymana, choć w ostatnich latach widać jak bardzo zmieniła się struktura spożycia alkoholu na coraz bardziej zbliżoną do państw europejskich, gdzie coraz częściej pije się alkohol w postaci wina, lżejszych alkoholi. Model picia we Włoszech, we Francji czy w Hiszpanii nie jest powodem zwiększonej śmiertelności czy wypadkowości, tylko jest elementem konsumpcji, obyczaju, stylu życia, a nie nadużywania. W Polsce zmiany idą w podobnym kierunku. Ale zmiany tej ustawodawcy nie dostrzegli, wciąż obowiązuje prawo stanu wojennego. I wciąż mogą znaleźć się osoby, które traktują prawo z całą jego bezwzględnością, składające zawiadomienia, że według oceny obywatela takiego czy innego doszło do naruszenia prawa.

Jeśli chodzi o tę zmianę kultury picia są kontrargumenty, że jednak en masse pijemy coraz więcej, reklama wpływa na zwiększenie spożycia, więcej osób umiera na choroby związane z alkoholem, nawet jeżeli pije te słabsze trunki.

Bardzo wielu ludzi umiera na choroby związane ze spożywaniem cukru. Także jak patrzymy od strony naukowej, należałoby zakazać reklamy produktów zawierających cukier. A więc niemal wszystkich, bo dzisiaj nawet pieczywo jest przesadnie słodkie. Nie chodzi o słodycze, ciastka, ale większość produktów, cukier obecny jest niemal wszędzie. I jeślibyśmy spojrzeli co jest szkodliwe dla naszego zdrowia, to okazałoby się, że są substancje, które szkodzą organizmowi bardziej, niż alkohol. Ale nikt nie traktuje ich jako realne źródła zagrożenia stanu zdrowia.

Reklamy alkoholu trafiają wyłącznie do osób zainteresowanych alkoholem, czy jednak mają działanie podprogowe i promują spożywanie trunków?

Bez wątpienia reklamy sprzyjają pozycjonowaniu marek. Widać to w krajach, w których alkohol jest szerzej dostępny niż w Polsce. Wystarczy wejść czy do sklepu w Niemczech, czy na południu Europy: w Hiszpanii, Francji, czy we Włoszech. Liczba lokalnych i importowanych produktów alkoholowych jest po prostu oszałamiająca nawet w małych sklepach. I reklama faktycznie służy promocji konkretnych marek. Ale jak widać ze statystyk, mimo dużej dostępności alkohol dezorganizuje życia. Bo to jest kwestia stylu picia. Tam nie pije się alkoholu na czas. Spożywa się go podczas posiłku. Jeśli obiad trwa nie pół godziny tylko 3, a nawet 4 godziny, to to picie wygląda inaczej i inaczej oddziałuje na organizm.


Tyle, że problem nadużywania alkoholu w Polsce wciąż istnieje i jest naprawdę istotny?

Tak, ale jest kwestia tego, jak do niego podejść. Mamy w historii dowody, że całkowity zakaz nie tylko reklamy, ale nawet dystrybucji alkoholu, jak to miało miejsce w USA 100 lat temu, przyniósł skutek odwrotny do zamierzonego. Bo wtedy ta konsumpcja staje się elementem pożądania, chodzi o tak zwany efekt owocu zakazanego. Tym, co można byłoby realnie zrobić, to wpłynąć na zmianę podejścia do alkoholu na takie, jakie jest w państwach Europy południowej. Jak widać średnia życia w tych społeczeństwach mimo tak dużej ilości spożywania wina jest dłuższa, a nie krótsza.


Jest też temat ograniczenia sprzedaży alkoholu w nocy po to, by zmniejszyć jego dostępność. I faktycznie tam, gdzie nie można kupić piwa w nocy, ludzie często poprzestają na wypiciu tego, co zaplanowali?

Warto popatrzeć na skutki restrykcyjnych rozwiązań na północy Europy. Tam ograniczono radykalnie liczbę sklepów i godziny zakupów. Ba, określono nawet ilość alkoholu, które można nabyć jednorazowo, gdzie obywatele są legitymowani, oznaczani, jakich dużych ilości alkoholu zakupili. W ramach Unii Europejskiej, w krajach skandynawskich, powstawały sieci punktów, które w Polsce w latach PRL-u określano mianem melin, a w których można było kupić alkohol pokątnie o każdej porze dnia i nocy. Po prostu życie nie zna pod tym względem próżni i mimo różnych restrykcji okazało się, że za odpowiednie pieniądze, potrzebujące, co stanie się sprzedać w każdym czasie. Zauważmy też, że turystyka do Polski z państw skandynawskich opierała się głównie na nieograniczonym spożyciu alkoholu na promach wiozących Skandynawów do Polski i z powrotem. Dowodzi to, że obywatel pozbawiony wolności i dostępności do alkoholu niż ma we własnym państwie i korzysta właśnie na promach kursujących między Polską a Skandynawią. Także nie da się metodami policyjnymi i administracyjnymi wyeliminować spożycia alkoholu tak, aby społeczeństwo przestało trunki konsumować. Jest tylko kwestia tego, w jaki sposób konsumuje. Wszystkie restrykcje prowadzą do sytuacji niecywilizowanego spożywania, właśnie takiego do utraty przytomności. Na południu Europy, gdzie alkohol nie jest sztucznie ograniczany, spożycie zwłaszcza wina, wygląda zupełnie inaczej.


Jest pewna niekonsekwencja przy samym zakazie reklamy – nie można reklamować wódki i wina, można piwo, ale nie można też promować słabszego cydru. Czy nie powinno być tak, że po prostu albo wprowadzić należy całkowity zakaz, albo zezwolić na wszystko, albo ustalić jasną granicę, przy której mocnych trunków reklamować nie wolno, a słabsze już  tak?

 Jeżeli bierzemy pod uwagę tylko zawartość procentową to faktycznie jest niewytłumaczalne, ani sposób naukowy, ani sposób logiczny, że jest dyskryminacja cydru, który w dużej mierze zaczął być ponownie produkowany w Polsce, chociaż jest sporo cydru importowanego z innych państw. Także tutaj niech ci, którzy doprowadzili do zakazu reklamy cydru uczciwie, publicznie wbija się powody, dla którego cydr nie jest dopuszczony na równych prawach z piwem do reklamowania, na tych samych przynajmniej zasadach.

(zdjęcie ilustracyjne / źródło: Pixabay)

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo